Noc

17 2 1
                                    

Pod sufitem latał cały rój wolnych płomyczków, które rozświetlały pokój i dodawały mu uroku.
Na parapecie stały już cztery puste butelki po winie. Callise i Firnis tańczyły pośrodku dywanu, trzymając się za ręce i śpiewając głośno.

Spał na polu pijak stary
Śniły mu się cudne mary
Dziewki piękne jak różyczki
Krótkie były ich spódniczki

Theo półleżał, opierając głowę na zwiniętej w kłębek poduszce. Jego niebieskie oczy obserwowały uważnie ruchy dziewcząt.

Morał bajki tej jest krótki
Na ból zażyj szklankę wódki
W alkoholu utop smutki
Zaraz będziesz wesolutki!

Słowa piosenki odbijały się echem od ścian komnaty i niosły w ciemną noc.
Młody mag uśmiechnął się pod nosem. Pomyślał, że o ile dama dworu śpiewa w miarę czysto, o tyle księżniczka ma doprawdy cudny głos.
- Może zostaniecie do rana?
Dziewczyny zachichotały równocześnie.
- Jakżeby inaczej!
Firnis zaintonowała po raz drugi ostatnią zwrotkę, a potem położyła się na łóżku i przytuliła mocno do piersi Theo. Ten objął ją ramieniem.
- A ty, Callise? Będziesz tak stać na środku i marznąć?
Ładniutka dama dworu zajęła miejsce po drugiej stronie chłopaka.
- No i to jest życie! - Blondyn przymrużył oczy z zachwytu.

- Ech, mężczyźni - skomentowała z sarkazmem księżniczka. - Tylko jedno wam w głowie.
- Masz na myśli sen? - Theo ziewnął głośno, czym wzbudził pijacki śmiech Callise.
Wszyscy zamilkli na dłuższą chwilę, delektując się momentem ciepła i zapomnienia.

*

Falcen wszedł do zamku, gdu świtało. Ruszył prosto do swej komnaty, padał z nóg.
Przy schodach prowadzących na wieżę napotkał opiekuna Firnis, pana Shilla.
- Dzień dobry - wymamrotał.
- Czy dobry, to się jeszcze okaże. Jak już będziesz u siebie, przekaż naszej miłościwej, że o dziewiątej ma lekcję matematyki.
Mężczyzna z ręką na temblaku odszedł, nim do bruneta dotarł sens jego wypowiedzi.
- Zaraz, zaraz... Co ona miałaby robić w...
Uniósł brwi i ruszył dalej.
Kiedy tylko otworzył drzwi komnaty, usłyszał powitanie.
- Och, wróciłeś!
Szybkim krokiem przemierzył korytarz i znalazł się w sypialni. Na jego łóżku spała Callise w dziwnej pozycji. Drugie zajęli Theo i Firnis. Dziewczyna leżała przytulona do torsu blondyna, na twarzy miała wypisane zmęczenie. Mimo to jej ustała układały się w delikatny uśmiech.
- Chodź do nas - zaprosiła przybyłego i wskazała na skrawek wolnej pościeli. Parę sekund później leżała usatysfakcjonowana pomiędzy dwójką przyjaciół.
- Miałem ci przekazać, że...
- O dziewiątej mam matematykę? Tak, jasne, dzięki.
Brunetka westchnęła ciężko i ułożyła się wygodniej.
- Jak wy się właściwie poznaliście? - spytała.
- W szkółce dla najmłodszych stypendystów - odpowiedział Theo.
- Że co? - Księżniczka nie zrozumiała.
- Oboje dostaliśmy w wieku siedmiu lat stypendium i zamieszkaliśmy na Uniwersytecie w Zielonym Porcie, jak ósemka innych dzieciaków. Pewnie nie jesteś tego świadoma, ale to naprawdę spore... Wyróżnienie. Kandydatów były tysiące.
Firnis spojrzała na Falcena, chcąc dostrzec na jego twarzy zaprzeczenie tym rewelacjom, ale się nie doczekała.
- Hmm... Gratulacje?
- Och, przestań - żachnął się brunet. - A ty, chłopie, ogarnij się z tymi przechwałkami.
- Dobra, dobra, ja tylko odpowiadałem na pytanie...
- Nie chcę tu żadnych kłótni - przerwała mężczyznom księżniczka. - Lepiej opowiedzcie mi, jak przeżyliście tak długą rozłąkę z rodzinami?
Falcen nawet nie zdążył otworzyć ust, kiedy jego przyjaciel zaczął monolog.
- Wiesz, u mnie nie było trudno. Prawdę powiedziawszy, obchodziłem rodziców tyle, co zeszłoroczny śnieg. O wiele starsze ode mnie rodzeństwo dawno się wyprowadziło, czułem się samotny... Do czasu, kiedy poznałem ciebie, chłopie. - Poklepał Falcena po głowie. - Nasz drogi Pan Terapeuta nie miał lekko. Mieszkał tylko z matką, prostą krawcową... Płakała, kiedy odjeżdżał, ale wiedziała, że tak będzie lepiej. Ratowała mu przyszłość, oddając go do szkółki.
Zapadła cisza, przerywana tylko odgłosami fontanny na dworze.
- Jak już jesteśmy w temacie i mamy noc zwierzeń... - odezwał się w końcu brunet. - Co się stało z waszą mamą, twoją i Raveny?
Dziewczyna spojrzała w sufit.
- Mamy tego samego ojca, ale inne matki.
- Wiedziałem, mówiłem! - krzyknął z satysfakcją Theo. Przyjaciel obdarzył do spojrzeniem godnym mordercy.
- Mów dalej... - zwrócił się spokojnie do księżniczki.
Firnis odetchnęła głęboko.
- Raveny urodziła się trzy lata przede mną. Jej matką była jedna z córek króla Cuersta...
- Tego staruszka, który panuje obecnie w Królestwie Dergardu?
- Owszem. A więc... Okazało się po ślubie, że ta kobieta jest obłąkana. Nie mogli już jednak unieważnić małżeństwa... Pozostało czekać na cud - potomka. I tak oto dwa lata później się udało, na świat przyszła Raveny. Od urodzenia chora psychicznie, nienormalna.
Brunetka wyrzucała z siebie jad, jej słowa wybrzmiewały złością.
- Królowa zmarła pół roku później. To było na polowaniu. Spadła z konia i skręciła kark. Potem do tej małej czarnowłosej wariatki przyszła opiekunka. Mój ojciec zakochał się w niej prawie od razu, choć wiedział, że związek ten nie ma żadnej przyszłości ani perspektyw. Jednakże... W sekrecie wzięli ślub. Los ich za to pokarał. Moja mama wykrwawiła się na śmierć przy porodzie, coś w jej wnętrznościach pękło.
Theo myślał, że dziewczyna zacznie płakać albo chociaż zamilknie na chwilę. Mylił się. Niewzruszenie ciągnęła dalej.
- To dlatego tak zależy ojcu na zdrowiu Raveny. Bo tylko ona ma prawo do tronu. Ja jestem dzieckiem posługaczki. Jeśli uda się mnie wydać za podrzędnego hrabiego, to będzie wielki sukces.
"To dlatego Firnis tak się piekli na każde wspomnienie o siostrze." - pomyślał Falcen. "Bo ona zawsze będzie ważniejsza..."
- Strasznie ta wasza historia smutna - stwierdził Theo.
- Och, nie przesadzaj. Niejeden człowiek miał gorzej. My żyjemy w tym zamku, nie przymieramy głodem, mamy się w co ubrać...
- Co prawda, to prawda. - Blondyn rozprostował lewą rękę, zastrzykało mu w stawach.
- Chłopaki, może spróbujemy jeszcze na dwie godzinki zasnąć, hmm? - zaproponowała księżniczka.
- Myśl niezła. Dobranoc!
- Branoc!
Kwadrans później cała trójka prawie już zanurzyła się w krainie sennych marzeń, gdy wnętrza ich czaszek rozdarł mrożący krew w żyłach wrzask.

Sen jutra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz