Zacznijmy od nowa

7 0 0
                                    


Było ciepłe lipcowe popołudnie. Szłam zatłoczonymi ulicami Los Angeles, ciesząc się ładną pogodą i gorącem, które panowało. Było bardzo gorąco, a słońce prażyło naprawdę mocno. Na niebie nie było ani jednej chmurki, niebo miało kolor idealnego błękitu, nieskażonego nawet jedną chmurką. Było tak pięknie i upalnie, że ludzie albo zostawali w domu i włączali na maksa klimę, albo szli na plażę. Ja miałam w zamiarze to drugie. Tego dnia miałam w zamiarze tylko wylegiwać się na plaży; chciałam się poopalać i trochę poczytać. Wolałam nie wchodzić do wody, bo turyści lubili tam chyłkiem opróżniać nieczystości ze swoich przenośnych toalet. Nie miałam ochoty na kontakt z bakteriami, o których istnieniu mogłam nie mieć pojęcia.

Miałam na sobie niebieską przewiewną sukienkę, słomkowy kapelusz i wygodne sandałki. Włosy swobodnie rozpuściłam, a okulary przeciwsłoneczne miałam na czubku głowy – na kapeluszu. Nie lubiłam ich nosić, lecz czasem słońce tak bezlitośnie jasno świeciło, że jedynym sposobem by się przed tym uchronić było włożenie ich. Przez ramię przewiesiłam sobie torbę, w której zabrałam kilka artykułów plażowych i kilka nieodłącznych elementów, bez których nie miałam zwyczaju wychodzić. W uszach miałam słuchawki i słuchałam nowych letnich, klimatycznych kawałków, które wprawiały mnie w dobry nastrój.

Było lato, piątek po południu, zaczynał się weekend, ja miałam wolne i nic nie miało mi przerwać lenistwa tego dnia. Dziś miałam zamiar się usmażyć na plaży w towarzystwie Stephena Kinga i klimatycznych kawałków moich ulubionych wykonawców. To właśnie powinna robić dwudziestopięcioletnia kobieta stanu wolnego, gdy ma ochotę się wyluzować. Iść na plażę, poopalać się i zapomnieć o stresie i rodzinnych problemach – jeśli się takie ma. Ja cieszyłam się tym, że dziś mogłam zapomnieć o wszystkim. Nawet o tym jak się nazywam, choć może nie powinnam zbytnio przesadzać. Szłam na plażę, a nie do klubu, gdzie miałabym się do nieprzytomności upić – to w sumie też była jakaś perspektywa, ale na pewno nie dziś. Emily wyśmiałaby mnie gdybym jej coś takiego powiedziała. Jej zdaniem nie wypiłabym kieliszka wina bez wyrzutów sumienia. Ale Em to nie było, a ja miałam o wszystkim zapomnieć. Zapomnij, choć na chwilę.

(Okej... Trzy... Dwa... Jeden... Reset.)

Wyrzuciłam z głowy myśli, nastawiając się na program: weekend. Czekało mnie słodkie lenistwo i na tym powinnam się skupić... Ledwie zaś dokończyłam tę myśl, zadzwonił mój telefon. Westchnęłam, gdy zamiast letniego kawałka usłyszałam w słuchawkach irytujący dźwięk dzwonka. Derek dzwoni – widniał komunikat wraz z denerwującą gębą mojego prześladowcy od dobrego tygodnia. Nie, nie dziś braciszku. Dziś się relaksuję. Odrzuciłam połączenie i postanowiłam się skoncentrować na sobie. Słuchanie muzyki przestało mieć sens, więc odłączyłam słuchawki i, dla pewności, że nikt mi już dziś nie przeszkodzi, wyłączyłam telefon. Włożyłam go do torby i ruszyłam dalej.

Odetchnęłam z ulgą, gdy komórka znalazła się w mojej torbie, a ja szłam w dobrze znanym sobie kierunku. Szłam spokojnie, mijając kolejnych ludzi. Nie zwracałam na nikogo specjalnej uwagi, nawet na dziwnie poprzebieranych ludzi czy dziwnie się zachowujących. To było Los Angeles, tacy byli ludzie, a tu wszystko było możliwe. Szłam więc ciesząc się wolnym czasem i nie zwracając uwagi na nic wokół.

Tak było przynajmniej do czasu, gdy zobaczyłam małą dziewczynkę kręcącą się blisko krawężnika. Ludzie mijali ją obojętnie, nie zaszczycając nawet jednym spojrzeniem. Wyglądała na zagubioną i przestraszoną. Małe dziecko w wielkim mieście, które wałęsa się samotnie po ulicy? W pierwszej chwili można by pomyśleć, że po prostu kręci się niedaleko domu. Ale wyraz jej twarzy, malującej się na niej rozpaczy, poważnie mnie zaniepokoił. Zgubiła się? Była, niska, drobna i blada. Miała luźnego kucyka i niebieską sukienkę, tak jak ja, i brązowe, plecione sandałki. Patrząc na nią, poczułam troskę, a nogi same zaprowadziły mnie w jej stronę. Teraz nie było ważne, co przed chwilą jeszcze miałam zrobić. Nie zostawię jej tak, bo będę miała wyrzutu sumienia. Nie byłam jedną z tych, które mijają innych z obojętnymi minami, nawet jeśli mogliby pomóc. Uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do dziewczynki.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 04, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

✏ Władca Kartki {opowiadania}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz