PROLOG

79 4 1
                                    

Ponad dachami starych kamienic przy ulicy Magnoliowej powoli wschodziło jesienne słońce. Opustoszała uliczka z każdą minutą jakby budziła się do życia. W oknach powoli pojawiały się sylwetki zaspanych mieszkańców, szukających się na kolejny szary dzień. Z bram kamieniczek co chwilę wyłaniała się jakaś postać. Jedni spokojnym, dostojnym krokiem maszerowali waskimi, nadgryzionymi zębem czasu chodnikami, inni wybiegali jak szaleni spiesząc się do pracy czy na pociąg. Ot, uroki zwykłego miejskiego życia. Z podwórza jednego z budynków wyłoniła się drobnej budowy, szczupła kobieta. Rozejrzała się niepewnie, po czym energicznym krokiem skierowała się w kierunku głównej ulicy miasteczka. W kościstej dłoni zaciskała czarną walizeczkę z włoskiej skory, a jej pietnastocentymetrowe szpilki dudniły głucho przy każdym kroku na kocich łbach alejki, którą szła. Przyspieszyła kroku, co było nie lada wyzwaniem by już po chwili zatrzymać się gwałtownie obok witryny małego sklepu. Przyjrzała się szyldowi wiszącemu nad starymi, debowymi drzwiami po czym rzucila szybkie spojrzenie na pożółkły światek papieru który trzymała w dloni. Wspięła się po marmurowych stopniach prowadzących do antykwariatu i złapała za mosiężną klamkę. Mały dzwoneczek wiszący nad framugą drzwi zadźwięczał cicho po czym wstążka na której wisiał urwala się a porcelanowa ozdoba upadła chałaśliwie na wycieraczkę. Barczysty, pryszczaty sprzedawca oderwał się gwałtownie od książki która czytał i spojrzał na kobietę która stanęła przed szklaną ladą. Rzuciła zmiętą karteczkę tuż przed twarz sklepikarza....

Cdn.

Biblioteka KrwiWhere stories live. Discover now