Roz.5

166 9 3
                                    

Obudziłam się o 10:00. Jestem zbyt zdenerwowana, żeby iść do szkoły. Zresztą, jutro na Uczelnię. Zacznę "nowe" dorosłe życie. Może z Jake'iem?
Właśnie; Jake. Co z nim? Od wczoraj nie dostałam żadnego SMS-a od Porywacza. Napiszę do niego.
Ja: Co z Jake'iem?
Porywacz: Widzę, że bardzo cię interesuje jego los...
Ja: Bo to mój najlepszy przyjaciel... od serca, jeśli chcesz wiedzieć.
Porywacz: O.O Hm... jutro. 21:30 przy wejściu Schramm Hall.
***
Ja pierdole, dzisiaj zakończenie roku szkolnego. Jak mogłam zapomnieć?
Założyłam czarną sukienkę do przed kolan i czarne Big Star'y za kostkę. Co więcej?
Wsiadłam w Mazdę 6 i pojechałam do szkoły.
Oczywiście, pierwszą osobę jaką spotkałam jest Brittany. Czy w każdej szkole muszą być puste lale wredne i zazdrosne o każdego chłopaka?
- O, hej Chloé. Piękne imię, jak na kogoś tak.... brzydkiego. - uśmiechnęła się wrednie.
Nie tym razem, suko. I tak mam już ważniejsze sprawy na głowie. Na przykład uratować Jake'a.
***
Spotkałam się z Larą. Opowiedziałam jej wszystko związane z Jake'iem, tajemniczą pracą Taty i na koniec z porwaniem.
- Powinnaś zgłosić to ojcu.
- Oszalałaś? Wyleje Jake'a.
- Lubisz go, prawda? - spytała.
- Tak... nawet bardzo. Wiesz, te 4 miesiące...
- Oh. Rozumiem. - powiedziała Lara i poszłyśmy do naszej Sali 32, ponieważ za 10 minut koniec roku szkolnego.
***
Do Sali weszła wysoka brunetka o kręconych włosach. Pani Ross.
- Witajcie drogie dzieci... chociaż to już nie dzieci, a dorośli! - powiedziała ze smutkiem nasza wychowawczyni.
- Proszę Chloé Happens. - oznajmiła nagle Pani Ross.
Podeszłam do jej biurka. Kobieta wręczyła mi świadectwo ze smutnym uśmiechem. Uff, mogę już iść.
Następna była Lara. Razem opuściłyśmy szkołę.
- Idziesz do London Univesity? - spytała Lara.
- Tak. Dokładniej Schramm Hall. A ty?
- Ja też! Jaki pokój?
- 224.
- O, ja 210. Czyli piętro niżej. - moja przyjaciółka westchnęła.
Nagle dostałam SMS-a. Pożegnałam się z Larą i wsiadłam do Mazdy. Tam odczytałam wiadomość.
Porywacz: Masz przynieść 20 tyś. Zł. Na jutro.
Skąd ja tyle wezmę? Muszę zadzwonić do ojca!
- Hej Córciu! - powiedział, gdy do niego zadzwoniłam.
- Cześć Tato. Muszę ci coś powiedzieć... - opowiedziałam mu wszystko.
- Przyjedź do Bostonu. Jak najszybciej. - poradził.
- Nie! Muszę go ocalić! Nie zostawię go tak! - krzyknęłam.
Ludzie na dworzu patrzyli się na mnie. Uhm, moja rozmowa.
- Fuck you, bithes! - krzyknęłam przez okno samochodu do Brittany i odjechałam z uśmiechem.
***
Nie wiem co mnie tknęło, ale zadzwoniłam do Jake'a.
- Halo? - głos miał zdenerwowany, pełen niepokoju.
- Jake! Ty żyjesz!
- Chloé! Jestem w Paryżu. Z ekipą twojego ojca.
- Co?! Czyli to spotkanie to... - nie dokończyłam. Ktoś ukłuł mnie od tyłu w szyję. Opuściłam telefon, nie rozłączając się. Bezsilna, upadłam. Nad sobą ujrzałam twarz... Levi'ego?!
- Kim... to ty to... - szepnęłam.
- Oj, mała. Łatwa, bezbronna i przede wszystkim naiwna. Myślisz, że porwałbym twojego chłoptasia, wiedząc, że jest z nim twój ojciec i ich "przyjaciele"? Ha!
A potem była już tylko ciemność.
~~~
Heju! ♥
460 słów! :-D
Akcja się rozwija.
Do zoba w Roz.6!

Life: Opiekun ♥ Cz.1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz