- Okej, masz do wyboru McGonagall, Madame Maxim i profesor Galatee. Którą wybierasz? - zapytała Julie, a ja uderzyłam się ręką w czoło. Brunetka wymyśliła najgłupsze pytanie na świecie.
- Jul nie mogłaś mi trochę odpuścić? Nigdy w życiu nie pocałowałabym żadnej z nich! Fuj!
- Na pewno Far? - zaśmiała się Gabi - Profesor Galatea jest całkiem młoda i ładna.
- O czym my w ogóle gadamy? Znajdźcie lepszy temat!
Całą trójką zachichotałyśmy. Uwielbiałam spędzać wieczory z moimi współlokatorkami. Biorąc pod uwagę ich pytania mogłam śmiało stwierdzić, że nie miały po kolei w głowie, ale kochałam je mimo choroby mózgu.
- Dobra! Teraz ty wymyślasz pytanie.
- Hmm... - włożyłam do ust dyniowy pasztecik, który przemyciłam do pokoju z kuchni i przeżułam go kilka razy - Gdybyście musiały to z kim wzięłybyście ślub? James, Remus, Peter?
- A Syriusz? - Gabs posłała mi zabawne spojrzenie, poruszając przy tym brwiami w górę i w dół.
- Przecież to jasne - prychnęła Jul - Syriusz jest Farce. Więc dlaczego miałaby go podawać? Oczywiście, że Remus. Jest najmądrzejszy.
- To w takim razie ja biorę Jamesa. Lily może być na mnie trochę zła, ale jestem pewna, że jej przejdzie. No, to teraz możemy brać potrójny ślub!
Wywróciłam oczami na ich konwersację, którą prowadziły jakby mnie tam nie było. Zauważyłam, że coraz więcej osób zaczęło swatać mnie z Łapą. Tak, jakby w szkole nie było innych chłopaków. Nie żebym miała coś do Syriusza, ale miałam wrażenie jakby po śmierci Huntera jedynym kandydatem do mojej ręki stał się Black.
- Jeśli już się pośmiałyście to pozwolicie, że udam się w przyjemniejsze miejsce. Jestem pewna, że Lily i Dorcas powitają mnie w swoim pokoju równie ciepło co wy.
Chwyciłam pod pachę poduszkę i, nie zwracając uwagi na ciche chichy i śmiechy dziewczyn, udałam się do Ognistowłosej i Dor. Niestety okazało się, że żadnej nie było w pokoju. Drzwi otworzyła mi Ann, która jakby od niechcenia i z lekką pogardą oznajmiła mi, że dziewczyny sobie gdzieś poszły.
Postanowiłam nie marnować na nią więcej czasu. Jeśli tych dwóch nie było w pokoju to jest tylko jedno miejsce, w którym mogły być.
Hałasy z pokoju Huncwotów było słychać w całej wieży. Nie zdziwiłam się więc gdy po otworzeniu drzwi zastałam cały pokój w piórkach i w moich przyjaciołach, którzy toczyli zażartą walkę na poduszki.
- Farce! Ratuj mnie - zawołała rudowłosa, kryjąc się za mną - Oddam ci jutro mój deser, ale proszę zrób coś z Jamesem i pozostałą trójką! Ci kretyni...
- Luz Lily, luz. Właśnie stoi przed tobą mistrzyni walk na poduszki.
- Jesteś tego pewna? - zapytał kpiąco Syriusz, pojawiając się przede mną z wielką poduszką w dłoni. Jego zazwyczaj idealnie ułożone włosy teraz były w całkowitym nieładzie, a koszula podwinęła się, więc miałam idealny widok na jego lekko zarysowany brzuch.
Zagryzłam wargę i uśmiechnęłam się szeroko.
- Właśnie wywołałeś wojnę Black!
***
Święto Duchów jak zwykle obfitowało w znakomite przysmaki. Stoły uginały się pod naciskiem wszystkich platerów i tac pełnych przeróżnych dań. Nawet Peter, który był znany ze swojego wiecznego apetytu musiał w końcu odpuścić.
Byliśmy właśnie po wieczornej uczcie. Za kilka minut Dumbledore miał przedstawić wszystkim uczestników tegorocznego turnieju. Obecnie był on w trakcie przemowy, której z pewnością sam nie napisał, ponieważ znany był ze swojego zamiłowania do krótkich i treściwych wypowiedzeń. Nie mogłam jednak za bardzo się na niej skupić, ponieważ musiałam znosić żarty Huncwotów, jednocześnie wytrzymując ciężar Dishera, który postanowił uwiesić się na moim ramieniu. Miałam ochotę go zrzucić, ale to był dla niego ważny wieczór. Dlatego postanowiłam zaczekać z tym do momentu gdy będzie już po wszystkim.
Drops miał zacząć właśnie kolejny akapit swego wspaniałego monologu. Ja oraz Huncwoci uznaliśmy jednak, że powiedział już wszystko co konieczne, dlatego postanowiliśmy przyśpieszyć trochę całą tę farsę.
- Szybciej Dropsie! - krzyknęliśmy w piątkę, a po Wielkiej Sali rozszedł się szum rozbawienia.
Nauczyciele - szczególne McGonagall - zaraz postanowili zainterweniować. Po samym wzroku McSztywnej można było się domyślić, że Gryffindor oberwie, ale ile można?!
- Idąc za radą mych wspaniałych uczniów, zakończę już me rozważania na temat turnieju i jego niebezpieczeństw. Przejdziemy tymczasem do najważniejszej sprawy. W końcu to dlatego wszystkie trzy szkoły postanowiły sie tu zebrać.
Dumbledore machnął różdżką, a na środku sali pojawiła się czara. W środku płonął czerwony ogień, sygnalizując, że magiczny artefakt dokonuje wyboru. Dopiero po kilku sekundach ze środka wystrzeliła w górę pierwsza kartka z imieniem.
- Reprezentantką Beauxbatons zostaje Ayla Beauty!
Drobna blondynka poderwała się ze swojego miejsca i w burzy oklasków podbiegła do Dumbledora. Zamieniła z nim kilka słów i uścisnęła mu dłoń, by zaraz zniknąć za drzwiami. Tam uczestnicy mieli poznać szczegóły.
Kolejna kartka poszybowała w górę.
- Reprezentantem Durmstrangu zostaje Dejnish Hood!
Disher poderwał się z miejsca jak strzała i raźnym krokiem podszedł do dyrektora. Widać było, że się cieszy. Ciszyła się też z pewnością jego szkoła, która skandowała jego imię tak głośno, że nie byłam w stanie usłyszeć swoich myśli. Karkarow był tak bardzo z niego dumny, że aż podszedł i uściskał go.
Czara Ognia po raz ostatni wypluła w powietrze kartkę. Ta wyglądała inaczej niż poprzednie. Wydawała się bardziej pognieciona i podarta. Wyglądała jakby ktoś się pomylił i zamiast do kosza wrzucił ją do czary.
- Reprezentantką Hogwartu zostaje - na te słowa wszystkie cztery domy wstrzymały oddech - Julie Menaus!
Jako pierwsza wstałam i zaczęłam bić brawo, choć byłam równie zdziwiona co cała reszta szkoły. Julie zdecydowanie nie sprawiała wrażenia jakby chciała w tym uczestniczyć. Raczej unikała tematu turnieju. Teraz przynajmniej wiedziałam dlaczego.
Brunetka przez chwilę siedziała nieruchomo i patrzyła się na dłoń Dropsa. Zbladła także. Zaraz jednak skoczyła do góry i przytuliła Gabi, by sekundę później zniknąć w razem z Disherem, który postanowił zaczekać na nią.
- Pierwsze wyzwanie, przed którym będą musieli stanąć nasi wybrańcy odbędzie się w piątek piątego listopada. Z tej okazji lekcje zostaną odwołane. A teraz możecie rozejść się do pokoi.
Wszyscy nauczyciele wyszli i ruszyli w kierunku sali wybrańców. Uczniowie też zaczęli się powoli podnosić i opuszczać Wielką Salę. Ja z Huncwotami jednak zostałam, by Julie i Disher nie musieli wracać sami do swoich pokoi.
Miałam też drobny mętlik w głowie, ponieważ kompletnie nie wiedziałam komu kibicować w nadchodzących zmaganiach. W teorii powinnam być wierna swojej szkole jednak za bardzo znałam Dishera i za wiele z nim przeszłam, by zostawić go teraz.
Zrzuciłam jednak to wszystko na drugi plan, ponieważ Syriusz właśnie rozdawał karty do gry, a ja z Remusem tworzyliśmy nie pokonany zespół. Trzeba więc było utrzymać tytuł!
CZYTASZ
Ona I Black | część 2
FanfictionSyriusz Black się nie zakochuje. Nigdy. W nikim. A może jednak... Syriusz czuje coś takiego pierwszy raz. Dziewczyna, której teoretycznie powinien nienawidzić, kręci go. Jej zachowanie, dziwny charakter i niesamowite żarty, których najczęściej on j...