Czterdzieści pięć

7.3K 553 82
                                    

- Gotowe? - Harry wstaje z sofy na nasz widok.

- Tak! - Jus zeskakuje z ostatnich dwóch stopni schodów na parkiet. - Jedziemy do Orlando!

- Możecie już iść do auta, ja jeszcze skoczę po swój aparat na górę - mówi Harry i wskakuje po dwa schodki.

Od wczorajszego incydentu tuż przed wpadką do wody nasze rozmowy z Harrym niezbyt się kleją. Co prawda do niczego nie doszło, ale było blisko... Ruszamy do wyjścia z domu i schodzimy na podjazd. Aaron z Jus wsiadają do tyłu, a ja odruchowo za nimi.

- Sio! - Justice spycha mnie z siedzenia i wymownie patrzy na przednie siedzenie. - Już!

- Och, dobra! - syczę i siadam na przednim siedzeniu.

Mocno zamykam drzwi i w tym momencie modlę się, żeby Harry tego nie usłyszał, bo chyba by mniezamordował... Tata nigdy nie lubił jak trzaskałam drzwiami z auta, tam samo Nathan.
Siedzimy chwilę w ciszy, aż drzwi od strony kierowcy otwierają się i na siedzeniu siada chłopak.

- Co tu taka cisza? - pyta, rozglądając się po aucie.

Wszyscy wzruszamy ramionami. Zdezorientowany Harry odpala silnik i wycofuje z podjazdu. Kiedy wyjeżdża na główną ulicę, trąca mnie palcem w kolano, więc na niego zerkam.

- Co ty taka milcząca?

Po raz kolejny wzruszam ramionami w odpowiedzi.

- Ej, co się stało? - Na chwilę odrywa wzrok od drogi i zerka na mnie.

- Patrz na drogę - fukam i zakładam ręce na piersi. - Nadal pamiętam, że nie miałam wsiadać z tobą do auta.

- A jednak robisz to już trzeci raz -zauważa z rozbawiony głosem.

Ignoruję jego uwagę, więc znowu zapada cisza przerywana szeptem Justice i nudną melodią z radia.

- Harry? - Głowa Jus pojawia się między przednimi siedzeniami. - Mógłbyś stanąć na najbliższej stacji? Muszę siku.

- Jasne.

Kilka minut później zauważam szyld stacji paliw i chłopak skręca w zjazd. Gdy tylko się zatrzymuje, Jus wyskakuje z auta, a za nią Aaron. Kiedy zostajemy sami, Harry odwraca się w moją stronę na tyle, na ile pozwala mu przestrzeń w samochodzie.

- Co się stało?

Mam mu powiedzieć, że liczyłam na pocałunek? - myślę i marszczę brwi.

- Nic.

- Przecież widzę, że coś jest na rzeczy - wywraca oczami.

- Zdaje ci się - odmrukuję i poprawiam zagiętą bluzkę, żeby nie patrzeć na chłopaka.

- Nie jestem idiotą - mówi i kładzie swoją dużą dłoń na moim odsłoniętym kolanie. - Przynajmniej nie takim.

- Jak mówię, że nic się nie stało, to nic się nie stało! - odpowiadam i wysiadam z auta.

Dosłownie nic się nie stało.

Zanim zdążę się powstrzymać, mocno trzaskam drzwiami i Harry wyskakuje z auta jak oparzony.

- Niee - kręci głową. - Nie wierzę, że to zrobiłaś!

Prycham tylko i kieruję się w stronę toalet na stacji benzynowej.
Kiedy wychodzę, Harry stoi oparty o drzewo naprzeciwko wejścia. Gdy mnie zauważa, odpycha się od wysokiego figowca i podchodzi do mnie. Zanim się orientuję co się dzieje, jestem już przerzucona przez ramię chłopaka.

- Och, puszczaj! - protestuję, nie zważając na ludzi dookoła.

Harry wreszcie stawia mnie przed drzwiami i kładzie ręce po obu stronach mojego ciała. Nie mam drogi ucieczki.

- Claire, musisz ponieść karę za trzaskanie drzwiami - oświadcza śmiertelnie poważnym tonem.

- Tak? - w moim głosie słuchać drwinę.

- Mhm - kiwa głową i nachyla się w moją stronę.

Ku mojemu zaskoczeniu wkłada swoją głowę w zagłębienie na mojej szyi, a jego włosy łaskoczą mnie po policzku i obojczyku.

- Nie przeszkadzamy? - chrząka rozbawiony Aaron.

- Nie. - Odpycham chłopaka od siebie.

Harry chichocze widząc moje zakłopotanie wymalowane na twarzy i otwiera mi drzwi.

Półtorej godziny później białe auto zatrzymuje się na piętrowym parkingu obok Universal Studios Florida. Rozradowana Justice ciągnie Aarona w stronę prawdziwego planu filmowego jej ulubionego filmu.

- Co ty robisz? - pytam, kiedy Harry prowadzi mnie w stronę budynku stylizowanego na jeden z horrorów.

- To jest twoja pierwsza część kary.

- Pierwsza?! - prycham.

- Tak - kiwa głową i obejmuje mnie ramieniem, przekraczając przez próg strasznego domu. - Druga będzie wieczorem w domu.

- Co? - piszczę.

Nie ukrywam, zabrzmiało bardzo dwuznacznie. Przynajmniej dla mnie... Już chcę mu odpyskować, alez za rogu wyskakuje jakiś upiór i zaczynam się drzeć w niebogłosy, mocno przylegając do klatki rozbawionego chłopaka.

Temporary Fix | Harry Styles ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz