Do ostatniego uderzenia

20 3 1
                                    

Wrócił do Krwawych Zjaw i dał im wszystkie pięć par anielskich skrzydeł. Były zadowolone i z upiornymi uśmiechami odprawiły go, nie pytając o to, skąd je wziął. Dobrze to wiedziały, tak dobrze jak on. Jakby to one odarły pięcioro aniołów, widząc jak ich ciała rozsypują się w proch. Nie mógł tego ścierpieć. Wrócił jednak do zamku, gdzie do ostatniej chwili obawiał się zobaczyć puste łóżko i zrozumieć, że na darmo zabił pięć czystych dusz.

Jednak ku swojej ogromnej radości była żywa i najprawdziwsza. Leżała w Białym Pokoju w czerwonej sukni, które podkreślała rubinową barwę jej ust. Włosy błyszczały jej karmelowym połyskiem, rozrzucone po poduszkach, jej skóra odzyskała zdrowy rumieniec. Brązowe oczy były szeroko otwarte; patrzyła na niego jak zahipnotyzowana. Usiadła z wyraźnym wysiłkiem na łóżku, oddychając także z dużym trudem. To wymagało od niej nie lada wysiłku.

– Myślałam, że nie żyjesz – wyszeptała. – Les powiedział, że poszedłeś... – nie mogła dokończyć, ale oboje wiedzieli, o co jej chodzi. Nie zrozumiał tego uczucia, które ogarnęło go, gdy dziewczyna wpadła mu w ramiona. To była najlepsza nagroda.

Później ze skrępowaniem usiadła na łóżku. Widoczna była zmiana w jej wyglądzie. Jej ciało bardzo wychudło przez ostatnie tygodnie, ale teraz widać było, że mimo tego wyglądu wciąż była żywa. Cała, żywa i niebawem też zdrowa...

Minęły jednak miesiące zanim całkowicie wyzdrowiała. Leżała jeszcze długo w łóżku w Białym Pokoju, który stał się jej pokojem. Już nigdy nie wróciła do Upiornej Doliny i do Zamku Straceńców. Tamto miejsce niegdyś źle na nią wypływało. Teraz też go nie lubiła, przeżyła tam bowiem najgorsze chwile w życiu.Niebawem skończyła siedemnaście lat i z każdym dniem odzyskiwała siły. Wkrótce była już zupełnie zdrowa. Gavin czuł się taki szczęśliwy, mogąc na nią patrzeć, a jednocześnie budził się w nim niepokój. Obdarcie jakiegokolwiek anioła ze skrzydeł jest karane wiecznym potępieniem i służbą u diabła. Demony mimo, że ponoć od niego pochodziły, trzymały się raczej z daleka od niego i jego popleczników.Gdy kłopoty nadeszły, on odszedł, zabierając je ze sobą...


