Kiedy byli w połowie drogi do polany, gdzie zdaniem Maksa miała znajdować się jego wataha Żan wyraźnie wyczuła obce wilkołaki. Coraz bardziej się denerwowała, a kiedy chłopak to wyczuł wziął ja za rękę. Dziewczyna szybko puściła jego spoconą dłoń i przyspieszyła kroku. Po chwili była na miejscu. Nie czekając na Maksa zbliżyła się do grupy osób.
Pierwszą postacią jaką rzuciła jej się w oczy była blondynka z tlenionymi, sztywnymi od litra lakieru włosami. Miała na sobie krótką dżinsową spódniczkę do połowy ud, obcisłą lateksową bluzkę i czerwone szpilki, którymi można byłoby przeciąć na pół niedźwiedzia.
-Hej, jestem Żaneta, dla przyjaciół Żan. Miło mi.
-Ugh.. Tak, tak. Mi także, niezmiernie.- odpowiedziała dziewczyna.
-Nie powiesz mi jak się nazywasz?
-Wybacz, nie zadaję się z plebsem. Jestem sławna z występów w telewizji i nie zadaję się z tak mało znanymi osobami.- odpowiedziała z pogardą.
-Nie przejmuj się nią, reklamuje zwykłą pastę do zębów i kaloryfery.- odezwał się stojący obok czarnoskóry blondyn z włosami żółtymi jak musztarda i fajnym bickiem.
-O czym rozmawiacie?- zapytał zdyszanym głosem Maks.- Swoją drogą to mega szybko chodzisz, mała.- zwrócił się do Żan.
-Jeżeli chcesz, żebym została Luną stada i nie wybiła ci tych ślicznych ząbków powstrzymaj się od nazywania mnie tak.
-Spokojnie, nie zagryźcie się.- ponownie odezwał się chłopak z czarną karnacją. - Jestem Ayo, ta dziewczyna od reklam to Jessica. Przed chwilą tu była... Pewnie poszła poprawić tapetę na ryju. To jest Justin i Anita- powiedział wskazując małego chłopaczka siedzącego na trawie rozmawiającego z dziewczyną z żółwiem w rękach.
-Ja jestem Żaneta, mów mi Żan.
-Niedługo się pobieramy, ogarniasz?!- wykrzyczał Maks.
-Że co proszę?!- z lasu wybiegła Jess.- Pobieracie się?!
-Nic nie jest jeszcze pewne...- odpowiedziała zmieszana Żan.
-Może pogadamy na boku, co? No wiesz... O jakichś dziewczęcych pierdołach. Chcę cię bliżej poznać.- powiedziała Jess zwracając się do Żanety szczerząc się przy czym pokazując swoje żółte zęby.
-Więc może powiesz mi coś o Maksie? Jaki on jest?- zaczęła Żaneta kiedy żwawym krokiem odchodziły z Jessicą w stronę ścieżki w lesie.
-Ugh.. Nie o tym mam zamiar z tobą rozmawiać.- odpowiedziała Jess obracając się w stronę watahy i upewniając się, że na pewno nikt jej nie usłyszy.- Nie mam zamiaru się z tobą zaprzyjaźnić bezczelna szmaciuro! Nie lubimy takich jak ty. Chcesz nam odebrać Maksa.
-Chcę tylko połączyć nasze stada... w sumie to już sama nie wiem czego chcę.
-Nie obchodzi mnie to czego chcesz, a czego nie. Uważam, że sprawa jest zamknięta, masz się nie zbliżać do mojego przyszłego lubego. Ostrzegam cię. Prowadzę kanał na youtube więc jeśli tylko opublikuję filmik, na którym opowiem co się stało, moi fani cię dojadą. Żegnam.- Chuchnęła Żan w twarz swoim śmierdzącym oddechem, co było paradoksem, ponieważ reklamowała pastę do zębów i odeszła w stronę swojej watahy.
Po chwili Żaneta także zdecydowała się do nich dołączyć i porozmawiać z Maksem o tym jak potraktowała ją Jess, jednak kiedy zauważyła, że jej przyszły partner gawędzi z tym fałszywym uśmiechającym się do niego plastikiem postanowiła jednak odpuścić i poznać Anitę i Justina.
-Cześ...- próbowała zacząć Żan.
-No hej! Jak się nazywasz? Skąd pochodzisz? Jesteś betą, omegą czy może alfą? Lubisz pomidorową? Ile masz lat? Wiesz, że wszyscy umrzemy? Jestem Anita.- przerwała jej dziewczyna gryząca skorupę swojego żółwia.
Miała czarne włosy z kilkoma niebieskimi pasemkami w odcieniu jej hiacyntowych oczu. Nienawidziła optymistów, sama była pesymistką, zwolenniczką myśli Arthura Schopenhauera. Zawsze ubierała się na czarno, najczęściej w czarne koszulki z Supreme, czarne rurki, często z dziurami na kolanach jednak mimo tego samego koloru, ubrania nie zlewały się, a doskonale do siebie pasowały i uzupełniały się. Jednak w jej ubiorze był wyjątek - całkowiecie białe, zawsze czyste, lśniące superstary.
-Wybacz, nie zrozumiałam cię. Zbyt szybko mówisz.- odpowiedziała rudowłosa.- Jestem Żan.. znaczy Żaneta, ale Żan. Prawdopodobnie wkrótce będziemy rodziną.
-Ta.. Super. Cieszę się.
-Jestem Justin...- nieśmiało odezwał się chuderlawy, niski chłopaczek.
Wyglądał jak gorsza wersja chłopaka Barbie. Mimo, że pływał i trenował grę w tenisa nie miał raczej ładnie wyrzeźbionego ciała, a jedynie małe zaznaczone niewielkimi rysami mięśnie na brzuchu i ramionach. Był troskliwy, miły, przyjacielski i otwarty na nowe znajomości. Bardzo przywiązywał się do ludzi, a swoich przyjaciół traktował jak rodzinę, co mogło być spowodowane tym, że został osierocony w wieku 10 lat. Teraz, kiedy kilka miesięcy temu obchodził dziewiętnaste urodziny czuł się prawilnym członkiem swojej wilczej mafii.
-Żaniuś! Otóż zaistniał mały problem...-odezwał się do rudowłosej Maks- Nie mamy gdzie zanocować więc może moglibyśmy...
-Uważasz, że mój dom to jakiś hotel?
-Wiesz, powinniśmy się już powoli przyzwyczajać do spania razem.- odpowiedział chłopak z zadziornym uśmiechem.
-Może znajdę jakiś materac dla kogoś z was, ale ty i tak śpisz na podłodze.- odpowiedzała równie zadziornie Żaneta.
W postaci wilków dobiegli do furtki oddzielającej las od farmy w niecałe dziesięć minut. Przed drzwiami, oświetlonymi naftowymi latarniami, stanęli jako ludzie i bez pukania weszli do ciepłego wnętrza...
CZYTASZ
Inny Alfa
Manusia SerigalaRudowłosa, spontaniczna, kochająca książki dziewczyna pełna kontrastów. Przy okazji jest wilkołakiem. Przeprowadza się do dziadków z powodu pewnego wypadku. Odkrywa wiele tajemnic, a między innymi to, że niebawem będzie musiała znaleźć partnera, któ...