9. Nie mogę bez ciebie żyć!

294 7 1
                                    

   Stałam przed lustrem i oglądałam moje malinki na szyi i dekoldzie, które zrobił mi Julian. Miałam ich aż (a może tylko?) trzy. Minęła doba od kiedy się ostatnio widzieliśmy i od kiedy zrobiliśmy to. Na samą myśl o tym, robiłam się czerwona. Gdybym była trzeźwa nie doszło by do tego. Chociaż tak bardzo siebie pragnęliśmy... no cóż, stało się. I wcale tego nie żałuję.

   Minął weekend. Nadszedł poniedziałek i byłam zmuszona pójść do szkoły. Nie uśmiechało mi się spędzić cały dzień z tymi, że się tak wyrażę, debilami. Co ja poradzę na to, że nie lubię mojej klasy? Jedynym pocieszeniem było to, że po szkolę zobaczę się z Julianem.

   Cały dzień ciągnął mi się niemiłosiernie. Nie mogłam się skupić na nauce. Myślałam tylko o jednym. Odliczałam godziny. Następnie minuty. Gdy zbliżała się ostatnia lekcja, ledwo mogłam wysiedzieć w ławce. Gdy dobiegała końca, nie mogłam przestać się wiercić. Gdy nareszcie usłyszałam dzwonek, z głośnym, wesołym westchnięciem wybiegłam z klasy. Uśmiechnięta od ucha do ucha wyszłam na parking przed szkołą, a tam... pustka. No dobra, może nie pustka, bo stało tam kilkanaście samochodów, ale nic poza tym. Nikt. Nawet Julian. Zwiesiłam głowę i w zadumie powlokłam się do domu. Przecież mogę do niego zadzwonić! Nie, nie mam jego numeru telefonu. Nagle oprzytomniałam. Nie mam nawet numeru do swojego chłopaka? A adres? Nawet nie wiem, czy jest z mojego miasta. Zaczęłam się trochę martwić.

   Następnego dnia obudziłam się pełna nadziei. Na pewno coś mu wczoraj wypadło, a dzisiaj przyjedzie po mnie, tak jak zwykle. Przypominając sobie te pamiętne wydarzenie, założyłam na siebie  n a s z ą  ulubioną spódniczkę. Umalowałam się i z uśmiechem na twarzy wyszłam z domu.

   W szkole miałam powtórkę z rozrywki z poprzedniego dnia. Nie mogłam w ogóle myśleć o nauce. Nie robiłam notatek. Nie słuchałam nauczycieli. Z nikim nie rozmawiałam. Tylko ciągle myślałam o NIM.

   Przepełniona nadzieją wybiegłam na parking. Czułam, jak powiększają mi się źrenice, a do oczu napływają łzy. Nie ma go. Nie przyjechał po mnie. Rozgoryczona, nawet nie wycierając łez, wolnym krokiem ruszyłam w stronę centrum miasta. Nie podnosząc wzroku, wolno brnęłam przed siebie, myśląc o tym, jak bardzo go kocham. Przystanęłam przy jednej z wystaw, by zobaczyć jak wyglądam. Tak jak przypuszczałam, wyglądałam okropnie. Rozmazał mi się tusz do rzęs. I kredka też. Westchnęłam. A jeżeli coś mu się stało? W tej samej chwili, po drugiej stronie ulicy mignął mi mężczyzna jego postury. Wytężyłam wzrok. Julian? Jednak coś mu się stało. Ale bardziej ktoś, niż coś. Był z dziewczyną.

- Julian! - krzyknęłam podbiegając do niego.

- Ada? - spytał, patrząc na mnie niedowierzającym wzrokiem.

- Co to ma znaczyć? - spytałam łamiącym się głosem.

- A nie widać?

- Ale... ale jak? Dlaczego? - dukałam.

- Przecież wiedziałaś, jaki jestem. Sama mówiłaś, że chciałem przy pierwszej lepszej okazji cię przelecieć - powiedział chłodnym tonem.

Zakryłam usta dłonią.

- Ale ja... - jąkałam się - Nie mogę bez ciebie żyć!

One More Time ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz