Rozdział czwarty "Wciąż jesteś mi bliski"

345 37 6
                                    

Tydzień Póżniej
Katherine
Nocowałam u Salvatorów, Stefan powiedział, że nie pozwoli mi być w tym momencie nigdzie indziej. Nie wiem czy przemawiała przez niego troska czy poprostu chciał mieć mnie na oku. Relacje z Damonem były zwyczajne, nawet lepsze niż kiedyś, bo teraz poprostu się mijaliśmy, a co do jego ukochanej wyglądającej jak ja hm....Elenka ma na głowie teraz pannę Forbes, bo zapominałam wspomnieć, że odkąd znów żyje Stefan poświęca mi dużo czasu, a Caroline odeszła w kąt.
-Katherine?- Usłyszałam głos Stefana dobiegający zza drzwi mojego pokoju. Podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam przedtem rozpiełam jeden guzik mojej koszulki.
-Chciałem zapytać ....-Przyglądał mi się uważnie, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Byłam przecież ubrana zwyczajnie, bez większego szału, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że on nie patrzył na mnie. Poczułam kogoś za sobą i chyba tego się nie spodziewałam.
-Katerino- Jego głos był taki jak zawsze, ciepły spokojny i opanowany. Ja w tamtym momencie pragnęłam być chłodna, bo do opanowania było mi daleko. Dwóch mężczyzn do których żywiłam potężne uczucia stało ze mną w jednym pomieszczeniu. Dwóch którzy tak bardzo odcisneli piętno na mojej duszy.
Elijah
Zjawiłem się od razu kiedy dowiedziałem się o jej powrocie do życia . To dziwne, ale ta kobieta nie da się zabić. Katerina jest lepsza niż karaluch i do tego piękniejsza ... Stałem właśnie i obserwowałem jej plecy i te piękne loki opadające na jej oliwkową skórę. Zapragnąłem znów poczuć smak jej delikatnych ust. Jednak w pokoju zjawił się ktoś przede mną kto chyba pragnął tego co ja, bo przyglądał mi się uważnie i dałbym przysiąc, że widziałem w jego oczach tą nutkę strachu, że Katerina rzuci mi się w ramiona. Czekałem na reakcję dziewczyny kiedy wydusiłem z siebie jej imię najspokojniej jak potrafiłem.
-Elijah. - Usłyszałem jej szept i poczułem jak łzy napływają mi do oczu. Brakowało mi jej nieważne jaka była, nieważne ile w niej było prawdy, a ile kłamstw dla mnie zawsze była moją delikatną Kateriną.
- Może was zostawię pewnie chcecie porozmawiać. - Młodszy Salvatore wykonał krok w tył patrząc na dziewczynę i wtedy ona złapała go za ramię.
- Nie, zostań. Nie mam z nim o czym rozmawiać. - Jej głos był tak chłodny, że poczułem jak milion odłamków szkła rozdziera moje serce.
-Tak, proszę Stefanie. To miło z twojej strony. - Choć zawsze liczyłem się z czyimś zdaniem teraz poprostu pragnąłem pobyć z nią chociaż przez chwilę sam na sam. Stefan uśmiechnął się do Kateriny i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna dalej stała plecami do mnie i chyba nie zamierzała wykonać jakiegokolwiek ruchu więc niepewnie ruszyłem w jej stronę i dotknąłem jej ramienia.
-Katerino.-Powtórzyłem, a ona strzepała moją dłoń ze swojego ramienia obracając się. Jej czekoladowe oczy patrzyły na mnie smutno. Widziałem, że chce z tym walczyć, ale prawda była taka, że ją zraniłem i to nie byle jak.
-Czego chcesz Elijah? Nudno na razie w Nowym Orleanie i dowiedziałeś się o wielkiej sensacji, że Katerina Pierce żyje więc przyjechałeś by następnie zdać relacje bratu?- Uniosła brew, a jej głos był coraz chłodniejszy. Naprawdę cierpiała.
-Katerino.- Nie wiedziałem co powiedzieć. - To nie jest tak. Ja chciałem tylko cię zobaczyć.
- Zawsze możesz popatrzeć na Elene.- Wymineła mnie i usiadła na łóżku. Stałem jak wryty. Naprawdę nie miałem żadnych argumentów. Co miałem jej powiedzieć? Usiadłem poprostu obok i przytuliłem ją.
-Elijah.- Warknęła na mnie, ale się nie broniła wręcz przeciwnie objęła mnie mocniej. Wiedziałem, że ta chwila długo nie potrwa. Przyjdzie czas na rozmowę o tym co robiłem podczas jej nieobecności. Będziemy musieli porozmawiać o Hayley.

Say Somenthing I Giving  Up One You [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz