#2

41 2 4
                                    

Wstaję z lekkim bólem głowy. I czego tu się dziwić, przecież wczoraj ostro zabalowałem. Urodziny kumpla... I jak tu nie wypić za jego zdrowie? Trzeba było, tylko nikt nie mówił, że za to się tak boleśnie płaci następnego dnia rano. No ale jak się powiedziało "a" to trzeba powiedzieć "b". Wstałem z łóżka i udałem się do kuchni. Ból rozwala mi głowę. Nalewam soku pomarańczowego do szklanki i wypijam jednym duszkiem. Szukam po szafkach tabletek przeciwbólowych. Znajduje je w dolnej szafce, biorę do buzi i popijam wodą. Mam nadzieje, że za kilka minut poczuję ulgę. Niestety nie dane mi jest siedzenie w ciszy, ponieważ ktoś zakłócił moją harmonię dzwoniąc do drzwi dzwonkiem. Niechętnie kieruje się w ich stronę. Gdy otworzyłem drzwi ujrzałem mojego najlepszego przyjaciela Dylana. Stał sobie w mojej bluzie, dresowych spodenkach i klapkach... Ej zaraz...kurwa! On ma moją ulubioną bluzę. Zapierdole go...

- Cześć stary! Niezłego masz kaca - mówi uradowany.

- Ty mnie nawet nie denerwuj i do chuja pierdolonego co ty masz na sobie?!?

- Eeee... Twoją bluzę?

- NO WŁAŚNIE MOJĄ!

- No dobra już oddaję... - poniósł ręce w geście obronnym.

- A tak w ogóle to po co przyszedłeś? - zapytałem spokojniej lecz oschle.

- Przyszedłem sprawdzić czy jeszcze żyjesz, bo niezłe wczoraj zabalowałeś... Masz szczęście, że twoich rodziców nie było w domu, bo wnosiłem cie do łóżka.

- Aż tak źle?

- Stary byłeś najbardziej zajebany na imprezie...

- O kurwa...

No ładnie, dlaczego ja sobie nic nie przypominam? Jedyne co pamiętam to pierwszego drinka. Okazało się jednak, że nie było tak źle. Zajebałem się już po dwóch godzinach od przyjścia z solenizantem i jedyne co robiłem to obijałem się o ściany. Nie zaliczyłem żadnej laski, za co chwała Bogu. Wystarczy, mi ostatnia przygoda z Betty Marshall, królową szkolnych szmat... Na samą myśl o niej chce mi się rzygać, ale nie mam czym. W tym momencie poczułem jak mój brzuch domaga się jedzenia.

- Ej głodny jestem. Zamawiamy coś?

- Dobra, a potem lecimy na basen, bo umówiłem się z Alexem.

- No okej to dzwonie po pizzę.

Zjedliśmy ze smakiem. Poszedłem do pokoju i ubrałem szare dresowe spodenki, bordową bluzkę i do tego czarne fluxy.

- To co idziemy? - pytam schodząc ze schodów.

- No myślałem, że już się nie doczekam twojej osoby.

- No dobra już jestem.

Wychodzimy z domu i bierzemy rowery. Na basen mamy około 20 minut drogi.

- Coś słabo nam idzie ta jazda...

- Bo mamy kaca i brak sił?

- Tak se wmawiaj... przecież to brak kondycji.

Na basenie byliśmy 2 godziny, niby nic ciekawego a jednak mój przyjaciel wyrwał dwie dziewczyny. Ja taki szybki nie jestem (nie licząc seksu z Betty, ale to przez alkohol więc się nie liczy). Poza tym nie widziałem jakiś szczególnie pięknych dziewczyn.

- Widziałeś te dwie blondynki?

- No widziałem. - powiedziałem znudzony.

- Jakie zajebiste. - mówi, gestykulując by pokazać ich "kobiece atuty".

- Dobra już się tak nie podniecaj i się pośpiesz.

- No już idę. - powiedział ubierając koszulkę.

Be mine.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz