Rozdział 3

2.7K 140 6
                                    

Otworzyłam oczy, które błagały jeszcze o sen i wyłączyłam dzwoniący od paru minut budzik. Wstałam z ciepłego łóżka, po czym skierowałam się do łazienki, by odświeżyć ciało.

Wzięłam szybki prysznic, myjąc od razu włosy i wyszłam z niego, zakładając czarne, obcisłe rurki, które opinają moje krągłości oraz białą koszulę. Na stopy włożyłam czarne obcasy i zabrałam się za makijaż.

Wysuszyłam włosy i wyszłam z łazienki, po czym weszłam do kuchni, wcześniej biorąc swoją torebkę oraz czarną teczkę z dokumentami. Zrobiłam swoją ulubioną kawę z mlekiem i usiadłam przy wyspie kuchennej, wyciągając papiery.

To dzisiaj zacznę swój projekt z kimś. Dalej nie wiem kim.
Parę dni temu dowiedziałam się, że tym projektem będzie mieszkanie, w jakimś wieżowcu. To będzie trudne zadanie i nie mam pojęcia ile nam to zajmie. Ale jeżeli kogoś mi przydzielili to czuję, że to nie będzie łatwe.

Puste naczynie wrzuciłam do zlewu i wyszłam z mieszkania.

W pracy znalazłam się 20 minut później. Jak zwykle przywitałam się z sekretarką i poszłam do siebie.

Włączyłam laptopa i zabrałam się do pracy.

*

Moje myśli zostały przerwane przez pukanie do drzwi mojego gabinetu. Uniosłam wzrok z ekranu i zawołałam "proszę".

-Przepraszam, że przeszkadzam, ale Pani Pierce prosi do swojego biura.-powiedziała Elizabeth.

-Dobrze, zaraz przyjdę.-odpowiedziałam posyłając jej lekki uśmiech, co odwzajemniła i wyszła.

Uprzątnęłam trochę ze swojego biurka i wyszłam z pomieszczenia.

Przeszłam przec cały korytarz, witając się z innymi pracownikami na tym piętrze, aż w końcu dotarłam do swojego celu.

Otworzyłam szklaną powłokę bez pukania i weszłam do środka. Za biurkiem zauważyłam brunetkę.

Po usłyszeniu kroków, uniosła swoje szare oczy na moją osobę a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

-Chciałaś mnie widzieć.-oznajmiłam siadając na czarnej, skórzanej sofie.

Jenny wstała ze swojego krzesła i usiadła na krawędzi biurka.

-Tak, chciałam ci powiedzieć na temat tego nowego projektu.

-A więc?-uniosłam brwi do góry.

-A więc ten ktoś ma zjawić się tutaj za pół godziny.

-No dobrze, to przyjdę potem.-wstałam z miejsca i skierowałam się do wyjścia.

-Hayden, to przedsięwzięcie jest naprawdę ważne.-usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się powoli i odpowiedziałam.

-Jenny, nie martw się. Postaram się najlepiej jak potrafię.-posłałam jej szczery uśmiech i wyszłam.

*

30 minut później weszłam już dzisiaj ponownie do gabinetu szefowej, ze swoją czarną teczką. Trochę się denerwowałam, ponieważ to będzie moja pierwsza współpraca na temat jakiegokolwiek rynku.

-Jeszcze go nie ma?-zdziwiłam się. Powinien być 2 minuty temu.

-Na pewno zaraz będzie.-odpowiedziała szarooka i w tej samej chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają.

-Jestem, przepraszam za spóźnienie, były straszne korki.-słysząc ten głos stanęłam jak wryta. Pamiętam go jak dziś. Męski z lekką chrypką.
To nie może być prawda..

-Dzień Dobry, jestem Jenna Pierce.-przedstawiła się moja przyjaciółka a ja dalej stałam do nich tyłem. Bałam się. Bałam się, że moje przeczucia okażą się prawdziwe.

-Harry Styles.-po tych słowach poczułam jak w moich oczach od razu zaczęły zbierać się łzy. To niemożliwe.

-Poznaj swoją współpracowniczkę..-głos Jenny został przerwany przeze mnie. Zebrałam się na odwagę i ze łzami w kącikach oczu, powoli się odwróciłam.

-Hayden Peterson.-powiedziałam pewnym głosem. Czas jakby się zatrzymał a mój wzrok od razu poleciał na mężczyznę przede mną. Ubrany w granatowy garnitur z czarnym krawatem i białą koszulą. Na swoich długich palcach, w których trzymał teczkę widniały szare sygnety. Spojrzałam na jego twarz, która z niedowierzaniem wgapiała się teraz we mnie.
Rysy twarzy zrobiły się bardziej widoczne i męskie, zielone oczy, które wtedy aż zabijały blaskiem, teraz były ponure i bez jakichkolwiek uczuć. Włosy, które jak zwykle się kręciły teraz mierzą o nawet dziesięć centymetrów więcej.

Mierzyliśmy się spojrzeniem, nie mogąc uwierzyć w to wszystko. Czułam się jakby ta chwila trwała w nieskończoność.

-W porządku?-zapytała brunetka. Spojrzałam na nią. Wzięłam powoli głęboki wdech i powiedziałam stanowczo, patrząc cały czas w oczy chłopaka.

-Tak.

-Dobrze, to przejdźmy do konkretów.-wskazała na stolik. Ostatnie spojrzenie i odwróciłam wzrok na papiery.

-A więc projekt będzie w centrum miasta. Jest to pensjonat w wieżowcu na 25 piętrze. Mają być dwie sypialnie, kuchnia, dwie łazienki i oczywiście salon.-zaczęła wszystko wskazywać na kartce.-Na zewnątrz ma być jaccuzzi. Możecie sobie to umieścić jak chcecie, to już zależy od was.-spojrzała na nas i ponownie wróciła do kartki.-To już chyba wszystko.

-Ile mamy na to czasu?-zapytałam.

-Najwyżej 3 miesiące.

-Poradzimy sobie.-odezwał się pierwszy raz zielonooki.

-Dobrze, to ja was zostawiam a wy uzgodnijcie sobie wszystko.-uśmiechnęła się w moją stronę Jenny i wyszła.

Zostałam z nim sam na sam. Co mam mu powiedzieć? Przepraszam, ale musiałam? Wcale, że nie. Nie musiałam. Mogłam zostać. Po prostu nie byłam go warta.

Zamrugałam kilka razy i powróciłam do kamiennej twarzy. Podeszłam do biurka po kartki i cały czas czułam na sobie jego wzrok.

-Jutro możemy iść zobaczyć mieszkanie.-oznajmiłam nie patrząc w jego stronę.

-Możemy.-potwierdził kiwając głową i cały czas obserwując moje ruchy, co mnie trochę już wkurzało.

-Mógłbyś się tak nie patrzeć?-zapytałam odwracając się w jego stronę. Wyraz twarzy cały czas miał skupiony, jakby nad czymś myślał.

-Zmieniłaś się.-odparł.

-Wszyscy się zmieniają.-odpowiedziałam i podałam mu jedną z moich wizytówek.-Tutaj masz mój numer.-powiedziałam i wyszłam.

Muszę udawać twardą. Minęło 6 lat. Przecież nie mogę mu się rzucić w ramiona. To jest tylko praca.

*
Weszłam do mieszkania i od razu po moich policzkach poleciały strugi łez. Nie mogłam tego powstrzymać.

Poszłam do łazienki i zrzuciałam z siebie wszystkie ubrania, po czym weszłam pod gorącą wodę.

Moje myśli ciągle były przy Harrym, z przed paru lat.
Myślę, że to było coś czego nie da się przeżyć drugi raz. Oddanie się drugiemu człowiekowi i poświęcenie dla siebie tak ogromnej ilości ważnych rzeczy, było w moim życiu czymś przełomowym.
Zrozumiałam, co znaczy kochać i tęsknić do bólu. Pamiętam początki, te nieśmiałe, kiedy obydwoje się baliśmy.
Zdobyliśmy się na odwagę i zaczęłam żyć. W tamtym momencie czułam, że żyję. Wszystkie chwile które przeżyliśmy, były dla mnie budujące. To dzięki niemu stałam się tym, kim jestem. Stoję tu, gdzie mam być. Każda łza i każdy uśmiech jaki przez niego odczuwałam będzie nie do odtworzenia. Wszystko co potrafiło się dziać między nami w jednym momencie krzyki, łzy a za chwilę trzymał mnie w swoich ramionach i delikatnie przesuwał ręką po moim policzku, by wytrzeć łzę. Budziłam się i zasypiałam z myślą o nim. Sięgałam po telefon i cieszyłam się jak głupia, gdy zobaczyłam wiadomość od niego. Cudownie jest kochać. Pomimo zakończonych chwil, każdą będę wspominać jak coś, dzięki czemu zwyczajnie chciało mi się żyć.

It's Just A Job || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz