Rozdział siódmy. "Dziś wszyscy robimy to czego nie chcemy"

289 30 7
                                    

Stefan

Czemu to zrobiłem? Chciałem tego bardziej niż czegokolwiek ostatnio. Jej ciepłe wargi były nieruchome przez jakiś czas co bardzo mnie poirytowało. Jednak dziewczyna szybko zrozumiała, że między nami jest chemia trudna do opisania i oddała pocałunek z pasją. Dłonie Katherine wędrowały po moim karku, a jej usta spajały się w jedność z moimi wargami. Jej ciało wydawało się takie kruche pod moimi dłońmi. Myślałem teraz tylko o tym,że chce rzucić ją na łóżko i powtórzyć ostatnią sytuacje zanim jeszcze umarła. Długo nie musiałem czekać kiedy dziewczyna załapała idee i owinęła swoje długie nogi w okół moich bioder. Czułem każdy jej ruch i wsłuchałem się w jej serce. Pragnęła mnie tak samo jak ja jej. Trzymając ją mocno i wciąż całując rzuciłem jej ciało na łóżko. 

-Kath. -Położyłem się powoli na niej wsuwając dłonie pod jej bluzkę gładziłem jej piersi.- Chce Ciebie.- Pocałowałem ją w szyję ręką wykonując te same ruchy, ale wtedy ona mnie zrzuciła.

-Stefan mam za dużo wrażeń jak na dziś. Oszczędźmy sobie nasze relacje i nie rozmawiajmy o tym dzisiaj. -Nerwowo poprawiała bluzkę, która już idealnie leżała na jej ciele zasłaniając każdy skrawek jej ciała, ale ona i tak jakby się mnie wstydziła musiała dalej poprawiać.

- Katherine chodzi o Elijah prawda?- Podszedłem do niej ostrożnie i usiadłem na skrawku łóżka.

-A może tu chodzi o Caroline? Wiesz, że chciałam Cię odkąd tylko się zobaczyliśmy, ale spasuje skoro panna Forbes liczy na coś więcej z tobą, a ty dokładasz jej nadzieji.-Spojrzała na mnie i zobaczyłem, że znów jest dawną Kath.- Och to strasznie nie w twoim stylu Stefan

-Za to sposób w jaki mówisz teraz jest strasznie w twoim stylu.- Puściłem jej oczko i wstałem.

Katherine

O co mu znowu chodziło to on zachowywał się jak ostatni pajac. Najpierw do łóżka zaciąga mnie następnie kiedy umieram jakąś pustą blond panienkę. Czy to nie jest rola Damona? Takie obracanie dziewczyn non stop?

- Widzisz jakiś problem w tym, że jestem sobą?- Uniosłam brwi i obserwowałam każdy jego ruch. Ok, przyznaje bardzo chciałam w tym momencie dokończyć naszą poprzednią scenkę. Nasze drżące ciała z podniecenia jakoś lepiej wyglądały w mojej wyobraźni niż drżące ciała ze złości.

-Czy ty musisz odbierać wszystko jako atak ? 

-Dobra nie było tematu. Wychodzę.- Wstałam i wyjęłam z szafy ubrania, następnie skierowałam się w stronę łazienki, kiedy on stanął przede mną.- Naprawdę zachowujesz się jak Damon.-Mruknęłam w taki sposób by usłyszał.

-Po prostu mam plany Katherine. Plany na twój dzisiejszy dzień.- Kiwnęłam tylko głową nie mając ochoty już na jakiekolwiek dyskusję i zniknęłam w łazience.

Elijah

Widziałem wszystko. Całe te zbliżenie Kateriny i młodszego Salvatore. Ona chyba nie wróciła do życia dla mnie. Odszedłem spod okna jej sypialni.

-Elijah jesteś kretynem.- Mówiłem do siebie pod nosem i szedłem kopiąc kamienie pojawiające się na mojej drodze.

-Och okropnym kretynem.- Usłyszałem śmiech. Znałem ten głos, ale nie chciałem słyszeć go właśnie teraz. Obróciłem się przodem do mojego rozmówcy.

-Hayley!-Chciałem udawać, że chociaż trochę jestem zadowolony. Nie wypadało mi powiedzieć idź sobie nie mam ochoty widzieć nikogo, a szczególnie kobiet, które łamią mi serce.- Co Cię sprowadza do Mystic Falls?

-Nie przyjechałam sama. Klaus ma tu jakieś sprawy do załatwienia, a chciał jechać z Hope więc jestem.-Uśmiechała się,ale jej uśmiech nie działał na mnie szczególnie. Teraz chciałem widzieć Katerine jednak ona pewnie konsumuje swoją miłośc z tym...Niedobrze mi na samą myśl. Dlaczego akurat on? W czym niby taki zwykły młody wampir jest lepszy ode mnie? Sprowadził bym jej niebo na ziemie by tylko czuła się cudownie, a ona tak po prostu wpada w ramiona zwykłemu mężczyźnie.- Halo Elijah?-Hayley stała już blisko mnie i patrzyła na moje usta. Cholera to była szybka decyzja i żałuje jak diabli, ale przycisnąłem ją do drzewa wykorzystując swoje wampirze zdolności i zacząłem dłonią badać jej ciało. Nie opierała się wręcz przeciwnie wydawała z siebie ciche jęki rozkoszy i nogą robiła wycieczkę po moich udach. Zerwałem z niej koszulkę, ale nawet na nią nie patrzyłem chciałem by moja wyobraźnia ze mną współpracowała i pokazała mi obraz Kateriny. Mojej pięknej, delikatnej, kochanej...Dziewczyna już dawno pozbyła się moich spodni i stała przede mną w bieliźnie. Szybko pozbyłem się tych skrawków materiału.Jej dłoń przejechała po moim ciele, aż zatrzymała się na penisie. Zobaczyłem jej minę i pomyślałem sobie "Dobra miejmy to z głowy". Jednym ruchem wszedłem w dziewczynę. Nawet już mnie nie pociągała. Był to zwykły seks jakbym nawet nie brał w nim udziału. Zacząłem napierać co raz szybciej z nadzieją, że chociaż trochę przyjemności z tego wyciągnę.Nie powiem, że nie  zadowalały mnie jej jęki to trochę jakby podbudowuje ego. Przycisnąłem ją do pnia jeszcze mocniej i usłyszałem tylko głośny krzyk. Szczytowała.Wyszedłem z niej. Ja niestety nie poczułem nic przyjemnego  z tego stosunku.

-Elijah było świetnie.- Uśmiechała się do mnie stojąc naga więc rzuciłem jej ubrania.

-Ubieraj się.- Mój głos może był i oschły i potraktowałem ją okropnie, ale teraz liczyło się to,że muszę porozmawiać z Katherine i załatwić młodego Salvatore. Nie pozwolę mu dotykać ciała, które należy do mnie.

-Tak po prostu ? Pieprzysz mnie w lesie jak jakąś dziwkę, a później mam znikać? - Ubrana Hayley stanęła przy mnie i spoliczkowała mnie.- Nawet nie jesteś już sobą Elijah!

I uciekła.

Say Somenthing I Giving  Up One You [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz