Rozdział 4 W pogoni za nieznajomym

175 13 4
                                    

Jeśli są jakieś błędy to przepraszam, poprawię jak tylko dostanę się na kompa.

-Darven...wstawaj. Już świt a ty ciągle leżysz i jęczysz przez sen. Co ci się śniło?-obudził mnie Lester i zaczął zadawać pytania.
-Wszystko mnie boli po treningu Cor Angara, nie dam rady wstać z łóżka...-wymamrotałem cicho.
-Czyli co, Connor i Lenaris nie mają co liczyć na twoją pomoc?
Kiedy przedstawił to w ten sposób nabrałem trochę energii.
-Wiesz jak poruszyć kogoś do działania...-powiedziałem z trudem się podnosząc.
-Przynieść ci jakieś mikstury leczni...
-Nie! Żadnych mikstur od starego zrzędy Kaloma! Dam sobie radę!-przerwałem nowicjuszowi i wstałem na równe nogi.
Kręciło mi się w głowie i miałem trudności z oddychaniem, do tego ręka zaczęła swędzić.
-Cor Kalom czeka na ciebie w laboratorium, masz się tam spotkać ze swoim towarzyszem.
-Kto to będzie?-spytałem łapiąc się za głowę.
-Nie mam pojęcia, może jakiś najemnik z Nowego Obozu.
-Znam jednego, całkiem miły gość. Świetnie rzuca toporem.
-Gorn?
-Znasz go?-spytałem zdziwiony.
-Jesteśmy przyjaciółmi!
-Nowicjusz z Sekty i najemnik z Nowego Obozu?
-Dziwi cię to? Mam też przyjaciół w Starym Obozie. Dwóch cieni i maga ognia.
-Heh, też chciałbym mieć takie kontakty.
-Do tego potrzeba kilku lat w Kolonii.
-Dopóki bariera stoi na swoim miejscu mam mnóstwo czasu na wszystko.
-Jasne, wszyscy mamy go mnóstwo. Bierz miecz i idź do laboratorium, Cor Kalom pewnie już na ciebie czeka.
-Coo...Bez śniadania?-spytałem żartobliwie.
-Przygotowałem ci zapasy na wyprawę, masz je w plecaku. Jest tam trochę jedzenia, wody, mikstur, zwojów i bagiennego ziela.
-Zwoje? Przecież ja nie znam się na magii, i jakim cudem załatwiłeś mi te rzeczy w jedną noc?
-Heh...-Lester podrapał się po karku uśmiechając się przy tym szeroko-Znasz Mordraga z Nowego Obozu?
-Jesteś...niesamowity. Dzięki za wszystko.
-Wróć cały z tej wyprawy. Niech Śniący będzie z tobą.
-Jeszcze się spotkamy, do zobaczenia Lester.
Wziąłem plecak, wychodząc pomachałem nowicjuszowi i udałem się do chaty Kaloma, który jak zwykle prowadził swoje badania.
-Czy ty w ogóle sypiasz?-spytałem i spotkałem się z jego gniewnym spojrzeniem.
-Spóźniłeś się! Twój towarzysz już tu był!
-Czy ON w ogóle sypia!?
Do chaty wszedł Cor Angar zaskoczony moim widokiem.
-Co ty tu robisz, twój towarzysz już wyruszył.
-Ja w przeciwieństwie do niektórych śpię zmęczony treningiem.-powiedziałem patrząc na Kaloma.-Nie wiedziałem, że przyjdzie tak wcześnie, mogłeś odesłać go do chaty Lestera!
-Nie drzyj się, jeśli teraz wyruszysz, spokojnie dogonisz go przy Starym Obozie.
-Po drodze idź do Nyrasa po pancerz.-przypomniał mi Cor Angar.
-Cholera zapomniałem!-wrzasnąłem i wybiegłem z chaty.

Byłem dość szybki jak na swoje zmęczenie po treningu. Szybko wbiegłem do chaty Nyrasa, wziąłem pancerz i podziękowałem. Wybiegając z obozu rozwinąłem zbroję ze skórzanego materiału. Była trochę podobna do płaszcza. Miała kaptur, kołnierz i była lekko przedłużona z tyłu. Lewy rękaw był specjalnie przedłużony, aby zakrywać moją "chorą" rękę.
Miała taki sam kolor jak skóra błotnego węża.
Zarzuciłem ją na siebie i zapiąłem guzikiem pod szyją. Założyłem kaptur i biegłem dalej.

Zatrzymałem się przed bramą Starego Obozu.
-Przecież nawet nie wiem gdzie leży ta kopalnia...-pomyślałem na głos. Kiedy tylko zbliżyłem się do bramy zatrzymał mnie strażnik.
-Stać, nigdy wcześniej cię tu nie widziałem. Czego tu szukasz?
-Zwiedzam, chcę wejść do środka.
-A co możesz zaoferować naszemu wspaniałemu obozowi?
Drugi strażnik stojący obok niego trącił go w łokieć z lekkim przerażeniem oglądając mój ekwipunek.
-Czego!?-warknął strażnik.
-Może lepiej go wpuśćmy?
-Co, boisz się dzieciaka z mieczem dwuręcznym,a ten pancerz? Z czego go zrobiłeś?
-Jest zrobiony ze skóry błotnych węży.-odparłem spokojnie.
To chyba zrobiło na nim wrażenie.
-Gdzie można taki kupić?
-Nie można. Sam musisz upolować 30 węży błotnych i posiekać je na plasterki. Później oskórować i zszyć taki pancerz.
Specjalnie skłamałem z ilością węży błotnych, żeby trochę go nastraszyć.
-Jesteś cholernym potworem...Dobra, możesz wejść.

Od momentu wejścia do obozu podąża za mną jakiś facet w czerwonej zbroi. Na oko ma jakieś 37-40 lat. Czarne włosy związane w kucyk, ciemną cerę i bujny wąs pod nosem. Na plecach ma łuk a przy pasie krótki miecz jednoręczny. Mijałem wtedy arenę, kiedy przyspieszył kroku zacząłem biec. Zatrzymałem się dopiero pod bramą zamkową której pilnował dobrze zbudowany, czarnoskóry mężczyzna w ciężkiej zbroi.
-Hej, wyglądasz na ważniaka, mam pytanie.
-Nie widzisz, że pracuję?-spytał nerwowo.
Rozejrzałem się do okoła.
-Tylko tu stoisz...i patrzysz jak trawa rośnie...
-"Tylko tu stoję!?", tak myślisz!? Chcesz wiedzieć co naprawdę robię!? Pilnuję!! Aby takie łajzy i mędy jak ty nie zbliżały się do Gomeza ani magów ognia!
-Teraz to mnie uraziłeś...-powiedziałem sięgając po miecz.
Ktoś chwycił mnie za rękę, gdy się odwróciłem zobaczyłem tego faceta z wąsem.
-Nie radzę. Chodź ze mną, musimy porozmawiać.
Spojrzałem ostatni raz na faceta spod bramy po czym poszedłem za tym drugim.
Usiedliśmy na ławce przy chacie nie daleko bramy.
-Nazywam się Diego.
-Jestem Darven.
-Pierwszy raz widziałem, żeby ktoś szykował się do walki z Thorusem. To mogłoby się dla ciebie źle skończyć.
-Jak tak na niego patrzę, możesz mieć rację. Nie wiem co we mnie wstąpiło, przepraszam.
-Nic się nie stało, jesteś jeszcze młody, porywczy i impulsywny. Takie rzeczy się zdarzają. Więc, czego szukasz w Starym Obozie?
-Drogi do waszej kopalni. Przysyła mnie Cor Kalom, mam polować na pełzacze.
Diego podrapał się po wąsie.
-Porozmawiaj z Grahamem, to nasz kartograf. Da ci mapę prowadzącą do kopalni.
-Gdzie go znajdę?-spytałem.
Diego wskazał na chatę przy drewnianym murze.
Wstałem z ławki i ruszyłem w stronę chaty Grahama.
-Hej!-zawołał Diego.
Spojrzałem za siebie.
-Pozdrów Lestera, jeśli przeżyjesz polowanie na pełzacze.
-Jasne, wiara w siebie to już połowa sukcesu!

Zatrzymałem się przed chatą, ze środa wydobywały się dziwne odgłosy. Jeden z kopaczy zatrzymał mnie przed wejściem do środka.
-Nie wchodziłbym tam na twoim miejscu.
-Ja na swoim niestety muszę.
-Żeby nie było, że nie ostrzegałem.
W środku panował chaos. Wszystko było porozrzucane po wszystkich zakamarkach domu. Dwaj strażnicy okładali kopacza, prawdopodobnie tego, którego szukałem.
-Przepraszam, że tak bez pukania ale szukam Grahama.
-Hohoho! Nowy? Cóż, ten gnojek, który właśnie dostaje w pysk to Graham.
-Moglibyście przestać go okładać?
-Może...a co będziemy z tego mieć?
-Proste twarze i zęby na swoim miejscu.
-Uuu...prawie się przestraszyłem, haha!! Łapiemy gówniarza!
Strażnicy rzucili się w moją stronę. Kiedy byli kilka kroków ode mnie czas zwolnił, tak samo jak podczas treningu w Obozie Sekty.
Wykonałem zwrot, schyliłem głowę, żeby uniknąć ich ciosów i uderzyłem łokciami w ich brzuchy.
Czas wrócił do normy a oni cofnęli się pod ścianę. Kilku kopaczy zajrzało do chaty aby sprawdzić co się dzieje.
-Dzieciaku, przegiąłeś!-krzyknął strażnik.
Obaj chwycili za miecze, zrobiłem to samo.
W porównaniu do strażników z Obozu Sekty, ci byli jak żółwie.
Unikałem ich ciosów lub blokowałem je mieczem. Już po chwili sapali ciężko ze zmęczenia. Wybiłem im miecze z rąk jednym ciosem, ostrza utkwiły w drewnianym suficie chaty Grahama.
Spojrzałem na przestraszonych strażników, schowałem miecz i kazałem im się wynosić. Kiedy wybiegli z chaty wyśmiewani przez kopaczy jeden z nich krzyknął.
-Jeszcze się zemszczę, zapamiętasz dzień, w którym zadarłeś z Bloodwynem!
-Na Innosa, gdzie uczą tak walczyć?-spytał Graham.
-Eee...w Myrtanie...
-Cóż, dzięki za pomoc. Nazywam się Graham. Jak mogę ci pomóc?
-Potrzebuję mapy do kopalni.
-Dobra, mam jeszcze jedną na zbyciu.
Kopacz wyciągnął ze skrzyni zwiniętą w zwój mapę i podał mi życząc powodzenia. Wychodząc rozwinąłem mapę i zacząłem ją dokładnie oglądać. Zagapiłem się i uderzyłem głową w coś twardego. Podniosłem wzrok i zobaczyłem Thorusa w towarzystwie dwóch strażników, którzy chwilę temu przegrali ze mną walkę.
-Heh, cześć Thorus.
-Wstawaj! Idziesz z nami!
-Czekaj, wyjaśnię ci wszystko co tu zaszło...
-Wyjaśnisz na przesłuchaniu w zamku!
-Nie sądzę...-powiedziałem wyciągając miecz.
Thorus westchnął ciężko i też wyciągnął swój miecz dwuręczny po czym powiedział.
-Miejmy to już z głowy...

Gothic Narodziny LegendyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz