Rozdział 1

4.8K 162 39
                                    

6:30 - właśnie zadzwonił mój budzik. Niechętnie sięgnęłam ręką, żeby go wyłączyć. Westchnęłam głośno i powoli zwlekłam się z łóżka, udając się w kierunku łazienki. Odprawiłam wszystkie poranne czynności, który każdy wykonuje.. No, przynajmniej każdy powinien. Fakt, że byłam świeża i pachnąca, a do tego ubrana w moje nowe ciuchy, które kupiłam wczoraj na zakupach z Alice, poprawił mi humor, ale to jeszcze nie było to. Zeszłam do kuchni, a na stole czekała już gorąca kawa z mlekiem w moim ulubionym, różowym kubku w jednorożce. Tak, to że mam 18 lat i jestem w klasie maturalnej, nie znaczy, że nie mogę lubić jednorożców, okej? Być może to dziecinne, ale nie obchodzi mnie to. Chcę, to będę lubiła jednorożce, pegazy i inne. Chcę, to będę spała z moim ulubionym misiem. To nie tak, że jestem dużym dzieckiem.. Po prostu jednorożce są słodkie, a miś jest dla mnie ważny. Dostałam go od taty, kiedy miałam 6 lat. Jest stary, ale ciągle cały - to cudowne. Szkoda, że tata się tak dobrze nie trzymał..

- Wiesz, że cię kocham - powiedziałam do mojego najukochańszego na świecie brata, który, jak co ranek, zrobił mi przepyszne śniadanie. Wzięłam dużego łyka kawy i od razu poczułam, jak siły życiowe we mnie wstąpiły. Tak, tego było mi trzeba. Spojrzałam na talerz. Tosty i jajecznica - pysznie. Odkąd mama jest w szpitalu, mój, starszy o 2 lata, brat bardzo się mną opiekuje.

- Też cię kocham, Cori, dzień dobry. - Uśmiechnął się do mnie, po czym usiadł przy stole na przeciwko mnie i jedliśmy śniadanie, jak zwykle rozmawiając o wszystkim i o niczym. Tyler był nie tylko moim bratem, ale i najlepszym przyjacielem, któremu mogłam powiedzieć o wszystkim. Skończyłam jeść ostatniego tosta i spojrzałam na zegarek. 7:30, no pięknie. Za 5 minut mam autobus. Pośpiesznie poszłam do swojego pokoju i wzięłam torbę z książkami oraz kurtkę. Był listopad, pogoda robi się coraz bardziej zimowa. Nie lubię zimy. Jest mi wiecznie zimno i choruję. Porażka.

Pobiegłam szybko do Taylera i dałam mu całusa w policzek:

- Pa, Tay. Miłego dnia! - rzuciłam i zaczęłam szybko udawać się w stronę drzwi wyjściowych.

- Zaczekaj, idziesz po lekcjach do mamy?

- Tak, ale serio muszę iść, bo mi autobus ucieknie.

Zanim skończyłam wypowiadać zdanie, byłam już dawno za drzwiami i biegłam w stronę autobusu. Na szczęście, spóźnił się chwilkę, inaczej na pewno bym nie zdążyła. Zdyszana wparowałam do środka. Rozejrzałam się dookoła. Patrzyło się na mnie wielu nastolatków, którzy również jechali do szkoły. Nie rozumiem, co to za atrakcja, że wszyscy się gapią? Każdemu czasem się zdarzy za późno wyjść z domu...Och. Dopiero teraz zauważyłam, że guzik od koszuli mi się odpiął, ukazując trochę więcej mojego dekoltu niż powinno. Spojrzałam jeszcze raz na twarze obserwujących. No tak, sami chłopcy. Dziewczyny były zajęte poprawianiem makijażu czy smsowaniem. Nie przejęłam się tym za bardzo. Niech się cieszą, że chociaż raz udało im się ujrzeć trochę cycków. Zapięłam guzik i poprawiłam sobie torbę. Wzrokiem odnalazłam moją przyjaciółkę i z szerokim uśmiechem do niej poszłam, żeby potem zająć miejsce obok niej.

- Powiem ci, Corinna, że takiego wejścia w historii autobusu szkolnego jeszcze nie było.

- Cześć Alice, mnie również jest miło ciebie widzieć - powiedziałam, unosząc jedną brew, by dać jej do zrozumienia, że to nic takiego i żeby nie ciągnęła tematu. Każdemu mogłoby się do zdarzyć, po co o tym mówić?

Po 15 minutach dojechaliśmy do szkoły. Kiedy wysiadałam z autobusu, wzroki chłopaków wciąż były skierowane na mnie. Nie powiem, denerwowało mnie to. Stało się, nic nie poradzę. Czy wszyscy muszą to tak przeżywać? Posyłałam każdemu po kolei złe spojrzenie, a oni w sekundę znajdowali sobie inny obiekt do obserwowania. I dobrze.

C&J: Help me, please [ZAKOŃCZONE] 1/3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz