Rozdział 5

2.5K 146 3
                                    

2 dni później.

Od dwóch godzin siedzę w biurze i próbuję się skupić na pracy, lecz na marne. Od samego rana głowa pulsuje z bólu a nos mam zatkany. Nie wiem kiedy, ale musiałam się przeziębić.
Po raz trzeci zaczęłam drukować umowę, ponieważ poprzednie nie były poprawne i odebrałam telefon, który zaczął dzwonić.

-Hayden Peterson, słucham?-przywitałam się, siląc się na w miarę normalny głos.

-Przyjdź do mnie na chwilkę.-usłyszałam głos Jenny.

-Będę za dwie minuty.-odpowiedziałam i odłożyłam słuchawkę.

Wyłączyłam drukarkę, po czym schowałam papiery i skierowałam się do biura szefowej.

-Coś się stało?-zapytałam od razu, gdy weszłam do pomieszczenia.

Tyłem do mnie stała brunetka z rękami włożonymi w kieszenie. Gdy usłyszała mój głos, od razu się odwróciła w moją stronę.
Popatrzyła na mnie a jej brwi się zmarszczyły.

-Hayden, jesteś cała blada.-powiedziała z przejęciem podchodząc w moją stronę.

-Jenny daj..

-Wracasz do domu.-przerwała mi.

-Nic mi nie jest.-westchnęłam.-Zwykłe przeziębienie.

-Jedź do domu i napij się gorącej herbaty, to dobrze ci zrobi.-uśmiechnęła się.

W sumie nie czuję się za dobrze i nic mi dzisiaj nie wychodzi, więc nawet nie widzę sensu siedzenia tutaj.

Spojrzałam na jej twarz, analizując ją całą. Szarooka była tylko 4 lata starsza ode mnie. Jest wysoka, wyższa ode mnie. Dorównuje jej tylko wtedy, gdy założe buty na wysokim obcasie.

Uśmiechnęłam się do niej i odpowiedziałam.

-Dziękuję.-przytuliłam ją, po czym wyszłam z biura.

W mieszkaniu znalazłam się niecałą godzinę później.

Ściągnęłam buty i odłożyłam torebkę na półkę a kluczyki od auta powiesiłam na haczyku.

Poszłam do kuchni, bu wstawić wodę na herbatę i zaczęłam szukać jakichkolwiek tabletek na ból głowy, która nie miała zamiaru przestać pulsować.
Po przeszukaniu wszystkich szafek znalazłam jedynie puste pudełko.

Westchnęłam i usiadłam przy wysepce biorąc między dłonie gorący napój.

Zrobiło mi się zimno i nie dam rady wyjść nawet do głupiej apteki.

Wzięłam kubek do ręki i skierowałam się do salonu.
Usiadłam na kanapie, po czym przykryłam się puchowym, brązowym kocem. Włączyłam telewizję i zaczęłam oglądać film popijając ciepłą herbatę.

Po kilku minutach przerwał mi dzwoniący telefon. Spojrzałam w stronę, gdzie się znajduję i jęknęłam widząc go na drugim końcu pomieszczenia na szafce.

Wstałam, powoli zrzucając z siebie ciepły materiał i podeszłam do mebla. Wzięłam do ręki aparat i zmarszczyłam brwi, widząc "Harry".

-Halo?-powiedziałam zachrypniętym głosem, więc odchrząknęłam i powróciłam na swoje wcześniejsze miejsce.

-Masz inny głos..

-Tak, wiem. Przeziębiłam się.-pociągnęłam nosem.

-Mieliśmy się dzisiaj spotkać.-o kurde.

-Matko, przepraszam cię.-walnęłam się otwartą dłonią w czoło.-Zapomniałam.

-W porządku, masz jakieś leki? Potrzeba ci coś?-zapytał.

-Nie mam żadnych tabletek, ale..

-Zaraz ci przywiozę.-przerwał mi. Dalej jest taki troskliwy...

-Harry..Naprawdę nie trzeba, poradzę sobie.

-Hayden, daj spokój. Chcę tylko pomóc, a ty nie możesz wyjść w takim stanie. Czekaj na mnie, będę za niedługo.

Westchnęłam, lecz na moje usta wkradł się lekki uśmiech. Poprawiłam się i odpowiedziałam.

-Dobrze.-po tych słowach brunet się rozłączył.

Nagle moja głowa zaczęła niemiłosiernie pulsować. Złapałam się za nią, mając nadzieję, że to w jakimś stopniu pomoże.
Po kilku minutach trochę przeszło, lecz nie całkiem.

Wstałam powoli, czując ponownie narastający ból i poszłam do toalety. Załatwiłam swoje potrzeby a potem umyłam ręce.
Wychodząc z pomieszczenia usłyszałam dzwonek do drzwi.

-Cześć.-powiedziałam cicho, gdy je otworzyłam. Przede mną stał Harry. Jego zielone oczy obserwowały mnie całą, loki w totalnym nieładzie, pewnie przez wiatr. Jeansowe, ciemne rurki, zamszowe buty za kostkę i biała koszula z odpiętymi do połowy guzikami.

-Hej.-uśmiechnął się ukazując dołeczki. Są jeszcze piękniejsze.

-Wejdziesz?-zapytałam otwierając bardziej drzwi. Brunet pokiwał głową i wszedł do środka cicho dziękując. Ściągnął buty i poszedł za mną, czyli do kuchni.

-Napijesz się czegoś?

-Ty idź pod koc, ja coś ugotuję.-powiedział kładąc reklamówkę na blacie.

-To nie jest konieczne.

-Ale ja chcę.

-No dobrze.-odpowiedziałam.-Jakbyś potrzebował pomocy, to jestem tu.-wskazałam na salon, do którego zaraz weszłam.

Otuliłam się kocem i oglądałam film, lecz nie mogłam się skupić. Ciągle wracałam wzrokiem do kuchni i myślałam co ja w ogóle robię. Dlaczego on stoi u mnie w mieszkaniu i robi mi jedzenie. Odsunęłam te myśli na bok i poszłam usiąść przy wysepce kuchennej, obserwując poczynania zielonookiego.
Z każdym wykonywanym ruchem jego mięśnie pleców, jak i rąk się napinały, co dawało niesamowity efekt.

Przez te wszystkie lata stał się dużo dojrzalszy, mądrzejszy oraz odpowiedzialny. Już nie jest tamtym nastolatkiem, który mógłby chodzić codziennie na imprezy i bawić się do upadłego. Nie.. Stał się mężczyzną, który sam na siebie pracuję.

-Patrzysz się.-usłyszałam śmiech chłopaka, przez co na niego spojrzałam. Stał przede mną, oparty o blat z rękami założonymi na piersi. Byłam tak w niego w patrzona i zamyślona, że tego nie zauważyłam.

-Zamyśliłam się.-odpowiedziałam spuszczając wzrok na swoje palce i zakrywając twarz włosami, by choć trochę ukryć zarumienione policzki.

Zauważyłam kątem oka, że Harry zaczął się przybliżać w moją stronę. Chwilę później stał po drugiej stronie wysepki, czyli niecałe pół metra i oparł się o nią.

-Dalej się rumienisz.-szepnął. Od razu mój wzrok poleciał do jego oczu, które były wpatrzone w moje.

Czułam jak czas się nagle zrobił wolniejszy. Wszystko przestało mieć znaczenie, tylko zielone tęczówki przede mną.

Poczułam się jak parę lat temu, gdy byłam w takiej samej sytuacji. Tylko, że wtedy to spojrzenie było inne. Było przepełnione miłością, szczęściem, a teraz nie mam pojęcia czym, lecz wiem, że coś w tym jest. Dalej go kochasz.

Zamrugałam kilka razy, czując jego palce smyrające mój policzek i zdając sobie sprawę co się dzieję, zeszłam z krzesła.
Harry szybko się opamiętał i wrócił do gotowania.

-Zaraz będzie gotowe.-mruknął a ja w odpowiedzi pokiwałam głową.

*
Jedzenie, które mi przyrządził Harry, było przepyszne. Była to zupa, której nazwy nie znam a chłopak nie chciał mi powiedzieć.

Teraz leżymy na łóżku, śmiejąc się z komedii lecącej na ekranie.

Nie wiem, czy robię dobrze, czy nie, ale będę myśleć o tym później. Brakowało mi tego. Jakiejkolwiek bliskości.

It's Just A Job || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz