Thirteen.

493 35 1
                                    

Zbliżała się ciemna noc, a ja i Justin nadal włóczyliśmy się po mieście. Nie mieliśmy dosyć swojej obecności, ani chodzenia bezustannie po okolicy.
- Powinniśmy wracać. - westchnęłam, sięgając do kieszeni po telefon.
- Która godzina? - chłopak objął mnie w talii i nachylił się nad moim policzkiem.
- Późna. - odkręciłam głowę w jego stronę, ocierając swoimi ustami o jego.
Blondyn mruknął cicho, zatrzymując nas na środku ruchliwego chodnika, aby musnąć krótko moje wargi.
- Jeszcze zaplanowałem jedno miejsce. - szepnął, ujmując moją twarz w ciepłe dłonie, zaraz po skończeniu pocałunku.
Ruszyłam więc posłusznie przy jego boku, a już po kilku minutach znaleźliśmy się pod ciemnymi drzwiami, nad którymi wisiał neonowy szyld: "Paradise".
- Czy to jakiś gay-club? - zaśmiałam się, kiedy Justin wpuścił mnie przodem do pomieszczenia, w którym na samym wejściu głośna muzyka obijała się o ściany.
Było tutaj bardzo klimatycznie. Powitała nas ciemność rozświetlana czerwoną barwą światła, bijącego od pięknych żyrandoli.
- Mamy jutro szkołę. - gdy Jay położył na moich biodrach swoje ręce, krzyknęłam w stronę jego ucha, aby dobrze mnie usłyszał.
- Pieprzę to. - uśmiechnął się zadziornie, prowadząc mnie w stronę baru. - Na co masz ochotę?
- Cola? - popatrzyłam niepewnie na zdziwioną twarz blondyna.
- Chyba jako dodatek do whisky. - puścił mi oczko i ostatecznie sam wybrał mi napój, który dostałam w ładnie ozdobionej szklance.
Nie spieszyliśmy się z opróżnieniem naszych szkieł, ale kiedy już skończyliśmy, energicznie wyszliśmy na parkiet wtapiając się w tłum imprezowiczów. Minęła godzina, a my nadal szaleliśmy w klubie, zamiast wrócić do naszych przyjaciół, którzy dzwonili do nas milion razy. Niestety, minęło trochę zanim zorientowaliśmy się, że nasze telefony oszalały od powiadomień. Nie nastąpiło to jednak teraz. Teraz Justin poszedł zamienić z barmanem kilka słów, a na koniec dostał do ręki niewielki kluczyk.
- Co to jest? - zapytałam, kiedy mój towarzysz wrócił do mnie na kanapę.
- Mała niespodzianka, chodź. - skinął głową w stronę schodów prowadzących na balkony.
Nie byłam pewna co do jego propozycji, jednak ruszyłam za nim. Przecisnęliśmy się bokiem do kolejnych stopni prowadzących na następne piętro. Tam muzyka była stłumiona, więc ledwo można było zrozumieć słowa piosenek puszczanych przez DJ-a. Tak samo, zmienił się kolor świateł na granatowy. Trzymałam Justina mocno za rękę, gdy szliśmy przez wąski korytarz z wieloma pokojami.
- Co my tu robimy? - nie potrafiłam ukryć mojego zestresowania.
- Wszystko w porządku, skarbie, nie musisz się bać. - szepnął otwierając drzwi z numerem 29.
Znaleźliśmy się w jakiejś sypialni, tutaj oświetlenie ponownie wróciło do czerwieni, jednak bardzo głębokiej, więc ledwo widzieliśmy swoje twarze. Na środku długiej ściany stało łóżko, po drugiej stronie barek z alkoholami.
- Nie podoba mi się tu. - wycofywałam się do wyjścia, słysząc w mojej głowie dziwne głosy, które nie dręczyły mnie już od początku dnia.
Emily musiała być w pobliżu.
- Hailey... - Jay podszedł spokojnie przypierając mnie do chłodnej ściany. - Jesteśmy tutaj żeby się zrelaksować.
Jego wilgotne wargi jeździły po mojej szyi, co przyprawiało mnie o przyjemny dreszcz.
- Justin! - jęknęłam, gdy do jego pełnych ust dołączył język.
Nie było to koniecznie z podniecenia, ponieważ kilka metrów za nami, w rogu stał rozwścieczony demon.
- Justin, przestań, ja nie żartuję! - głos mi się załamywał, gdy widziałam jak zza pleców ducha wyłania się nóż.
- Wiem, że tu jest. - zagryzł delikatnie płatek mojego ucha. - Robię jej na złość.
Patrzyłam na Emily, której oczy napełniły się krwawymi łzami w momencie, gdy zostałam pozbawiona bluzki.
- Nie rób tego. - błagałam płacząc.
- Nic nam nie zrobi, jest bezsilna kiedy jestem przy tobie. - uspokajał mnie. - Mnie nie zabije.
- Nie byłabym tego taka pewna! - duch rzucił ostrym nożem w ścianę tuż przy naszych głowach i zniknął.
Odkręciliśmy się gwałtownie w stronę broni.
- Jesteś głupi! Mogliśmy zginąć! - wykrzyczałam odpychając blondyna od siebie jak najdalej.
- Ale nic nie zrobiła! - zaśmiał się, jakby jej zemsta miała być śmieszna. - Ona mnie kocha, nie zrobi mi krzywdy.
- Ale mi tak!
- Nie, kiedy cię chronię. Nic nie rozumiesz...
Wkurzona założyłam na siebie t-shirt i usiadłam na łóżku.
- Hailey, nie denerwuj się, wszystko będzie dobrze. - Bieber położył mnie na wygodnym materacu tuż obok siebie.
- Nie będzie. - pociągnęłam nosem. - Zabiła Sam, zabije nas wszystkich!
Wtedy w końcu usłyszeliśmy jak nasze telefony dzwonią. Justin odebrał pierwszy, dzwonił Thomas.
- GDZIE WY DO KURWY JESTEŚCIE? - wydarł się na cały głos, tak, że nawet ja go słyszałam, a nie byłam blisko Biebera.
- Nigdzie, czego chcesz?
- TU SIĘ DZIEJĄ OKROPNE RZECZY, NIE WIEMY CO ROBIĆ, WSZYSCY PANIKUJĄ!
Wstałam do przestraszonego chłopaka, który zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
- Ale co?! Wytłumacz mi! - widziałam, że i on zaczynał panikować.
W odpowiedzi dostaliśmy głośne krzyki, mocne uderzenie jakiegoś ciężkiego przedmiotu i dźwięk rozłączonego połączenia.
- Justin! Musimy tam wracać. Emily! - rzuciłam krótkimi hasłami i wybiegłam jako pierwsza.
Nie mieliśmy czasu, żeby czekać na autobus, więc złapaliśmy pierwszą wolną taryfę i pojechaliśmy do akademika. Z zewnątrz panował spokój, ale to mogło być tylko pozorne wrażenie.
- Wejdę pierwszy, masz się trzymać mnie, rozumiesz?! - Bieber w końcu chyba zrozumiał, że moje bzdury, okazały się prawdą.
Weszliśmy do budynku ocierając się o ściany. Cisza... Popatrzyłam ze łzami w oczach na blondyna, który ostrożnie, w skupieniu, badał wzrokiem otoczenie. Jedyne co było słychać to powstrzymywanie naszych ciężkich, po biegu, oddechów. Zagryzłam mocno wargę, gdy dostałam od Justina znak, że możemy iść dalej. Postawiliśmy pierwsze kroki na schodach cały czas trzymając się blisko siebie i ściany. Zauważyłam, że w dłoni chłopaka lśni scyzoryk. Nagle rozbrzmiał głośny trzask deski, na której stanęłam.
- Kurwa. - szepnęłam, przy okazji dając upust łzom.
Pokręciłam przecząco głową do chłopaka, który przyłożył palec do ust. Odczekaliśmy minutę i ponownie ruszyliśmy schodami w górę. Zrobiliśmy tylko jeden krok... poczułam silny uścisk dłoni na moim nadgarstku. Okropną ciszę przerwał mój płacz połączony z głośnym, błagalnym krzykiem, gdy ktoś znosił mnie niewygodnym sposobem do podziemi. Justin chciał się rzucić na ratunek, widziałam to przez łzy, ale ktoś zatknął mu usta od tyłu i zabrał go na górę.

JUSTIN

Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłem zareagować na to co stało się Hailey. Krzyczałem głośno jej imię, biegłem w jej stronę, ale za mną zjawił się Chester, który wciągnął mnie na górę i uciszył. Zamknąłem się, ale tylko na chwilę. Kiedy w całym budynku wróciło światło, wszyscy wyszli ze swoich kryjówek z prowizoryczną bronią. Ja siedziałem na podłodze z podkulonymi nogami, a w głowie cały czas miałem błaganie o pomoc mojej dziewczyny, która została zaciągnięta siłą w zupełnie innym kierunku. Byłem nienaturalnie spokojny, czekałem aż emocje wybuchną.
- Justin, musimy wracać do siebie! Ogłosili alarm! - byłem tak zamyślony, że nawet nie usłyszałem głośnego wycia syreny.
Podniosłem się gwałtownie i pobiegłem za kumplami do naszego pokoju, gdzie zamknęliśmy się na klucz.
- UWAGA, UWAGA! WSZYSCY MIESZKAŃCY AKADEMIKA MAJĄ ZAKAZ WYCHODZENIA ZE SWOICH POKOI. POWTARZAM, WSZYSCY MIESZKAŃCY AKADEMIKA MAJĄ ZAKAZ WYCHODZENIA ZE SWOICH POKOI. JUTRO Z SAMEGO RANA NA TERENIE NASZEJ UCZELNI POJAWIĄ SIĘ POLICJANCI, KTÓRZY BĘDĄ BADAĆ TE PODEJRZANE ZAJŚCIE. PROSIMY ZACHOWAĆ SPOKÓJ, WSZYSCY JESTEŚCIE BEZPIECZNI!
- Yes, yes, yes! - pełen radości Thomas położył się zrelaksowany na łóżku.
- Co cię tak cieszy?! Nie rozumiesz, że wszyscy możemy, kurwa, zginąć?! - wydarłem się na przyjaciela, który nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.
- Ale to znaczy, że jutro nie ma zajęć!
Teraz zaczynałem rozumieć obawy Hailey. Miała rację, Emily istnieje... znaczy, jej duch jest tutaj, żeby się na nas mścić. Co prawda nie mogłem jej dostrzec tak jak ona, ale słyszałem jej głos, jej uwodzący mnie głos. Nie spodziewałem się, że naprawdę moja miłość do jej przyjaciółki sprawi, że będzie chciała zabić wszystkich naszych znajomych. Nie miała odwagi zrobić tego, gdy żyła, więc robi to zza światów... Jedno jest pewne, nie poddamy się bez walki. Ale przecież nie powiem wszystkim, że to Emily nas straszy, bo uznają mnie za idiotę. Muszę zrobić to sam, a tak naprawdę, muszę zrobić to z Hailey. Zaczęliśmy piekło, to również je skończymy. Tylko najpierw, muszę ją odnaleźć...

[UN]FRIENDLY GAME  II  JBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz