Choroba

1.4K 163 48
                                    

Wczoraj zapomniałam Wam dodać rozdział więc dzisiaj będą dwa :) 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Gdy się ocknąłem, czułem coś ciepłego przy sobie. Lekko zdekoncentrowany otworzyłem powoli powieki i zobaczyłem obok siebie czarne włosy. Poderwałem się gwałtownie i od razu tego pożałowałem, zakręciło mi się w głowie i niemal bezwładnie opadłem z powrotem na futon. Jęknąłem i przytknąłem dłoń do gorącego czoła.

-Nie wstawaj... jesteś osłabiony.

Usłyszałem zaspany, tak dobrze znany mi głos. Moje serce znów zaczęło obijać się o żebra, robiąc tak głośne doki-doki, że miałem wrażenie, iż słychać to w całym pokoju. Spokojne, ciemne oczy patrzyły na mnie, a przyjemnie ciepła dłoń o długich, smukłych palcach odgarnęła kosmyki moich żyjących własnym życiem rudych włosów i przylgnęła na kilka sekund do mojego czoła.

-Wciąż masz gorączkę. Zaczekaj, przyniosę ci termometr. Ach, no i... rozmawiałem wczoraj z twoją mamą. Zostajesz tu, póki nie wydobrzejesz.

Powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu i wstał. Gdy tylko wyszedł, zamknąłem piekące powieki i skuliłem się. Wszystko mnie boli... czuję się paskudnie! Rzadko choruję, a tu proszę! Taki niefart... Zaraz potem usłyszałem szuranie otwieranych drzwi i ciche kroki. Właściciel mieszkania usiadł na łóżku, a sprężyny ugięły się pod jego ciężarem.

-Możesz włożyć sobie termometr pod pachę?

Zapytał cicho. Otworzyłem powoli oczy i sięgnąłem po podawane mi urządzenie. Wetknąłem je pod pachę i znów się skuliłem, a ciepła dłoń delikatnie głaskała mnie po głowie.

-Gdzieś ty się tak załatwił?

Zapytał, ale ja tylko potrafiłem wzruszyć ramionami. Nie mam pojęcia, jakim cudem tak się pochorowałem. Usłyszałem ciche pikanie i uchyliłem lekko powieki, by podać mu termometr. Zmarszczył brwi odczytując temperaturę mojego ciała.

-39.5. Jak do wieczora ci nie przejdzie, będę musiał dzwonić po pogotowie.

Oznajmił i odłożył urządzenie na szafkę nocną, biorąc z niej kubek z parującym napojem i podał go mi.

-Masz. To herbata.

Wstałem powoli i upiłem łyk, a po chwili Kageyama-kun podał mi jakąś tabletkę.

-To na gorączkę. Zrobisz się po tym senny ale powinno pomóc.

Skinąłem głową i zażyłem leki. Wcisnąłem w sobie resztę herbaty i oddałem przyjacielowi kubek. Położyłem się i zawinąłem kołdrą w kokon. Zacisnąłem mocną powieki.

-Przepraszam...

Wyszeptałem, usłyszałem ciche mruknięcie.

-Znów sprawiam kłopot...

Wyjaśniłem i tym razem odpowiedziało mi ciche prychnięcie, po czym ktoś pstryknął mnie w czoło.

-Nie opowiadaj głupot.

Stwierdził tylko i wyszedł, zostawiając mnie samego, a ja znów pogrążyłem się w ciemności i na kilka godzin - umarłem.

Stwierdził tylko i wyszedł, zostawiając mnie samego, a ja znów pogrążyłem się w ciemności i na kilka godzin - umarłem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gdy się obudziłem, zauważyłem przyjaciela siedzącego przy biurku. Obróciłem się i chyba to usłyszał, bo odwrócił się w moją stronę.

-Jak się czujesz?

Zapytał, a ja spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się na tyle, na ile mogłem.

-Nie najgorzej.

Odparłem. Czarnowłosy wstał i podszedł do mnie, po czym znów usiadł na skraju łóżka i jego duża dłoń badała temperaturę mojego ciała, spoczywając na moim czole. Zamknąłem oczy, moje serce i jego doki-doki znów brzmiało w całym pomieszczeniu, a przynajmniej w moim mniemaniu. Dłoń zniknęła.

-Zmierz temperaturę.

Rozkazał, a gdy otworzyłem oczy zauważyłem, że Kageyama-kun podaje mi termometr. Chwyciłem go i znów umieściłem pod pachą, owijając się kołdrą.

-Wciąż ci zimno?

Zapytał, a ja spojrzałem na niego.

-Trochę.. ale już nie tak bardzo.

Odparłem, i zdało mi się, że odetchnął z ulgą. Termometr zapikał cicho a ja wyjąłem go i podałem chłopakowi nade mną.

-37,6. Lepiej. Zaraz przyniosę ci herbatę i leki i do rana powinno ci przejść.

Powiedział, patrząc na mnie uważnie. Odłożył urządzenie na szafkę i spał.

-Kageyama-kun? Będziesz ze mną spał?

Wypaliłem, ale nie wydało mi się to w cale nienaturalne. Prychnął cicho.

-Oczywiście że tak, a niby gdzie mam spać? Głupek.

Stwierdził i wyszedł. Uśmiechnąłem się pod nosem. Wciąż słyszałem, jak moje serce robi doki-doki. Zamknąłem oczy i niemal przysnąłem, ale na szczęście Kageyama-kun nie miał problemów z dobudzeniem mnie bym zażył leki i wypił herbatę.

Ostatnie, co pamiętam, to moje ciało wtulające się w ciepłą klatkę piersiową Tobio i próbujące się ogrzać. Po tym znów pochłonęła mnie ciemna otchłań.

Doki-dokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz