Wstałam i powędrowałam ku kuchni. Nath nawet nie próbował mnie zatrzymać. Otworzyłam drzwiczki lodówki, z której buchnął mi na twarz powiew zimnego powietrza. Lustrując wszystko, co się w niej znajdowało, wyjęłam z niej o dziwo jeszcze świeży kawałek pizzy. Od razu nastawiłam mikrofalę i zamknęłam lodówkę.
Wpatrywałam się w jedzenie zza szybki. Nathan nie wiedział, co mówił. To nie była moja pierwsza przyjaźń przez internet. Życie nauczyło mnie, by nie ujawniać się zbyt wcześnie. Poprzednie 'przyjaciółki' zaczęły wykorzystywać naszą znajomość, ponieważ byłam sławna. Nie oszukujmy się, tym razem chciałam sprawdzić, czy ludzie kochają mnie, czy moje pieniądze. Ale Sykes tego nie pojmował. Sądził, że wie wszystko o show biznesie. Fakt faktem, że był kiedyś piosenkarzem, ale poddał się i wiedzie normalne życie. Choć czasami jeszcze zdarza się, że ludzie chcą robić sobie z nim zdjęcie. Ale to nie świadczy, że zjadł wszystkie rozumy i wie więcej ode mnie. Po prostu na razie jeszcze się nie ujawnię i koniec.
Pikanie zakończyło okres czekania. Zabrałam swoje jedzenie na talerzyku i zaniosłam je na stolik do sypialni. Nathan, który wciąż leżał na moim łóżku, obserwował bacznie każdy jeden mój ruch. A ja spokojnie usiadłam sobie na krzesełku i zabrałam się do jedzenia. No co, gdyby chciał, to mógł powiedzieć, czy coś. A tak to nic.
- A co z pogrzebem? Też masz zamiar go olać? - Zapytał z lekką złością w głosie.
- Daj mi spokojnie zjeść. - Przewróciłam oczami. Jednak chłopak najwidoczniej nie miał najmniejszego zamiaru odpuszczać. Poprawił się i odbił plecami od północnej ściany mojego łóżka, przesuwając się ku jego krawędzi i spuszczając nogi na podłogę.
- Nie unikniesz tego tematu, Parker. Wypadałoby, żebyś na nim się jednak pojawiła. - Stwierdził, krzyżując ręce na piersiach.
- Co ty nie powiesz, Sykes. - Odparłam z pełną buzią, akcentując jego nazwisko w identyczny sposób, co on moje. - Rzuć mi mój telefon.
Odwróciłam się w jego stronę i wytarłam rękawem buzię. Wyciągnęłam dłonie w jego stronę, a chłopak niespecjalnie chętnie uniósł lekko swoje cztery litery, wyciągając ze spodni mój telefon. Yyyyy... Co on z nim robił? Już się zamachnął, a ja przygotowywałam się do jego złapania, gsy nagle...
- A nie boisz się, że coś złego stanie się twojemu bubusiowi? - Zakpił chłopak. Wypowiadając te słowa, wykrzywiał swoją twarz i najwyraźniej próbował mnie naśladować, ale nie oszukujmy się. Moja twarz wygląda wtedy lepiej.
- A spróbuj zrobić mu krzywdę, to wylądujesz w szpitalu. - Zagroziłam palcem chłopakowi.
Nathan westchnął. Wiedział, że byłam do tego zdolna. Kochałam go jak przyjaciela, ale mój telefon był dla mnie tak samo ważny, jak dla innych dziewczyn kosmetyczka, czy coś. Sykes rzucił urządzenie wprost do moich rąk i wylądował zadkiem ponownie na moim łóżku.
- Nie rozumiem cię, Shar. - Popatrzył na mnie, jakby chciał prześwietlić mi duszę. - Normalni ludzie rozpaczaliby na twoim miejscu stratę cholernie ważnej osoby, a ty żresz pizzę i grzebiesz w telefonie.
- To co ja mam twoim zdaniem zrobić?! - Krzyknęłam zdenerwowana, rzucając telefonem na stolik i wstając z krzesła.
- Moim zdaniem? Przydałoby się jechać na pogrzeb twojej mamy, Sharon. I nie ma, że boisz się trupów, czy coś w tym stylu. Tylko tak możesz pożegnać ją ostatni raz, do cholery! - Unosił się również na stojąco mój przyjaciel. Miał rację. Miał tą cholerną rację.
- A co z produkcją? - Skrzyżowałam ręce na piersiach i czekałam na argumenty ze strony chłopaka. - Myślisz, że tak łatwo było załatwić tą rolę, żeby teraz od tak po prostu rzucać wszystko w cholerę?

CZYTASZ
Together [5SOS, JAYTHAN, RF]
FanfictionCzy zastanawiałeś się kiedyś, kim tak naprawdę jest osoba, z którą tak nieustannie komunikujesz się wirtualnie? Internet skrywa wiele tajemnic. Sprawia, że możemy być innymi ludźmi. Często pozwala podawać się za kogoś zupełnie innego. Zrzesza ludzi...