Znajomości

15 2 0
                                    

Theo spacerował ze staruszkiem zimnymi korytarzami od pół godziny. Na dworze zaczął padać śnieg.
- Jesteś niegłupi, chłopcze, naprawdę. Ale do niektórych spraw masz zadziwiająco dziecięce podejście.
Blondyn nie odzywał się. Splótł ręce za plecami i spuścił głowę.
- Spokojnie, nie zamartwiaj się tym, co mówię. Każdy kiedyś był dzieckiem, a młodość to najpiękniejszy czas w życiu. Prędzej czy później dorośniesz, musisz tylko wybrać odpowiedni moment.
- A jeśli to życie zdecyduje za mnie?
Siwowłosy uśmiechnął się.
- Nam się tylko wydaje, że los może decydować. Guzik prawda! Sami o sobie decydujemy, sami wybieramy drogę. Nie stosuj wymówek dla słabeuszy.
Theo długo milczał.
- Co mam robić?
Staruszek westchnął.
- Dobre pytanie, na które nie znam odpowiedzi. Ale mogę dać ci radę. Chcesz?
- Chcę.
- Dbaj o innych, ale nie zapominaj o sobie.
Po tych słowach udali się do biblioteki.

*

Falcen odprowadził wzrokiem Firnis, która poszła na lekcje, a potem zaczął szukać Raveny.
Intuicja kazała mu iść do stajni, postanowił jej posłuchać.
Dziewczyny tam nie było, ale jej konia też nie. Oporządził więc i osiodłał swojego bułanka.

- Chodź, staruszku, jedziemy poszukać pewnej pani.
Ogier potrząsnął łbem i parsknął.
- Co ty byś mi chciał powiedzieć? To samo, co wszyscy, że jestem skończonym durniem?
Falcen wskoczył zgrabnie na siodło i ruszył żwawym kłusem do lasu.

- Mam nadzieję, że nie zgubimy się w tej puszczy.

**

Theo wyszedł z biblioteki z naręczem książek. Kiedy drzwi się za nim zamknęły, ruszył powoli korytarzem.
- Może ci pomóc? - usłyszał miły damski głos. Zaraz pojawiła się obok niego jasnowłosa dama dworu.
- Nie, dziękuję, dam sobie radę. - Uśmiechnął się do dziewczyny. - A co tu porabiasz?
- Księżniczka ma lekcje, więc ja mam wolne. Lubię tak sobie pochodzić po zamku. Miałam poczytać, ale zobaczyłam ciebie... A tak przy okazji - jestem Callise.
- Theo.
"Ale gaduła" - pomyślał mężczyzna. - "Przy niej nie muszę się wysilać prowadzeniem rozmowy."
- Ciekawe imię, Theo. Takie... Wasze. W ogóle, wasz język jest zabawny! Powiedz coś po kurtysku, proszę!
- A co na przykład?
- Hm... - udała, że się zastanawia. - "Mamy piękny dzień."
- U nas mówię się trochę inaczej - "Dzień jest piękny". "Ferce eue hallela."
- Jejku, jak ładnie! - Blondynka autentycznie się zachwyciła. - A jaki ty masz akcent!
- Nic dziwnego, w końcu to mój język ojczysty. - Falcen wzruszył ramionami.
- Ale po vanisku też świetnie mówisz!
- Mieliśmy obowiązkowe lekcje w szkołce przez dziesięć lat, siłą rzeczy trzeba się było nauczyć...
- Och, to świetnie! Jak ja wam zazdroszczę tego wysokiego poziomu edukacji... U nas z tym kiepsko. Gdyby tak król się zgodził, moglibyśmy współpracować z tym waszym uniwersytetem, wasi nauczyciele przyjeżdżaliby tutaj...
- Nie może być aż tak źle - zaprzeczył chłopak.

- A jednak jest. - Callise westchnęła. - Już ty z Falcenem byłbyś w stanie więcej zrobić dla chorych niż nasi medycy.
- Żartujesz sobie.
- Chciałabym, ale nie. To w większości znachorzy od siedmiu boleści. Zobaczyłbyś, jak oni pracują, to dostałbyś załamania nerwowego.

Doszli do komnaty. Theo nie bardzo wiedział, co zrobić. Chciał zaprosić dziewczynę do środka, ale wiedział, że przy niej za nic na świecie nie zdoła skupić się na lekturach...
- To ja pójdę po Firnis, ona niedługo kończy lekcję geografii, wiesz... Do zobaczenia!
Długie blond włosy musnęły ramię młodego maga, a potem znikły za rogiem.

***

Falcen krążył po lesie już od ponad godziny i natrafił jedynie na znikome ślady czyjejś obecności.
- Ech, Bułku, czyżby nadszedł czas na odwrót?
Koń złożył uszy po sobie. Brunet uznał, że najwyraźniej nie spodobało mu się wymyślone przez pana imię.
- No co? Bułek to świetny pomysł!
Ogier zarżał głośno i cofnął się o kilka kroków. Falcen przestał żartować.
- Co jest?
Nagle dobiegł go ryk, a potem parskanie obcego wierzchowca.
- Jedziemy tam, ktoś może być w niebezpieczeństwie.
Koń długo się opierał, ostatecznie ruszył niespokojnym kłusem, wciąć rwąc za wodzę.
- Uspokój się, Bułek. Odwagi!
Brunet pogonił bułanka do galopu.
Wpadli pędem na polanę.
Raveny stała pośród śniegów. Prawą ręką trzymała ogłowie Agalays. Po lewej siedział ogromny niedźwiedź.
Cała trójka odwróciła się ku przybyszom.
Falcen miał ochotę potraktować drapieżnika mocą, ale się powstrzymał. Wiedział, że relacje księżniczki ze zwierzętami są nietypowe, nie chciał jej zdenerwować. Ostrożnie zsiadł z konia i podszedł do dziewczyny.
- Witaj, Raveny.
Ku jego zdziwieniu, twarz czarnowłosej rozświetlił uśmiech. Pogłaskała niedźwiedzia, która zamruczał cicho, a potem zrobiła kilka kroków w stronę mężczyzny, wyciągając ku niemu rękę.
- Mam podejść bliżej?
Pokiwała głową.
- Jesteś pewna? Nie zaatakujesz mnie znowu? - spytał dla pewności. Zamiast odpowiedzi otrzymał kolejny uśmiech.
Bał się, ale ruszył ostrożnie przed siebie. Stanął metr przed Raveny i spojrzał na niedźwiedzia. Ten przypatrywał mu się już od dłuższego czasu z lekko przekrzywioną głową. Jego brązowe futro zalśniło w promieniach zimowego słońca.
- Jesteś naprawdę piękny.
Falcen wiedział, że aby zbliżyć się do księżniczki, musi się przemóc. Z wahaniem przeczesał po łbie zwierza dłonią w skórzanej rękawicy. Dziewczyna zdawała się być z niego dumna.

****

Theo usłyszał pukanie.
- Proszę!
Do pokoju weszły Firnis i Callise.
- Nie nudzi ci się? Tak sobie pomyślałyśmy, że siedzisz tu samotny...
Dziewczyny dostrzegły, że mag leży na podłodze obłożony książkami. Nad nim latał swobodny płomyk, który dostarczał niezbędnego do czytania światła.
- Och, to może jednak nie będziemy ci przeszkadzać...
- Nie, nie, wchodźcie! Ileż można się uczyć o chorobach psychicznych. - Blondyn uśmiechnął się przymilnie.
- Wiesz, może to głupio zabrzmi... - Firnis rozsiadła się na łóżku mężczyzny. - Jesteście naszą jedyną rozrywką w tych murach...
- Lubię być rozrywką. - Theo puścił filuternie oczko do księżniczki, a ta zaśmiała się kokieteryjnie.
- Zwinęłyśmy dobre winko z kuchni... - Wyjęła z połów długiej czarnej spódnicy butelkę. - Napijesz się z nami?
- Ja miałbym się nie napić? W dodatku z tak pięknymi kobietami?

Po tych słowach cała trójka usiadła na drogim dywanie i zaczęła przygotowywać się do przeżycia naprawdę udanej nocy.

*****

Falcen był z Raveny na polanie od dobrych kilku godzin. Żadne z nich się nie odzywało, leżeli na śniegu i patrzyli na pojawiające się stopniowo na nieboskłonie gwiazdy.
- Wrócisz na noc do zamku?
Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Proszę, wróć. Przeziębisz się.
Mężczyzna nie doczekał się żadnej reakcji.
- Proszę, Raveny...
Poczuł, że zaklęcie knebluje mu usta. Usiadł gwałtownie i zaczął stękać. Czarnowłosa zaśmiała się bezgłośnie, a potem zwolniła czar.
- Mam więcej o tym nie gadać, tak?
Potaknęła. Jej szafirowe oczy błyszczały z uciechy.
- Ale odzywać się mogę?
Odpowiedział mu kolejny niemy śmiech.
- Wiesz, chciałem ci powiedzieć, że... Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu spotkałem.
Spojrzała na niego wilkiem i odwróciła się.
- Hej, co jest? Czemu nie chcesz słuchać komplementów?
Założyła ręce na swej wydatnej piersi i wniosła brodę do góry.
- Przecież ja tylko chciałem być miły...
W ciągu sekundy znalazła się przy nim. Oparła rękę na jego torsie, ich twarze dzieliły centymetry. Księżyc tworzył wokół jej głowy aureolę. Oczy promieniowały szczęściem.

- Nie obrażaj się więcej, nawet w żartach, proszę...
Wyciągnął rękę, żeby wpleść palce w jej cudowne włosy, nie zdążył jednak. Zerwała się do biegu i zniknęła w ciemnym lesie.

Sen jutra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz