Jak zwykle Wielka Sala była pięknie przystrojona.
Pod sufitem latały chmury, a czasami - gdy człowiek bardziej się przypatrzył - można było dostrzec pośród nich drobne, świecące punkciki. Flagi domów powieszono przy każdej kolumnie i, choć nie było wiatru, powiewały lekko. Stoły jak zwykle tworzyły cztery rzędy, a u góry sali znajdował się stół zajmowany przez nauczycieli. Przed stołem profesorskim, na podwyższeniu, stała mównica ze złota. Mównicę zdobiła sowa, która (wbrew pozorom) żyła i rozkładała skrzydła za każdym razem gdy dyrektor miał przemawiać. Zastawa na stołach pięknie błyszczała gdy odbijało się w niej światło świec. I choć z perspektywy zwykłego trzecioroczniaka pewnie nic się nie zmieniło, ja widziałam wszystko tak, jakbym miała styczność z magią pierwszy raz.
Siedząc razem z przyjaciółmi w końcu sali, śmiejąc się z żartów Łapy, debatując o tegorocznych lekcjach, czekając na przemówienie Dippeta, zrozumiałam, że to już mój ostatni rok. Za dziesięć miesięcy po raz ostatni wejdę do Wielkiej Sali, zjem kolację, wsiądę w pociąg i wrzucę szkolną szatę do kufra. Wiem - w teorii dziesięć miesięcy to szmat czasu, ale w praktyce czas zawsze zdaję się przyspieszać gdy chce się, by płynął jak najwolniej.
Sama nie wiem kiedy zrobiłam się tak sentymentalna. Mogłam się jednak pocieszyć myślą, że nie tylko mi jest smutno i, że nie tylko ja się rozklejam na myśl o końcu szkoły. Lily i Julie też miały łzy w oczach jak zaczynał się ten temat. To nawet zabawne, że gdy jesteś na pierwszym roku to marzysz, by być już w ostatniej klasie, a gdy jesteś już przy mecie to masz ochotę zawrócić i znów mieć jedenaście lat.
Pocieszała mnie tylko myśl, że prawdopodobnie spotkam się z Julie i Huncwotami na egzaminach na aurora. Przynajmniej tak planowałam. Na szczęście mam jeszcze prawie cały rok na upewnienie się w tej decyzji.
Rozejrzałam się.
Gdy przejeżdżałam wzrokiem po sali zobaczyłam tylko bezimienną masę ludzi, ale gdy zaczęłam się bliżej wszystkiemu przyglądać potrafiłam zgadnąć o czym rozmawiają inni. W pewnym momencie tak się w tym zatraciłam, że nie usłyszałam skierowanego do mnie pytania. Z rozkojarzeniem spojrzałam na osoby siedzące wokół mnie.
Przez chwilę nikt nic nie mówił. A później wszyscy się roześmiali.
- Co mówiliście? - zapytałam gdy udało mi się mniej więcej przestać śmiać.
- Pytaliśmy - tłumaczyła Lily, która jednocześnie próbowała przekrzyczeć rozchichotanego Jamesa - Czy ty też uważasz, że Dippet się spóźnia?
Szczerze? Nie zauważyłam tego, ale teraz gdy powiedziała to Ognistowłosa to faktycznie stwierdziłam, że kolacja powinna się już rozpocząć dawno temu. A przecież nie było jeszcze Ceremonii Przydziału.
- Masz rację. Coś nie gra.
Zaczęłam się wpatrywać w podest, na którym znajdowały się miejsca nauczycieli. Kilku już tam siedziało między innymi Ślimak czy Pani Hooch oraz ta dziwna kobieta od wróżbiarstwa. Zaczęłam się martwić czy aby na pewno wszystko gra. Brakowało Dumbledora, McGonagall, Dippeta i kilku innych nauczycieli. Może znowu stało się coś złego? Czyżby Voldemort znów zaatakował?
- Może ktoś powinien iść się zapytać czy wszystko gra? - zaproponował Pet, a wszyscy wymownie spojrzeli na Lily. Dziewczyna z racji swej nienagannej reputacji została prefektem naczelnym. Huncwoci nie byliby oczywiście Huncwotami gdyby nie wyśmiewali się z niej z tego powodu na każdym kroku.
- Co tak na mnie patrzcie! Kogo mam się niby zapytać? Ślimaka? A może tej świruski od przepowiadania przyszłości? Nie podejdę do nich za żadne skarby!
CZYTASZ
Ona I Black | część 2
FanfictionSyriusz Black się nie zakochuje. Nigdy. W nikim. A może jednak... Syriusz czuje coś takiego pierwszy raz. Dziewczyna, której teoretycznie powinien nienawidzić, kręci go. Jej zachowanie, dziwny charakter i niesamowite żarty, których najczęściej on j...