Hope
Zdjęłam z rąk rękawiczki i rzuciłam je na łóżko. Otworzyłam szufladę, wyciągając z niej ramkę ze zdjęciem moim i Francis'a.
- Pewnie to jest ta twoja wielka miłość.
Usłyszałam nagle nad uchem, aż podskoczyłam ze strachu w miejscu.
- Nie słyszałam cię, Kol.
- Wiem - odpowiedział, obejmując mnie lekko w pasie. - Byłaś nie miła dla tego chłopaka.
- Nie budzi mojego zaufania.
- Jak większość osób tutaj - zauważył, gdy lekko ściągnęłam jego dłoń ze mnie i usiadłam na skrawku łóżka.
- Co masz przez to na myśli?
- Gdy cię nie było przez te parę godzin, dowiedziałem się kilka rzeczy o Lady Hope Mikaelson.
- Tak?
- Jest to niezwykle mądra i pogodna dziewczyna z niedzisiejszymi manierami, ale pogubiła się po śmierci swojego ukochanego. W dodatku jest chora i nie widzę, aby chciała wyzdrowieć.
- Nie jestem chora - przerwałam mu, zakrywając usta, abym mogła odkaszleć. Po czym dodałam. - Gorzej się czuję od pewnego czasu nic więcej.
- Dalej chcesz mi zaprzeczać?
- O czym mówisz?
- Spójrz ma swoją dłoń.
Powiedział, gdy posłałam mu niezrozumiale spojrzenie. Na jednej z dłoni miałam fragmenty krwi.
- Mówiłaś, że chcesz zarządzać Clarence w przyszłości. Jak myślisz? Ile ci zostało tej przyszłości?
Pytał, a ja czułam jak do moich oczu napływają łzy. Poderwałam się z łóżka i podeszłam do drzwi, otwierając je.
- Myślę, że powinieneś wyjść.
Oznajmiłam stanowczo, a ten zmierzając w kierunku wyjścia, zatrzymał się jeszcze na chwilę obok mnie.
- Gaśniesz w oczach, Lady Hope.
***
Nademną były drzewa, wiele drzew. Ciężko mi się oddychało. Dopiero po chwili zorientowałam się, że leżę na leśnej sciółce. Rozejrzałam się wokół, gdy zauważyłam blondyna, który się mnie przyglądał.
- Żałuję, że już nie mogę cię ochronić.
- Francis... O czym ty mówisz?
- To co bym powiedział... Sprowadziłoby na ciebie śmierć.
***
Następnego dnia Kol z rana przyniósł mi śniadanie, milcząc. Ja również nie zamierzałam się do niego odzywać. Gdy się ubrałam, poszłam do pustego salonu. Widziałam tam niezłą kolekcję książek. Może znajdę tam coś interesującego.
W salonie siedziało prawie całe rodzeństwo Mikaelson; Elijah, Rebekah i Kol.- Dzień dobry, wszystkim - przywitałam się, ale odpowiedziały mi tylko pierwsza dwie osoby.
Oparłam się o kanapę i zaczęłam przyglądać się książką.
- Pokłóciliście się? - spytała Rebekah.
- Jest mądrejsza niż ustawa przewiduję.
Powiedział Kol, na co się uśmiechnęłam i stwierdziłam.
- Nie skomentuje tego.
- Zatem nie komentuj.
- Mogę rozwiązać wasze problemy.
CZYTASZ
Young Lady
Novela JuvenilMłoda dama z manierami godnymi angielskiej królowej, onieśmielająca młodych mężczyzn swoim towarzystwem. Jednak w tej Pannie mieszkającej w angielskim pałacu, drzemie inna dziewczyna. Dziewczyna, która tęskni. Tęsknii za oddalonym o tysiące mil dome...