*
Minęły cztery miesiące, potem osiem, a w końcu i kolejny rok. On się nie starzał, ale ona tak. Była tylko człowiekiem, a teraz już dziewiętnastoletnią kobietą. Od dwóch lat czekała na coś co miało się nigdy nie zdarzyć i choć wiedziała, że czeka na nic, wciąż liczyła dni i nie traciła nadziei, że On wróci... Nie miała bowiem pojęcia o tym, jak słona była cena, którą Gavin zapłacił za jej życie...– On już nie wróci, prawda? – zapytała pewnego dnia maga.
Pomagała mu w porządkach w jego Magicznej rupieciarni – jak mówił o zagraconym pokoiku z różnymi magicznymi przedmiotami, składnikami na lecznicze eliksiry i mnóstwem innych niepotrzebnych rzeczy, które kolekcjonował. – Niepotrzebnie czekam – rzekła z goryczą.
Zabiedzony mag odłożył swoją robotę – magiczną robótkę ręczną – i westchnął przeciągle. Zrozumiał, że przyszedł czas by dowiedziała się o rzeczach, o których nie miała pojęcia. Ostrożnie położył spracowaną, starczą dłoń na jej dłoni.
– Nie trać nadziei, drogie dziecko – powiedział. – Bo to, jak się kocha jest miarą własnych serc naszych i tylko my możemy tę miarę zmienić. Nie kochasz go jednak jeszcze na tyle, by dowiedzieć się jednej rzeczy, o której wszyscy boimy się, że się dowiesz nieodpowiednio.
Sądzę jednak, że minęło zbyt wiele czasu. Może dwa lata to dla niego niewiele, jak również dla mnie innych, lecz ty czekać możesz tylko do swojej śmierci. A nie sądzę by to uparte stworzenie jakim jest Gavin, przełamał swoje uprzedzenie i sam postanowił ci powiedzieć o tym, co odważył się dla ciebie zrobić. – Skinął głową na zdziwione spojrzenie dziewczyny i kontynuował – Tak, właśnie tak, moja droga. Może i wszyscy uważają, że on nie ma serca, nic nie czuje, lecz każdy mógł się przekonać, że jest zupełnie inaczej, gdy Katia podała ci eliksir, który nieomal cię zabił... przepraszam... zabił. Nie patrz na mnie takimi oczami, moje dziecko. Nie myślisz chyba, że evilsiana to taki lekki specyfik?; bo jesteś w tej chwili w błędzie. Pomyśl więc teraz nad tym, dlaczego prawie przez dziesięć miesięcy musiałem cię leczyć. – W głowie dziewczyny pojawiły się obrazy z miesięcy, które spędziła na połykaniu różnych obrzydlistw i dziwnych mikstur, które miały ją przywrócić do pełnego zdrowia, choć wiele razy po prostu odbierały jej apetyt. Mimo to poskutkowały... – Jest to trucizna – mówił dalej stary mag – nieodwracalna, najgorsza z najgorszych. W odpowiednim zastosowaniu może mieć właściwości, które zapanują nad emocjami i umysłem, nie zabijając.
Katia jednak nie jest najbardziej wytrawną chemiczką i popełniła błąd w tworzeniu swojego Eliksiru Uległości, który doprowadził do wyniszczenia twojego organizmu, uśmiercając.
Nie, nie przerywaj mi, wiem bowiem, co siedzi w twojej głowie i jakie pytanie cię nurtuje. Dlaczego więc żyję?, zapytałabyś. Odpowiedź jest prosta: miłość cię uratowała – jego miłość.
Nie wyobrażał sobie życia, w którym nie brałabyś udziału i to go złamało, gdy tylko orzekliśmy twoją śmierć. Był załamany i gotowy na wszystko – w każdym znaczeniu tego słowa. Poszedł więc na pewną śmierć i spotkał się z Krwawymi Zjawami. Hmm, a odpowiadając na twoje kolejne pytanie – uśmiechnął się smutno – jest to, że prośby do Krwawych Zjaw przynoszą tylko zdesperowani i pewni swej ofiary. Krwawe te istoty – jak sama nazwa mówi – żądają nieraz ofiary tak strasznej, że tylko szaleniec lub zakochany głupi demon zgodziłby się na coś takiego. A wiedzieć musisz, że są to oszustki i kłamczuchy. Omamiły go i oszukały, mówiąc, że żyjesz, choć tak naprawdę same cię ożywiły, a potem zażądały za swój stracony czas... – tu zawiesił się dla lepszego efektu – pięciu par anielskich skrzydeł.
Dochodząc jednak do sedna, widzę bowiem, jak się niecierpliwisz, chodzi mi o to, że zamordowanie dobrego anioła – tak, istnieje też ich zły gatunek, zwany upadłymi – jest zbrodnią okropną, a owe Zjawy zażądały ich par aż pięciu. Nie wiem, czy wyobrażasz sobie ogrom konsekwencji po takim czynie? Ja sobie nie wyobrażałem, choć aż do chwili Sądu nie miałem pojęcia o tym, co też zrobił. Najwyższy uznał Gavina winnym dokonanej zbrodni i... – zachlipał rozpaczliwie, a łzy popłynęły po jego pomarszczonych, brudnych policzkach – skazał na życie z tym czynem w najobrzydliwszym cielsku, jakie dotąd widziałem; do dnia, gdy odnajdzie prawdziwą miłość i przełamie więżący go czar, a także naprawi krzywdy, których dokonał.Krzyknęła i przewróciła się na podłogę. Oddychała z trudem, a dodatkowy ból sprawiała jej wiedza na ten temat. To piętno było okropne. I ona musiała coś zrobić.*
Minęły kolejne tygodnie, zanim zrozumiała, z czym wiązało się to wszystko, co się stało. To była jej wina. To przez nią piękny demon stał się obrzydliwą szkaradą z sercem skutym lodem.I tak oto stała przed Dworem Siedmiu Lęków i zastanawiała się, czego ona tu szukała. Czy nie umrze na zawał, na widok nowego ciała demona? Co jeśli napadną ją jakieś okropności? Trolle z rogami, śmierdzące najobrzydliwszym fetorem, którego obrzydliwość i niespotykany „zapach" urwą jej nos, nawet jeśli nie zdąży go powąchać? Czy była gotowa?
Nie; na coś takiego nie można było być gotowym.
Co mówił mag?, zastanawia się, przemierzając fosę. „Dwór Siedmiu Lęków to nie jest zwykły zamek. Zamek Straceńców to mordownia, ale ten zamek... Nikt nie wychodzi z niego żywy. Własne lęki będąc cię wykańczać, znając twoje słabości i pożerać twoje dobre uczucia, dopóki cię nie zabiją. Żaden demon, śmiertelnik, upadły anioł... żadna zła mara nie boi się bardziej niczego. Ten zamek to śmierć. To samobójstwo by chcieć tam iść. To tak jakbyś wbiła sobie sztylet w serce i chodziła z nim po cmentarzu. Żywa, ale jednak martwa i czekająca na pierwszego drapieżnika, który dopełni agonii".
Po fosie czekała na nią tylko mała furteczka, skrzypiąca przeraźliwie już w pierwszej chwili. Wokół cały dwór otoczony był gęstą, ciemną mgłą. Tak tajemniczą i mroczną, że żołądek Laury wykonał dwa pełne obroty, a ona ledwie powstrzymała się od zwymiotowania ze strachu. Jednak nie po to przyszła, prawda? Nie po to by bać się czegoś takiego.
Nie zastanawiając się ani chwilę dłużej, przebiegła całą drogę aż do drzwi strasznego dworu. Serce waliło jej jak oszalałe. Nie czuła strachu, ale jej serce fiksowało. Czuła, że on tu jest. Że to dla niego jej serce bije tak mocno.*– Musisz wyjść, Katia. Chcę zostać sam.– Ale ja nie chcę – zaprotestowała. – Zawsze jest tak samo!– Jasna cholera! A ty znowu swoje!– Uwielbiam, kiedy się denerwujesz – powiedziała do niego Katia. – Jesteś wtedy taki męski... – wymruczała sugestywnie.– Ty i twoje brudne myśli – wymamrotał Gavin. – Zastanawiam się, jakim cudem wytrzymałem z tobą te dwa lata.– Bo jestem fantastyczna w łóżku – odpowiedziała za niego czarownica. – I teraz bardzo tego potrzebujesz. – Zaczęła masować jego kark. Odgarnęła do tyłu swoje włosy i nagim ciałem przylgnęła do jego pleców. Zębami skubnęła jego ucho. – Pomagam ci o niej zapomnieć. Wcale jej nie potrzebujesz. Wystarczy, że masz mnie. Ja dam ci więcej niż ona kiedykolwiek była w stanie.– Nie odczynisz uroku – powiedział sam do siebie. – Ona może to zrobić.– Nie bądź naiwny, Gavin. – Zirytowała się kobieta. – Minęły dwa lata, a ona nawet się tu nie pojawiła. Dla nas to krótki czas, ale dla niej... Teraz powinna mieć już dziewiętnaście lat. Jest kobietą, nie dziewczynką, lepiej wie, czego chce. Nie jest też głupia i nigdy w życiu nie zakochałabym się w demonie. Jest okropną niewdzięcznicą i nigdy w życiu nie zrobiłaby też czegoś dla kogoś innego!Gavin westchnął. Wiedział, że Katia ma rację. Laura na pewno cieszyła się z obrotu sprawy i korzystała z tego, że była wolna... Poniekąd...Dalej należała do niego i bez jego zgody nie mogła wrócić do świata ludzi. Utknęła w jego świecie, co sprawiało, że jego egoistyczna natura żyła nadzieją, że dziewczyna kiedyś może tu przyjdzie z żądaniem by pozwolił jej odejść.Dalej ją kochał. Kochał ją tak bardzo, że aż bolało, a Dwór Siedmiu Lęków tylko pogłębiał jego słabości, żywił się tą miłością. On przez nią słabł, ale dwór rósł w siłę. To właśnie dlatego go tu zesłano, a nie gdzieś indziej.W pewnej chwili z hukiem zmaterializował się w komnacie Trent. Skrzat trzymał w rękach kryształową kulę.– Przybyła, panie. – Oznajmił i skłonił się. Podał Gavinowi kryształową kulę, a gdy spojrzał w nią, zobaczył tylko cień przemieszczającej się postaci.– To ona? – zapytała zazdrośnie Katia.Nie odezwał się. Wstał i spojrzał na nią.– Ubierz się. Pójdziesz po nią i przyprowadzisz tu.
*– Czego tu chcesz?W drzwiach pojawiła się młoda kobieca postać. Katia – Laura rozpoznała głos i sylwetkę czarownicy.– Muszę się zobaczyć z Gavinem – odparła dziewczyna.Czarownica spojrzała na nią z niechęcią.– On nie chce mieć z tobą nic do czynienia – odparła szorstko czarownica. – Dobrze mu ze mną i z nikim innym.– Nie chcę go – powiedziała Laura. – Jest twój. Chcę tylko z nim porozmawiać. Chcę odzyskać wolność, a to niemożliwe, dopóki on mi jej nie da. To wszystko. Później po prostu odejdę i nigdy więcej mnie nie zobaczysz.– Ta, jasne. – Prychnęła Katia. – Myślisz, że to takie proste? – Tak właśnie myślę.– Wynoś się – odparła zniecierpliwiona kobieta. – On cię nie chce, a ja tym bardziej.Zatrzasnęła drzwi przed nosem Laury. Dziewczyna zagryzła wargi i policzyła do dziesięciu, gdy drzwi znów się otworzyły. Katia wygląda na zniechęconą.– Co ty tu jeszcze robisz? – zapytała ze złością.– Czekam aż przestaniesz być suką – odparowała Laura. – Naprawdę nie mam zamiaru spędzić tu więcej czasu niż potrzeba.– Nienawidzisz go, co? – zaczepiła ją Katia. – Chcesz się na nim zemścić?Laura spojrzała na nią ze znudzeniem.

✏ Władca Kartki {opowiadania}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz