Rozdział 6

126 8 1
                                    

Emma
Jacob przysunął się i przytulił mnie.
– Emma, mam do ciebie pytanie...
– Hmmm?
– Czy chiałabyś być... osobą towarzyszącą mi na imprezie mojego przyjaciela?
– Yyy... no spoko.
Leżeliśmy w niezręcznej ciszy. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

Obudziłam się jak zwykle o 6.30. Spojrzałam na miejsce obok siebie. Było puste.
Poszłam do łazienki odprawić poranną rutynę. Ubrałam się w wybrany outfit.

[od autorki: te buty zamieniam na klasyczne Martensy :3]

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

[od autorki: te buty zamieniam na klasyczne Martensy :3]

Wyszłam z domu bez jedzenia śniadania. Po drodze nie spotkałam Jacoba. Troche mnie to zdziwiło. Postanowiłam do niego napisać.
Do: Jacob😝💕
Idziesz dzisiaj do szkoły?
Od: Jacob😝💕
Nie, źle się czuje :c
Do: Jacob😝💕
Oki :c Przyjdę do ciebie po szkole
Od: Jacob😝💕
Oki księżniczko

Weszłam do budynku szkoły i udałam się w stronę mojej szafki.
– Tutaj jesteś, suko! – usłyszałam znajomy głos za plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam Rose.
– O co chodzi?
– Nie udawaj głupiej, widziałam zdjęcia z wczorajszej imprezy. – przystawiła mi swój telefon do twarzy.
Urządzenie wyświetlało obraz predstawiający mnie i Jacoba. Całowaliśmy się.
Zauważyłam, że jest to zdjęcie udostępnione na instagramie. Miało dokładnie 10 578 seruduszek. No nieźle.
– To on mnie pocałował! – wyjaśniłam.
– Wiedziałaś, że mi na nim zależy, a i tak to zrobiłaś. Nienawidzę cię!
Zadzwonił dzwonek na lekcje. Szybko udałam się na angielski.
Chciałam, żeby ten dzień zakończył się jak najprędzej.

***

Przez cały dzień Rose dogryzała mi wraz z gangiem wrednych sucz z mojej klasy. Myślałam, że po prostu tego nie wytrzymam. W plecaku znalazłam żyletkę. Zrobiłam trzy płytkie cięcia a potem wyrzuciłam ostrze.
Po lekcjach poszłam pod dom bruneta. Szczerze mówiąc to nigdy u niego nie byłam. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Po chwili otworzyły się. W progu stał Jacob. Miał na sobie ciemnoszare dresy i był bez koszulki. Brunet przyciągnął mnie do siebie o przytulił.
– Cześć. – szepnęłam.
– Hej, księżniczko. – odparł i wziął mnie na ręce.
W czasie, gdy chłopak zabosił mnie do pokoju ja wdychałam jego wspaniałe perfumy. Kiedy już znaleźliśmy się w pokoju bruneta on odłożył mnie na łóżko i poszedł założyć koszulkę.
– Jak tam w szkole? – spytał Jacob i położył się obok mnie.
– Jak zawsze, poza tym, że Rose ma na mnie wkurwa.
– Czemu?
– Bo widziała zdjecia z wczorajszej imprezy. Dokładnie te na których... całowaliśmy się.
– Oh...
– Taaaa...
Zapadła niezręczna cisza. Spojrzałam na chłopaka. Rumienił się.
– Więc... kiedy jest ta impreza? – spytałam.
– Hę?
– No wiesz ta impreza twojego przyjaciela. Miałam ci towarzyszyć.
– A no tak! Jest dzisiaj, o 19.
– Jest 15.49, co robimy?
– Nie wiem, może to?
Jacob przysunął się do mnie i złączył nasze wargi. W momencie, gdy chłopak pogłębiały pocałunek zadzwonił jego telefon. Oderwaliśmy się i brunet odebrał. Rozmowa nie trwała długo. Z wypowiedzianych przez chłopaka zdań można było wywnioskować, że rozmawiają o dzisiejszym spotkaniu. Kiedy skończył rozmowę rozłączył się i spojrzał na mnie.
– Przepraszam. – wydusił.
– Nic się nie stało.

***

Nadeszła 19. Podeszliśmy pod dom w którym miała być impreza. Jacob zadzwonił do drzwi. Otworzył nam blondyn o ślicznych niebieskich oczach i śnieżnobiałym uśmiechu.
– Siema, stary. Twoja nowa dziewczyna? – wskazał mnie.
– Yyy... nie to tylko... przyjaciółka. Emma, to jest Mark.
– Miło mi cię poznać. – zwróciłam się do Marka.
– Mi ciebie też. Wchodźcie.
Jacob zaprowadził mnie do salonu. Siedziało tak kilku chłopaków ze swoimi dziewczynami.
– To jest Cameron, Hunter, Shawn i Aaron.
– O, hej Sartorius. – odparł chłopak, który chyba nazywał się Hunter.
– To co? Gramy w butelkę? – spytał Mark wchodząc do salonu.
Moją pierwszą myślą było "Tylko nie to." lecz pomyślałam, że będzie miło zakolegować się z nowymi osobami.
Wyzwania były oklepane. W większości to były typu "pocałuj...". Dla mnie to było żałosne, ale nic nie mówiłam bo wszyscy mieli z tego bekę. Wszyscy z wyjątkiem Jacoba. Cały czas wyglądał na spiętego.
Wreszcie padła kolej na mnie. Zadanie dawał mi Shawn.
– No, więc Emma musisz... zrobić loda Sartoriusowi!
Wszyscy wybuchneli śmiechem.
– No, chyba cię pojebało, zboku! – krzyknęłam i udałam się w stronę wyjścia. Już miałam wyjść, lecz ktoś oplutł mnie ramionami wokół talii.
– Gdzie idziesz? – spytał brunet.
– Do domu.
– Idę z tobą.
– Nie musisz. Możesz zostać ze swoimi znajomkami.
– Ty jesteś dla mnie ważniejsza od nich.
Poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Jacob odprowadził mnie pod drzwi mojego domu.

———

Dobra to jest najkrótszy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam. Strasznie przepraszam po prostu nie mam weny i jakoś nie mam kiedy pisać. Mam nadzieję, że nie pobijecie mnie kablem od pilota za to ;-;
Pod poprzednim pseudo-rozdziałem możecie zadawać pytania do bohaterów.

You're all I seeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz