Rozdział 15

405 20 7
                                    

Była dopiero szesnasta. Jeszcze conajmniej dwie godziny do powrotu Huntera. Patrzyłam na moją rękę na której była bransoletka. Nie mogłam napatrzeć się na nią. Była po prostu śliczna tylko, że droga. Kosztowała prawie 150$ (na polskie to jakieś 600 zł)

Zaczęłam sprzątać. Sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Ja nie sprzątam nigdy sama z siebie no ale jak już naprawdę nie ma co robić to tak jest. Szmatką powycierałam wszystkie szafki, biurko i parapet. Odkurzyłam pokój i umyłam podłogę specjalnym mopem do paneli. Wyjęłam świeczkę zapachową i zapaliłam. Po kilku minutach w pokoju było czuć zapach, który można poczuć wąchając pudełko z miętowymi tictakami. Uwielbiałam ten zapach.
Kiedy już wszystko było skończone, położyłam się na łóżku dumna z siebie.
Po chwili usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Spojrzałam na zegarek. Piętnaście po osiemnastej. To musi być Hunter. Wstałam i wybiegłam z pokoju. Zobaczyłam chłopaka zdejmującego buty. Kiedy już powoli prostował się ja rzuciłam się na niego i objełam go bardzo mocno. Chłopak odwzajemnił uścisk. Potem poszliśmy do mojego pokoju ( ͡° ͜ʖ ͡°).
Rozmawialiśmy. Podziękowałam mu za bransoletkę. Potem siedząc, chwilę popatrzyliśmy sobie w oczy po czym chłopak przybliżył się do mnie bliżej i pocałował krótko. Ja jednak jestem dość zachłanna więc przybliżyłam się do chłopaka, położyłam dłonie na jego policzkach i zaczęłam się z nim całować. W trakcie, lekko napierałam na niego więc z końcu znalazłam się na nim i razem leżeliśmy. W sumie brakowało mi tego. Teraz już nic mi tego nie zepsuje. 

(przerwa specjalna)













Do pokoju weszła mama. No i jednak się myliłam. Ja już nawet wiem co sobie pomyślała.
Ja - 15 lat
Hunter - 15 lat
Ja - dziewczyna
On - chłopak
Ja - prawie leżąca na nim i całująca się
On - Obejmujący mnie i odwzajemniający pocałunek
Ja - dość podniesiona koszulka na plecach
On - trzyma tam ręce
Mamo, spokojnie.
Oczywiście jak każdy rodzic pierw krzyknęła moje imię. Przerwałam pocałunek i popatrzyłam na nią. Patrzyła na mnie tak jakbym przyszła do domu z niechcianą ciążą. Powoli zeszłam z Huntera, a on podniósł się do pozycji siedzącej. Mama wyszła i trzasnęła drzwiami. Jak ja mogłam nie usłyszeć otwierających sie drzwi?
---

Była kolacja. Wszyscy siedzieli przy stole ale nikt nie raczył się odezwać. Jedliśmy po prostu w ciszy. Mama często zerkała to na mnie, to na Huntera. W końcu jej wzrok zatrzymał się na tacie. Podniosła jedną brew po czym wskazała ruchem oczu na mnie a potem na Huntera.

- Ekhem - chrząnknął ojciec - mama chciałaby po kolacji z tobą porozmawiać Zoey więc ja i Hunter pójdziemy od stołu. Chodź Hunter. - powiedział po czym oboje w stali i wyszli z salonu.

- Słuchaj Zoey. Ja wiem, że masz już 15 lat. Ja to rozumiem. I wiem, że żadna z nas nie...
- Tak, że żadna z nas nie chciałaby mojej niechcianej ciąży - dokończyłam
- Taak. Dlatego postanowiłam, że raz w domu zostaniesz ty, a raz Hunter.
- Co? - wstałam - uważasz, że dzisiaj przespałam się z Hunterem?!
- Może nie doszło do tego ale było blisko - powiedziała z lekkim zdenerwowaniem.
- Co ty do mnie mówisz? Tylko się całowaliśmy. Chyba mam prawo całować się ze swoim chłopakiem! - uderzyłam pięścią w stół.
- Nie uderzaj ręką w stół! I tak. Masz prawo. Ale ja to rozdzielenie robie dla waszego dobra.
- Nie ufasz mi. Myślisz, że kiedy ciebie nie ma, to ja nie mam co robić tylko spać z Hunterem? Jesteś niepoważna. Oskarżasz mnie o coś o czym bym nawet nie pomyślała. Świetna z ciebie matka. Powodzenia. Rób tak dalej - powiedziałam po czym odeszłam od stołu. Szybko pobiegłam do przedpokoju i ubrałam buty. Otworzyłam drzwi i wybiegłam z domu. Bez telefonu. Bez portfela. Miałam tam jakieś drobniaki przy sobie. Starczyłoby mi tylko na puszkę Coli.
Poszłam na przystanek. Podjechał jakiś autobus. Nawet nie pamiętam numeru. Po prostu weszłam do niego i pojechałam kilka przystanków. Przy jednym z nich znajdował się mały park. Wysiadłam i szłam prosto do niego. Usiadłam na pierwszej lepszej ławce.

- Hey - powiedział jakiś nieznajomy - czemu siedzisz tu sama?
- A nieważne. Po prostu kłótnia z matką.
- Mogę ci potoważyszyć?
- Tak. Jasne.

Rozmawialiśmy chwilę. Dowiedziałam się, że ma na imię Cameron. (podpowiedź: to nie Dallas xd)
Nie widziałam jego twarzy zbyt dokładnie, ponieważ miał kaptur. Tak. Wiem. Gadać wieczorem w parku z chłopakiem w kapturze nie jest zbyt odpowiednie. No ale co mam zrobić kiedy nie ma nikogo bliskiego teraz przy mnie i nie mam z kim pogadać i się wyżalić. Niby mam Davida no ale on o niczym nie wie, a nie chce mi się przypominać co kiedy się działo. Do RDMA zostało 5 dni, a ja uciekam z domu. No ale cóż.
Rozmawiałam dalej z Cameronem dopóki nie usłyszałam jak ktoś mnie woła.

- Zoey! Zoey!!
- Wiesz co? Ja już pójdę. Do zobaczenia - powiedział z uśmiechem Cameron po czym wstał i poszedł. Ja popatrzyłam na niego chwilę po czym odwróciłam głowę w kierunku, z którego ktoś mnie wołał. Zza drzewa wyłonił się Hunter.

- Jezu tutaj jesteś. Szukałem Cię. - powiedział zdyszany - dlaczego wyszłaś z domu?
- Kłótnia z mamą. Chce nas rozdzielić.
- Niby jak? - zapytał
- Nie wiem ale mówiła, że raz ja będę w domu a raz ty. Nie razem tylko osobno.
- Nie martw się. Coś wymyślimy - powiedział po czym mnie przytulił. Potem razem wróciliśmy do domu.

****
Heja!
Jak może zauważyliście, nad każdym rozdziałem daję zdjęcie Huntera. Cieszę się, że ma on dużo zdj na ig, tt, fb i codziennie wstawia też kilka na snapa ale tak mnie denerwuje to, że jak już dam jakieś zdj to nie pamiętam czy juz takie wcześniej było czy nie haha xdd i muszę potem wychodzić z edycji i patrzyć na każdy rozdział po kolei żeby się upewnić. No nic haha 😂😂

To Tylko Choroba [ZATRZYMANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz