Przesłuchanie

55 5 1
                                    

Nadeszła sobota. Miałam dużo zadań do nadrobienia z poprzedniego dnia. Dzisiaj miałam też iść do psychologa. Wczoraj, gdy Hub przeczytał wiadomość pod szkołę przyjechała policja. Nie chcieliśmy, by zobaczyli wiadomość, bo mogliby trzymać nas na smyczy, byśmy nie ukradli klucza od szkoły, a to mogłoby uśmiercić BZ'a. Zuzka pospiesznie schowała kartkę do dziupli.Policjant widząc nieprzytomnego chłopca wziął nas do aresztu na przesłuchanie. Wymieniliśmy spojrzenie. Nic nie mogliśmy powiedzieć o Fionie i o ostatnich zjawiskach. Zobaczyliśmy na co jest zdolny  ktoś kto robi nam ten głupi kawał. W komisarjacie były trzy sale do przesłuchań. BZ został odwieziony do szpitala. Pierwsi zostali przesłuchani Hub, Zuzka i Andzia. Zostałam sama. Ściany sal były grube i nie słyszałam o czym rozmawiają. Bałam się o co będą się mnie  pytali i czy skłamiemy tak samo. Bałam się, że domyślą się co mamy zamiar zrobić i, że wtorek będzie datą śmierci BZ'a. Nagle jedne drzwi otworzyły się. Z pokoju wyszła Andzia i wysoka policjantka. Miała błękitne oczy i długie, blond włosy związane w ciasny kok. Wyglądała na miłą osobę. W końcu miała coś wycisnąć z ,,dzieci", a one nie mówią wszystkiego, gdy się kogoś boją. 

-Wejdź.-kobieta spoważniała i otworzyła mi drzwi na całą szerokość. Weszłam ze spuszczoną głową, jakbym zrobiła coś złego, ale mimo wszystko uratowaliśmy BZ'owi życie, które dalej było zagrożone. Skoro winowajca złapał go raz, to mógł to zrobić po raz drugi. Sala była ciemna i niebieska. Znajdowało się w niej tylko biurko, zaświecona lampka i dwa krzesła. 

-Usiądź proszę.- kobieta wskazała mi wolne krzesło i sama usiadła za biurkiem. Poczułam jak ociekam potem. Bardzo bałam się tej chwili. Policjantka otworzyła jedną  z szuflad przy biurku i wyjęła z niej długopis i notes. Gdy go otworzyła przyłożyła długopis do czystej kartki i już była gotowa do pisania, po czym uśmiechnęła się do mnie.

-Jak masz na imię?-zaczęła. 

-Paulina Cherclą.-zanotowała.

-Przez ch?

-Tak.-poczułam, że robi mi się gorąco

-Numery rodziców?

-Mamy to 112 009 123, a taty 987 005 676.-znów zanotowała. Ta sala przyprawiała mnie o dreszcze.

-Jak mają na imię?

-Andżelika Cherclą i Robert Cherclą.-odpowiedziałam.

-Teraz przejdźmy do pytań dotyczących sprawy. Czy chodzisz do Gimnazjum nr 2 im. św. Antoniego w Szambanowie?

-Tak.

-Jak nazywa się poszkodowany?

-Bartek Zgniły.

-Czy go znasz?

-Tak. Chodzi ze mną do klasy.-na razie pytania były proste i zgodne z prawdą. Miałam nadzieję, że tak będzie wyglądać całe przesłuchanie.

-Czy znasz Zuzannę Oświęcimską, Huberta Bednarskiego i Anastazję Pompinistwa?

-Tak. Również chodzę z nimi do klasy.

-W jakim celu spotkaliście się pod szkołą o 16:00?-to pytanie mnie przygniotło. Na pewno pytali o to każdego z nas.

-Eee...-nie chciałam mówić prawdy. Bałam się co powinnam odpowiedzieć. Spojrzałam na sufit planując dalszy ruch  i najwyraźniej zaczęłam się pocić.

-Proszę nie kłamać panienko Cherclą. Będziemy wiedzieć czy mówisz prawdę.

-To było spotkanie towarzyskie.-wybełkotałam. To było pierwsze co wpadło mi do głowy.

-Dobrze. Zwykłe spotkane towarzyskie...-mówiąc pisała w notesie.-Więc dlaczego Bartosz Zgniły został poszkodowany?

-Nie mam pojęcia!-powiedziałam szybko ściskając krzesło.-Anastazja zauważyła go pod drzewem. Nie było go dziś w szkole. A potem zauważyliśmy go przy drzewie. Był nieprzytomny i leżał twarzą w dół...-mówiąc to poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Tu też mówiłam szczerą prawdę.

-Więc jak wytłumaczysz mi nóż leżących przy nogach poszkodowanego?

-Nóż wisiał nad jego brzuchem. Ktoś go przywiązał do drzewa. W momencie, gdy odsunęłam Bartka, nóż spadł na ziemię.-poczułam jak łzy zalewają mi oczy. Jedne kłamstwo sprawiło, że nie musiałam dalej kłamać. Byłam pewna, że się nie domyślą o co chodzi, ale i tak ta myśl sprawiła, że zaczęłam płakać. To się mogło na prawdę źle skończyć.

-Dobrze. Dziękuję. To tyle pytań. Możesz wyjść.-po tych słowach wstałam i wyszłam z sali. Jedyna byłam zapłakana.

-Co ci zrobili?-Andzia natychmiast do mnie podbiegła i przytuliła się do mnie.-Czemu płaczesz?

-Po prostu... To wspomnienie jak BZ...-i zalałam się łzami.

-Powiedziałaś im prawdę? Jak mogłaś świnio?!-Hub zerwał się z ławki i pobiegł w moją stronę. Zatrzymał go policjant.

-Ej! Wera! Obczaj to!-krzykną.-Umówili się!-z gabinetu wyszła policjantka, która mnie przesłuchiwała.

-Czyli, to nam daje pewność, że mówiłaś prawdę.-kobieta spojrzała w moją stronę.

-A co ci mówiła?-spytał policjant, który trzymał Hub'a.

-Że to tylko spotkanie towarzyskie. Chłopak był zwykłym wypadkiem. Ktoś prawie go zabił. Opowiem ci później, ale te dzieciaki możemy odesłać do domu.


Czy to prawda? 2 /ZAWIESZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz