Obudziło mnie delikatne wyjęcie mi słuchawek przez mamę. Po chwili do moich uszu dotarł jej cichy głos.
-Vanessa, wstawaj. Już rano, skarbie.
Lekko uchyliłam powiek, ale kiedy oślepiło mnie jasne światło sloneczne, nakryłam twarz poduszką i wydałam z siebie jęk niezadowolenia.
-Kochanie, nie możesz spać do południa, bo będziesz miała później problem ze wstawaniem do szkoły.-Mówiąc to lekko wyrwała mi poduszkę, a ja unikając spłonięcia w słońcu, odwróciłam się do niej plecami. Ta lekko klepnęła mnie w lewy pośladek i już o wiele głośniej dodała:-Jak teraz nie wstaniesz, to brat ci zje wszystkie naleśniki.
-Natt wrócił?-Szybko się do niej odwróciłam chcąc się dowiedzieć czy nie kłamie.
-Wczoraj, ale już spałaś. Aktualnie siedzi z ojcem na śniadaniu.-Uśmiechnęła się do mnie triumfalnie, bo wiedziała, że udało jej się przekonać mnie do opuszczenia łóżka.
Zerwałam się na równe nogi i po założeniu szlafroka, szybko zbiegłam po schodach do kuchni.
-Natt!-Krzyknęłam zauważając blondyna przy stole. Chłopak natychmiastowo wyprostował się i odwrócił w moją stronę posyłając mi szeroki uśmiech. Już po paru sekundach znajdowałam się w jego ramionach, jakieś dwadzieścia centymetrów nad ziemią.-Nathanielu, odstaw mnie na ziemię!
-Kiedy ja się stęskniłem za moją małą siostrzyczką.-Uśmiechnął się i zaczął wirować niczym podczas tańca.
-A ja za moim dużym bratem nie-skłamałam i zaczęłam się mu wyrywać.
-Sad face-powiedział i odstawił mnie na ziemię.
-Oj, przecież wiesz, że żartuje.-Klepnęłam go lekko w ramię i udałam się do stołu. Natt mnie wyprzedził i wysunął mi krzesło. Niczym prawdziwy dżentelmen.
-No, siostrzyczko. Co ty na to, żeby wyjść gdzieś razem po śniadaniu?
Zignorowałam go i rzuciłam się na puszyste naleśniki znajdujące się na stole. Zaczęłam się nimi objadać, w międzyczasie kiwając głową na znak, że się zgadzam. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a mama popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
-Kochanie, przecież żartowałam z tym, że Nathaniel ci je zje. Nie musisz się tak spieszyć.
-Ta, ja po prostu uwielbiam twoje naleśniki-odpowiedziałam z pełną buzią i po przełknięciu jedzenia również zaczęłam się śmiać.
Po zjedzonym śniadaniu udałam się na górę w celu przygotowania się do wyjścia. Wzięłam szybki prysznic, po którym jeszcze wilgotne włosy związałam w wysokiego koka. Na siebie założyłam granatową sukienkę przed kolano. Na ogół się tak nie ubieram, ale Natt lubi kiedy mam na sobie sukienkę. W ostatniej chwili złapałam czarną, małą torebkę i wcisnęłam do niej telefon, klucze i portfel. Przyjrzałam się sobie w lustrze i przypominając sobie o czymś, złapałam za kosmetyczkę leżącą na toaletce w celu zrobienia lekkiego makijażu. Rzadko to robię, ale czasami przyda się ładnie wyglądać.
Już niedługo wychodziłam z domu razem z bratem. Założyłam pięciocentymetrowe, czarne obcasy. Lubię chodzić w wyższych butach, chociaż nigdy nie mam ku temu okazji.
Nathaniel zabrał mnie do zoo. Wolno po nim spacerowaliśmy, opowiadając sobie o tym co się dzieje w naszym życiu. A raczej on opowiadał, ja nie chciałam go informować o wiecznym dokuczaniu mi przez resztę klasy i traktowaniu jak trendowatego dziwoląga. Jeszcze nie.
-Wiesz, jest coś co muszę ci powiedzieć-odezwał się, kiedy staliśmy przy klatce, w której znajdowały się jakieś małe, słodkie małpki.
-Hmm?
-Poznałem pewną dziewczynę...-Pech chciał, że akurat byłam w trakcie picia lemoniady, którą wcześniej ten mi zamówił.
-Mój braciszek poznał dziewczynę?! Oh, jak te dzieci szybko dorastają!
-Przypominam ci, że jesteś ode mnie młodsza, więc nie traktuj mnie jak dziecko.
-Może i młodsza, ale też mądrzejsza! No, opowiadaj jaka jest!
-Więc nazywa się Scarlett, jest rok młodsza ode mnie. Poznaliśmy się w pociągu.-W tym momencie wybuchnęłam śmiechem. Mój brat jednak to zignorował.-Pomogłem jej wnieść walizkę, a potem usiedliśmy w jednym wagonie i dużo rozmawialiśmy. Mieszka w Walii, a do Londynu przyjechała, aby się uczyć. Dała mi swój numer. No i będziemy studiować w jednym budynku.
-Oh, jaki z ciebie szczęściarz. To, kiedy będę mogła ją poznać?
Zamilkł na chwilę, po czym lekko się do mnie uśmiechnął.
-Widzisz, sprawa wygląda tak, że... Zaprosiłem ją dzisiaj na obiad.
-Oh, więc odbierze mi ciebie już pierwszego dnia po twoim powrocie?-Zapytałam smutno.
-Nie przesadzaj, przecież wyszliśmy razem i pogadaliśmy. Poza tym przyjdzie ona na obiad do nas, więc cały czas będę blisko ciebie.
Wróciliśmy do domu na godzinę trzecią. Dowiedziałam się od Natt'a, że Scarlett przyjdzie na czwartą. Została więc godzina na przygotowania do obiadu. Rodzice wyglądali na szczęśliwych. Znaczy, przynajmiej mama. Tata raczej zdawał się szykować na niezłe przesłuchanie. Cały on. Nie oddał by Nathanielabw ręce pierwszej lepszej i choć zdawał sobie sprawę z tego, że jest on dorosły i tak musiał mieć coś do powiedzenia. Już się zaczynam bać, co to będzie jak ja kogoś przyprowadzę. Poprawka: jeśli kogoś przyprowadzę.
Za pięć czwarta rozległ się dzwonek. Jako, że byłam najbliżej drzwi, ja postanowiłam je otworzyć. Moim oczom ukazała się wysoka blondynka o pięknych niebieskich oczach. Usta miała pełne, a rzęsy długie i gęste. Naprawdę śliczna.
-Witaj, jestem Sky. Ty to pewnie Vanessa, zgadza się?-Uśmiechnęła się do mnie ciepło.
Otrząsnając się, gestem zaprosiłam ją do środka i lekko przytaknęłam.
-Twój brat dużo mi o tobie mówił, naprawdę. Cieszę się, że mogę cię w końcu poznać-powiedziała i przytuliła mnie mocno. Było to trochę dziwne, gdyż dopiero się poznałyśmy, a ja już zdążyłam ją polubić. Zauważyłam, że jest ona ode mnie wyższa o jakieś dziesięć, a może i nawet więcej centymetrów.-No, to gdzie teraz?-zapytała łapiąc mnie za rękę.
Szybko zaprowadziłam ją do salonu, w której czekali pozostali członkowie naszej rodziny. Natt na jej widok od razu się zerwał i mocno ją do siebie przytulił, o mało nie wyrywając mi ręki, za którą ta nadal mnie trzymała. Grzecznie się odsunęłam i zaczekałam aż ta dwójka się od siebie odczepi.
-Mamo, tato. To jest Scarlett-odezwał się mój brat.
-Wolę jak mówi mi się Sky. Nathaniel się uparł na nazywanie mnie pełnym imieniem.-Podała rękę najpierw mojej mamie, potem tacie.
-Miło nam cię poznać. Ja jestem Eryk, a moja żona to Elizabeth. Bardzo byśmy się jednak cieszyli, jakbyś nazywała nas mamą i tatą.-Tym razem głos zabrał ojciec. Jego dawny zapał do przesłuchania partnerki jego syna gdzieś wyparował. A szkoda, bo byłoby z czego się pośmiać.
Obiad minął nam na poznawaniu dziewczyny. Kiedy tata wyciągnął wino, stwierdziłam, że pora się wycofać. Ku mojemu zdziwieniu ja również dostałam kieliszek. Tata uzasadnił to tym, że póki piję przy nim, on nie ka nic przeciwko. Wypiłam jego zawartość i kiedy tata znowu go napełnił, w końcu udałam się do mojego pokoju.
Odstawiłam naczynie z trunkiem na szafkę nocną i padłam na łóżko. Ten dzień mnie naprawdę zmęczył.
☆
BlueLuk: Hej Van. Jak tam u ciebie?
BlueLuk: Wybacz, że wczoraj dużo nie podpisaliśmy, ale musiałem ogarnąć jeszcze parę rzeczy
BlueLuk: Mam nadzieję, że się nie gniewasz?
BlueLuk: Van?
BlueLuk: Napisz jak będziesz miała dla mnie czas
BlueLuk: Cześć xx♥♡♥
1114 słów. Tyle ma ten rozdział :)
Jestem dumna z siebie. Mam nadzieję, że się spodoba :D
Jeśli tak to zachęcam do zostawiania gwiazdek i komentarzy.
Proszę też o dawanie mi znać, czy wolicie dłuższe czy krótsze rozdziały ;)
Pozdrawiam xx
CZYTASZ
✉ I Hate You, Hemmings.
FanfictionCzy Luke'owi przeznaczone jest spotkać na swojej drodze niejaką Van, dziewczynę będącą jedną wielką tajemnicą? Czy Van chciałaby, żeby Luke ją poznał? Czy byłaby w stanie pozbyć się ciężaru wielu sekretów, które posiada? Czy w końcu znajdzie osobę...