10. To już nie było to

275 8 3
                                    

Jeżeli nie chcecie wesołego zakończenia, nie czytajcie dalej :). Ja jednak napisałam jeszcze ostatni rozdział- dla tych, którzy je lubią ;).
__________

   Leżałam w łóżku zagrzebana w pościeli już drugi dzień. Nie chodziłam do szkoły. Nie miałam po co. Nie mogłam. Mój świat się zawalił, a moje serce krwawiło. Po raz setny przywołałam w myślach twarz blondynki, z którą był wczoraj na mieście. Była ździrowata. I ładna. Ładniejsza tysiąc razy ode mnie. Czułam jak nowa partia łez napływa mi do oczu. Nie mogłam ich powstrzymać, nawet nie chciałam. Krokodyle łzy potoczyły mi się po twarzy po raz enty.

   Obudziłam się. Nie wiedziałam która godzina. Nie wiedziałam, jaki jest dzień. Mało mnie to obchodziło. Nie mając nic innego do roboty, z łzami w oczach przymknęłam powieki i wyobraziłam sobie JEGO twarz. Znowu.

   Obudziłam się zlana potem. Śniło mi się, że się całujemy. Namiętnie. Pociągnęłam nosem. Tak bardzo chciałam usłyszeć jego głos. Pomacałam drugą część łóżka obok mnie. Była pusta.

   Miałam zaschnięte łzy na twarzy. Przydałoby się to zmyć, ale nie było takiej potrzeby, gdyż co kilka minut zaczynały lecieć mi nowe. Oblizałam usta. Były całe wysuszone i popękane. Nagle poczułam pragnienie. Przydałoby się napić. Zwlokłam się z łóżka i kuśtykając weszłam do kuchni. Nalałam sobie pełny kubek wody z kranu. Nie miałam ochoty na słodkie soki. Nagle zaburczało mi w brzuchu. Otworzyłam lodówkę. Była pusta. Wkurzona związałam tłuste włosy w kitkę i tak jak stałam (cały czas miałam na sobie spódniczkę) z portfelem w dłoni wyszłam do spożywczaka.

   Kupiłam kilka bułek i coś na chleb. Wracałam chodnikiem do domu, gdy zamarłam. Gwałtownie zahamowałam piętami, tak, że rower za mną prawie mnie przewrócił. On. ON tam był. On tam stał. Julian. Po drugiej stronie chodnika. Stałam jak słup soli, gdy on do mnie podszedł. Rzucił tęsknie okiem na moją spódniczkę.

- Gdzie byłaś? - zaczął.

Nie odpowiedziałam.

- Przyjeżdżałem po ciebie pod szkołę...

Odchrząknęłam.

- Wybacz - zaczęłam łamiącym się głosem - ale jakiś dupek złamał mi serce i kilka dni spędziłam w łóżku.

Zrobił krok w moją stronę. Odsunęłam się.

- Zdałem sobie sprawę... Ty... ty byłaś inna. Nie pewna siebie, ale jednak odważna. Małomówna, ale mimo wszystko nie skryta w sobie.

Mimowolnie lekko się uśmiechnęłam na jego słowa. 

- Zdałem sobie sprawę - ciągnął dalej - że zjebałem. Ty byłaś taka idealna. Krucha. Bałem się dotknąć cię. Ale później, gdy chciałaś to zrobić i gdy było już po, ja zwariowałem. Na tym etapie moje wszystkie dotychczasowe związki się kończyły. I z przyzwyczajenia zrobiłem to znowu. Ale już nie było tak samo. To już nie było to.

Patrzyłam na niego wyczekująco.

- Wybacz mi - szepnął.

- Wybacz mi, kurwa - krzyknął. Miał mokre oczy. Ujął mnie za rękę - Przepraszam. Zakochałem się w Tobie, kochanie.

Z płaczem rzuciłam się mu w ramiona.

- Już nigdy cię nie zostawię - wyszeptał całując mnie w czoło.

Pocałowaliśmy się namiętnie. Rozpłakałam się.

Chwyciłam go za rękę.

- Kocham cię - szepnęłam.

One More Time ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz