Rozdział 4

22 9 7
                                    

Dziś po pracy umówiłem się z przyjaciółmi na kawę w pobliskiej kawiarni. Z racji tego, że znajdowała się niedaleko mojego miejsca pracy, postanowiłem wstąpić jeszcze do sklepu, robiąc małe zakupy. Lodówka powoli się opróżniała, a ja chciałem jak najbardziej pomóc chłopakom. Planowałem wyprowadzić się z ich mieszkania ale ustaliliśmy, że po prostu będę dokładał się do czynszu. Tak każdemu z nas wychodzi taniej i mamy więcej pieniędzy na inne rzeczy.

Wszedłem do supermarketu, od razu biorąc do ręki koszyk. Postanowiłem ugotować na kolację spaghetti, więcej nie potrafię. Niestety gotowanie nie jest moją mocną stroną. Teraz zastanawiam się, jak ja przeżyłem te kilka lat, zdany tylko na siebie i swoją kuchnię.

Przechadzałem się kolejnymi alejkami, wciąż szukając sosu. Makaron i przyprawy leżały już na dnie koszyka, czekając na to by za nie zapłacić. W końcu trafiłem na półkę, na której było przynajmniej pięć różnych sosów do spaghetti.. zastanawiałem się nad Meksykańskim i Bolonese. W końcu stwierdziłem, że do tych wszystkich przypraw, lepiej będzie pasował ten pierwszy. Wziąłem więc dwa słoiki, o mało ich nie zbijając. Na szczęście bezpiecznie wylądowały w koszyku.

Postanowiłem pójść po wodę i soki, ponieważ w domu kończyło się nie tylko jedzenie, ale i napoje. Nie było to daleko, ponieważ tylko dwie alejki dalej. Idąc w tamtą stronę zobaczyłem chłopaka, mniej więcej w moim wieku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że w tamtym momencie wkładał coś do kieszeni. Ewidentnie był to produkt ze sklepu, który niewątpliwie nie został kupiony. Szybkim krokiem ruszyłem w tamtą stronę, aby z nim porozmawiać. Kiedy byłem już blisko, klepnąłem lekko jego ramię, na co automatycznie się odwrócił. Pociągnąłem go na bok tak, abyśmy nie byli w zasięgi słuchu ludzi.

- Dlaczego to zrobiłeś? - spytałem od razu przechodząc do rzeczy. Chciałem wiedzieć jaki jest powód tego, że kradnie. Może uda mi się mu jakoś pomóc, kto wie.

- Ale co zrobiłem? O co ci chodzi człowieku? - zaczął się szarpać i chciał odejść na co mu nie pozwoliłem. Nie chciałem, by pomyślał, że życzę mu źle, jednak nie toleruję kradzieży. Kiedyś sam próbowałem to zrobić i prawie zostałem przyłapany. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że muszę poradzić sobie inaczej. Chcę mu uświadomić, że na pewno ma inne wyjście.

- W takim razie pokaż kieszenie - powiedziałem pewnie, a chłopak wyraźnie pobladł. W tamtym momencie moje podejrzenia potwierdziły się, a ja nie miałem wątpliwości co to tego, że chciał coś ukraść. Było mi go żal, sam przeżywałem ciężkie chwile, ale kradzież nie jest rozwiązaniem. - Chodź, zapłacę ci za to. I nie bój się, nie powiem nikomu. - zaoferowałem, na co on wytrzeszczył oczy, jakby nie wierzył w to co usłyszał. Uśmiechnąłem się lekko, kiedy wyjął z kieszeni batonik. Zabrałem go od niego, idąc po napoje.

Nieznajomy pomógł mi wyjąć rzeczy z koszyka i rozkładać na taśmie. Nie trzeba było być filozofem by zobaczyć, że stara się odwdzięczyć za tą drobnostkę. Zapłaciłem za wszystko i dałem produkt chłopakowi. Podziękował cicho, a ja po raz kolejny tego dnia się uśmiechnąłem. Czasem wystarczy tak niewiele, by pomóc innym. Myślałem, że chłopak pójdzie w swoją stronę, jednak on odprowadził mnie do mojego samochodu. Kiedy zapakowałem wszystko do bagażnika i chciałem podjechać pod kawiarnię, niespodziewanie się odezwał.

- Jestem Michael - powiedział, wyciągając nieśmiało rękę w moją stronę. Kąciki moich ust, od razu powędrowały w górę bo czułem, że chce mi powiedzieć coś jeszcze.

- Calum - uścisnąłem jego dłoń, lekko nią potrząsając.

- Bo j-ja.. - zaczął nieśmiało, na co kiwnąłem delikatnie głową, dając znak by kontynuował. - jak mogę ci się za to odwdzięczyć? - wyjął powoli z kieszeni swojej bluzy batonik, który mu kupiłem i spuścił na niego swój wzrok.

- Obiecaj, że więcej tego nie zrobisz. To do niczego nie prowadzi, uwierz mi. - odpowiedziałem po chwili namysłu. Nie chciałem, by został przyłapany przez kogoś innego. Co by było, gdyby ktoś miał inne podejście do takich spraw? Mógłby skończyć w więzieniu, a naprawdę bym tego nie chciał.

- To nie ode mnie zależy... nie robię tego dla siebie - powiedział na jednym wdechu, jakby bał się, że ktoś inny to usłyszy.

Przez chwilę nic nie mówiłem, chciałem dać mu czas, by zebrał odpowiednie słowa. On jednak nie postanowił kontunuować, tylko odszedł rzucając krótkie 'dziękuję'. Zdziwiłem się nieco, ale czego mogłem się spodziewać? Liczyłem, że od razu się otworzy i zdradzi mi jaki jest tego powód? Może to ma jakąś głębszą historię, nie mam pojęcia.

Jadąc do kawiarni ciągle myślałem o czerwonowłosym chłopaku. Coś mi mówiło, że jeszcze się spotkamy. Czułem, że jest inny niż wszyscy, że tak jak ma ja swoją historię, tylko boi się o tym mówić.

Kto ma rację, kto się myli?
Kogo to tak naprawdę obchodzi?
Upadek, wina, ból nadal tu jest
Jestem tutaj sam, w środku tego rozbitego domu, rozbitego domu

××××××××××××××××××××××××××××××××××××

Przepraszam za opóźnienie, ale jakoś nie miałam czasu by skończyć ten rozdział. Osobiście nie jestem zbyt zadowolona, ale dodaję.

Do następnego xx

|mustforget|

Daylight  》Calum HoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz