Niezapowiedziany gość

38 4 2
                                    

Gdy dziewczyna weszła do domu, w jadalni na bukowym, ogromnym stole, stała przygotowana przez babcię kolacja. Żan nie była głodna, cały czas myślała o przyszłym mate, ich spotkaniu i o ich prawdopodobnej wspólnej przyszłości. Pogrzebała trochę w ziemniakach,a kotleta schabowego nawet nie tknęła, na co babcia zareagowała nie małym poruszeniem, powiedziała,że nie jest głodna i pójdzie się już położyć.


Żaneta obudziła się nad ranem a nie mogąc z powrotem zapaść w sen, postanowiła zejść na parter, aby napić się wody, gdy przywitał ją dziadek.

- O! dobrze, że już wstałaś. Akurat miałem iść na górę, aby cię obudzić, a ty już na nogach!                - Ale po co miałbyś mnie budzić, dziadku?                - Już zapomniałaś? Wczoraj o tym rozmawialiśmy. Zbieraj się, wychodzimy na polowanie! Dziewczyna dopiero wtedy przypomniał sobie o wczorajszej, porannej rozmowie.                                                                                -Emmm... Tak dziadku, przecież bym nie zapomniała... Za pięć minut będę gotowa.

O ósmej byli już z powrotem w domu. Fryderyk  był zachwycony wspólnym polowaniem. Żaneta dzięki swojemu wilczemu instynktowi, wiedziała gdzie znajduje się dzika zwierzyna.                         - Do Świętej Anielki, Żaniu! To było jedno z najlepszych polowań w moim życiu!                           Dziewczyna w odpowiedzi, tylko nieśmiało się do niego uśmiechnęła i poszła się wykąpać i przebrać.

Gdy po kąpieli, Żaneta czesała swoje długie, gęste, rude włosy, ogarnęło ją zmęczenie po rannym polowaniu. Miała w głowie wtedy tylko jedną myśl, położyć się do swojego ciepłego łóżka i przespać pół dnia, gdy nagle do łazienki wparowała  babcia.                                                             - Słonko, zbieraj się szybciutko! Za chwile pojawi się tu twój mate! To znaczy kandydat na mate...- poprawiła się zakłopotana.                                             - Co?! Ale jak to? Tak bez zapowiedzi?!                       - Niestety tak... Nic na to nie poradzisz. Tylko szybko!- i wybiegła z łazienki, sprzątając rupiecie, które walały się po drodze.                           - Dobrze że w ogóle się zapowiedział. A nie wparował do tego domu, jak do swojego!- że złością krzyknęła za nią Żaneta.

Przygotowując się do spotkania z nieznajomym chłopakiem, kłębiło jej się w głowie dużo myśli. Była zła na swoją rodzinę, za to, że usiłowała urządzić jej życie. Zarazem z drugiej strony, była podniecona tym spotkaniem i ciekawa jej przyszłego mate.

Postanowiła ubrać się w to co zawsze, aby jej rodzina nie myślała, że zależy jej na tej znajomości. Założyła dżinsowe spodnie, pudrową koszulę, białe tenisówki, a na ramiona narzuciła ulubioną, starą, dżinsową kurtkę z naszywkami na ramionach. Ostatni raz spojrzała na swoje odbicie w lustrze i uznając, że wszystko było jak należy, zbiegła na dół.

Gdy weszła do przestronnego, jasnego salonu, zobaczyła rozmawiających na skórzanej, ogromnej, ciemnej kanapie babcie i owego Maksymiliana. Niepewnym krokiem podeszła do rozmówców i znacząco odchrząneła. Chłopak wstał.                                                                                          - No hej, mała. Jestem Maksymilian, dla przyjaciół Maks, a suczki lecą na mnie, jak Reksio na szynkę!- powiedział z wielką pewnością siebie.                                                                                         Do Żanety nie dotarły te pełne narcyzmu słowa. Natychmiast zapomniała o swoim zmęczeniu. Była skupiona na wyglądzie Maksa. Był chłopakiem idealnym, o jakim każda dziewczyna w jej wieku marzyła. Był wysokim, umięśnionym, brunetem z gigantyczną ilością żelu na włosach. Żanecie na pewno by to przeszkadzało, gdyby nie jego hipnotyzujące oczy. Były blado niebieskie i tak ostro wpatrzone w nią, że aż Żan przechodziły ciarki.

-No to może pójdziecie na spacer, i trochę sobie porozmawiacie? A ja w tym czasie nakarmię Gryzie i Strudla . -Na tę słowa, koło nóg babci, pojawiły się dwa, ogromne, grube persy. Jeden biały z niebieskimi ślepiami - Gryzelda. I szary, a właściwie srebrny, bo światło słoneczne, wpadające do pokoju przez szparę między grubymi, bordowymi zasłonami zawieszonymi w oknie, odbijało się od jego sierści, żółtooki Strudel.                                                                                      - Tak babciu, świetny pomysł! - o dziwo powiedział Maks, tak jakby czół się już członkiem rodziny. Chwycił Żanete  w pasie , na co ona zareagowała nie małym zdziwieniem i przeprowadził przez drzwi wejściowe na podwórko.



  


Inny AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz