Rozdział 1

34 2 0
                                    

   Po zakończeniu całej papierkowej roboty i upewnieniu się, że nie mam dziś umówionego żadnego spotkania postanowiłam wreszcie wcielić w życie mój plan. Co prawda nie wydawał mi się już tak genialny jak na samym początku, ale jeśli to miało by mnie choć odrobinę przybliżyć do końca...
Westchnęłam i przejrzałam się w witrynie sklepowej, aby na pewno wyglądać dobrze.                              

     Drzwi do antykwariatu otworzyły się i zaskrzypiały cicho. Od razu wyczułam zapach starego papieru i kurzu unoszącego się w powietrzu.  Okna zasłonięte były ciężkimi ciemnoczerwonymi kotarami które opadały aż na ziemię i praktycznie nie wpuszczały do środka promieni słonecznych. Sprawiały, że w pomieszczeniu było bardzo ciemno i wydawało się ono jeszcze mniejsze, niż było w rzeczywistości. Puchaty dywan który zapewne kiedyś był śnieżnobiały doskonale wytłumiał wszystkie dźwięki. Jednym słowem antykwariat był ponurą norą, której chyba nie miałam ochoty odwiedzać po raz kolejny.(Choć gdyby wpuścić tu trochę światła i odkurzyć, było by z tego całkiem fajne miejsce) 

Spojrzałam w stronę biurka, gdzie spodziewałam się zobaczyć otyłego chłopaczka, być może właściciela antykwariatu. Ale za biurkiem nikogo nie było. Na blacie stał kubek z niedopitą resztką kawy. Dotknęłam go- był jeszcze ciepły. Podeszłam do drzwi prowadzących najprawdopodobniej na zaplecze sklepiku i niepewnie je otworzyłam. Wewnątrz panował istny chaos. Poprzewracanie meble, zawartość szuflad i komód rozsypana po podłodze. Ostrożnie weszłam do środka starając się niczego nie podeptać. W antykwariacie nie było ani śladu żywej duszy. 



Biblioteka KrwiWhere stories live. Discover now