1

79 12 16
                                    

- Nathan? Co ty tutaj robisz?! - Wrzasnęłam, kiedy tuż po przebudzeniu się zobaczyłam bruneta siedzącego na krześle naprzeciw mojego łóżka. Podniosłam się i podciągnęłam kołdrę pod szyję, zasłaniając ciało dość szczelnie. Sykes westchnął i odchylił się lekko, masując dłońmi swoje kolana.

- Miałem do ciebie przyjść. - Odparł lekko zrezygnowany. Nigdy taki nie był. Pełen... Współczucia? Zadumy? Smutku?

- Ale jest jeszcze wcześnie... - Odparłam i zaniemówiłam. Chłopak nie chciał lub może nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy. Nachyliłam się ku niemu i złapałam jego dłonie w swoje ręce. - Nathan? Co się stało?

Sykes podniósł na mnie smutne spojrzenie. Przez chwilę zastanawiał się, co tak naprawdę ma mi przekazać. Westchnął i pogłaskał mnie po głowie.

- Twoja mama nie żyje, Sharon. - Odparł. - Przykro mi.

Czekałam, aż sykesowa warga choć drgnie, wyciągając się w ledwo widocznym uśmiechu. Nie ważne, jak wtedy wyglądałam. Stałam nad przepaścią, którą były potwierdzające straszną informację słowa mojego przyjaciela. Po chwili w nią wpadłam. To był koniec wszystkiego. Twoja mama nie żyje, twoja mama nie żyje, twoja mama nie żyje... Te cholernie cztery słowa tworzyły najpotworniejsze zdanie, jakie usłyszałam w życiu. Kobieta, której zawdzięczałam wszystko. Która dała mi wszystko. Która poświęciła wszystko, by wychować mnie na dobrego człowieka. Która nigdy nie straciła we mnie wiary.

Moje życie w jednej chwili straciło sens.

- Jak? - Zapytałam nawet nie wiem, po jakim czasie. Dla mnie tamta chwila trwała wiecznie.

- Wylew. Twój tata kazał mi przekazać, że dzwonił do ciebie już po wizycie lekarza. - Mówił spokojnie Nathan, a ja przestałam już na niego patrzeć. - Nie obwiniaj się, Shar. Nie mogłaś nic zrobić.

Podniosłam głowę. Miałam mocno zaszklone oczy, a łzy nie chciały płynąć.

- Miałam ją odwiedzić w następnym tygodniu, Nathan. Miałam jej powiedzieć o nominacji do nagrody najlepszego aktora roku. Miałam jej powiedzieć, że to wszystko dzięki niej. Miałam jej, do cholery, to wszystko powiedzieć, ale nie zdążyłam, bo wolałam być setki kilometrów od domu i zgarniać forsę, zamiast podziękować za wszystko i powiedzieć ostatni raz, że była, jest i zawsze będzie dla mnie najważniejsza i że cholernie ją kocham, rozumiesz?!

Nathan wszystko zrozumiał. Znał mój ból. Prawdopodobnie teraz przypomniał sobie to uczucie, gdy umierał jego dziadek. Wiedział, że najlepiej zrobi, gdy będzie milczał. A mnie o wiele bardziej przytłaczała ta cisza wokół, niż gdyby miał teraz na mnie krzyczeć, jak potworną córką byłam.

Nathan westchnął. Puścił moje dłonie i wstał, a ja obserwowałam każdy jego krok, jaki przemierzał. Chłopak uchylił kawałek mojej kołdry i schował pod nią ciało, układając się obok mnie. Nieistotne dla niego było, czy byłam naga, czy nie. Po prostu schwytał moją głowę w swoje dłonie i ułożył ją sobie na klatce piersiowej. Wciągnęłam nos niczym małe dziecko i przekręciłam się ma drugi bok, twarzą do Nathana. Popatrzyłam na niego z cierpieniem w oczach, co po chwili zauważył i spojrzał mi w źrenice. Jego tęczówki były wtedy zielono-niebieskie, co mogło oznaczać smutek. Po chwili zakrył je powiekami i ucałował mnie w sam czubek głowy. Objął mnie i jedną dłonią począł smyrać gołą skórę za moim ramieniu.

- Nie zostawię cię, Shar. Tak jak ty nigdy nie zostawiłaś mnie. Obiecuję, że przetrwamy to razem.

Kiwnęłam jedynie głową, nic nie mówiąc. Zgodziłam się, a mój przyjaciel zrozumiał ten gest idealnie. Wciąż to do mnie nie dochodziło. Mama była tak żywa w moich wspomnieniach. Pamiętałam ją jeszcze nawet jako młodą, cieszącą się życiem kobietę. Zdecydowanie zbyt szybko odeszła. Świat jej potrzebował. Ja jej potrzebowałam. Nie dam sobie bez niej rady. Bez jej miłości. Bez jej wiary we mnie. Bez jej radości, gdy się cieszyłam. Bez jej smutku, gdy było mi źle. Bez jej troski i opieki. Bez jej obecności. Bez niej.

Together [5SOS, JAYTHAN, RF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz