Bilety

77 7 2
                                    

W mediach Hazel ( czyt. Hejzel)
Miłego czytania.

~~~~~~~~
Stałam na przeciwko przyjaciółki wpatrując się w nią z niedowierzaniem. Ona chce mnie zabrać na koncert BVB. Chyba oszalała, nie chyba tylko na pewno. Tak, oszalała. Nie przepada za taką muzyką . Ok, przyznaje, że wiem jak się nazywają i wg. Ale nie mam zamiaru wybierać się na koncert.

- No proszę, Hazel. To tylko dwie godziny.- powiedziała Bella, moja przyjaciółka. Jej marchewkowe włosy opadały na jej na twarz pod wpływem wiatru, a brązowe oczy świeciły z podekscytowania. Dopiero teraz zauważyłam, że nadal stoimy pod moim domem.

- Nie, a poza tym czuję, że zbliża mi się okres. Nie mogę iść.- wymyśliłam szybko na co dziewczyna tylko się zaśmiała.

- Hazel Ashley Lancaster. Obie dobrze wiemy, że okres skończył ci się w zeszłym tygodnia. - powiedziałam poważnym tonem na co ja jęknełam z niezadowolenia. Poddaję się.

- Jeśli nie pójdziesz to Foch.- powiedziała jak 6 letnia dziewczynka i tupnęła nogą o chodnik.

- Wiesz co to znaczy ? Fachowe obciąganie chuja. - powiedziałam na co moja przyjaciółka otworzyła szeroko oczy. Zaczełyśmy się śmiać jak opętane. Nie byłabym zdziwiona gdyby usłyszało nas całe Los Angeles.

- Jesteś głupia.- powiedziała przez śmiech Bella, a ja podniosłam ręce w geście obronnym.

- Dobra, poddaję się. Pójdę na ten koncert.- powiedziałam obojętnie, a na twarzy Belli pojawił się ogromny uśmiech.

- Tak ! Tak ! BVB, przybywamy jutro !- zapiszczała, rzucając mi się na szyję.

- To ja idę. Do jutra, Miśka.- powiedziałam przytulając przyjaciółkę.

- Okey, przyjadę po Ciebie z Luke'm i Teylorem o dwunastej. Do zobaczenia. - powiedziała odchodząc, nie wierzę. Jak to z Teylorem ? Ten chłopak to moją największa zmorą. Łazi za mną od gimnazjum. Teraz kiedy jestem w ostatniej klasie technikum ten chłopak nadal nie daje mi spokoju. Jest zwykłym zboczonym dupkiem.

Nie myśląc o tym dłużej weszłam do domu.

- Jestem !- krzyknęłam.

- Hazel ! Zapraszam do salonu !-usłyszałam głos mojego ojca. Huh...znowu się zaczyna. Pewnie znów jakaś delegacja.

Weszłam do ogromnego salonu i usiadłam na skórzanej sofie.

- Córciu. Przepraszamy cię, ale praca wzywa, wyjeżdżamy jutro rano.- powiedziała moja rodzicielka. Pff....powinnam zostać jasnowidzem, albo nie. Jednak nie, to zbyt przewidywalne.

- Nic się nie stało, to normalne.- powiedziałam oschle, na co ojciec lekko się skrzywił.

- Córuś, wracamy za miesiąc. To nie długo. Zostawałaś sama na dłużej, a poza tym jesteś już dorosła. Poradzisz sobie.- powiedziała matka i posłała mi ciepły uśmiech.

- Mhm... mogę już iść ?- spytałam.

- Tak, kochanie.- powiedziała mama, a ja wstałam z sofy i poszłam do mojego pokoju.

Teraz z pewnością macie mnie za jakąś głupią dziewuchę, która nie ma szacunku dla rodziców. Prawda jest taka , że kocham ich, ale oni nigdy nie poświęcali mi wiele czasu. Zawsze ważniejsza była dla nich praca. Taka jest prawda.

Spojrzałam na zegarek stojący na mojej szafce nocnej. Dochodzi 23, dlatego wyjęłam z szafy jakieś ubrania, w których mogę spać i poszłam do łazienki.

Letnie krople wody szybko spływały po moim ciele. Potrzebowałam tego. Tym sposobem wszystkie negatywne emocje spłynęły ze mnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nalała na dłoń sporą ilość płynu wiśniowego i dokładnie umyłam całe ciało i włosy także wiśniowym szamponem. Cóż poradzę na to, że kocham wiśnie.

Wyszłam z zaparowanej kabiny i dokładnie wywarłam ciało i włosy. Ubrałam " piżamy" i umyłam zęby, po czym poszłam do swojego pokoju.

Położyłam się w swoim miękkim łóżku i już po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Kolejny dzień

Budzik zadzwonił o 10. Pff...bez budzika zapewne wstała bym o 11. Jęknełam głośno i wyszłam z pod ciepłej kołdry.

Zeszłam na dół po białych, lśniących schodach i weszłam do ogromnej, biało- bordowej kuchni. Otworzyłam szarą lodówkę i wyjęłam z niej mleko i jajka, z szafki wyjęłam mąkę i inne składniki. Po 15 minutach śniadanie było gotowe. Podeszłam do dużej wyspy kuchennej i dopiero teraz zauważyłam na nim liścik. Wzięłam go do ręki i zaczęłam czytać.

" My musieliśmy być na lotnisku o 6 , dlatego prawdopodobnie na miejscu będziemy ok. 12. Pieniądze przestałam Ci na konto.
Mama i tata xx. "

Zabrałam się do jedzenia sniadania, które szybko pochłonęłam.

Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam włosy. Podeszłam do białej szafy z zamiarem wybrania ubrań. Miałam duży dylemat. Pewnie wszyscy będą ubrani na czarno, nie chce się wyróżniać. Wybrałam więc czarną, rozkloszowaną spódniczkę przed kolano i czaraną bokserkę z nadrukiem białego krzyża, którą wyciągnełam w spódniczkę. Do tego czarne converse. Zwykpe się tak nie ubieram, to nie moja bajka, ale nie chcę się wyróżniać. Włosy zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam bardzo delikatny makijaż.

Po chwili usłyszałam samochód podejrzewający pod mój dom. Wyszlam z domu zaliczając drzwi. Czas na dwie godziny męki!

Here and Now || A.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz