Rozdział 2

36 7 2
                                    

Liliana

" Czułam ogarniający mnie ból i pustkę. Z każdym kolejnym ruchem chciałam zginąć. Zniknąć z tego okropnego świata i uciec od otaczających mnie ludzi. Od niego. Kiedy on przyciskał mnie do łóżka  tymi okropnymi łapskami umożliwiając ucieczkę , śmiejąc się tym przerażającym głosem ociekającym irytacją, na dworze było słychać śmiech dzieci i ich rodziców ,którzy nieświadomi niczego cieszyli się wiosną.
- Nie udawaj kochanie wiem ,że tego chcesz..."

Znów to samo. Budzę się z krzykiem próbując złapać oddech i uspokoić galopujące  serce. Czuję  jakbym wynurzyła się z mrocznej toni oceanu ,który chciał mnie złapać w swoje sidła kradnąc ostatnie cenne oddechy. Gdy wystarczająco się uspokajam i ciało przestaje drżeć rozglądam  się po pomieszczeniu skąpanym w mroku szukając jakiejś podejrzanej postaci. Kiedy jej nie znajduję oddycham z ulgą i dostrzegam mój elektryczny zegarek wzdychając bezradnie. Jest trzecia w nocy. Ocierając pot z czoła wywołany przez strach kieruję się do małej łazienki ,gdzie przemywam twarz zimną wodą w nadziei pozbycia się zmęczenia wywołanego przez koszmar. Albo raczej  przeszłość. Wiedząc ,że nie zasnę postanawiam się wykąpać. Co na pewno mnie rozluźni  i pozwoli choć na chwilę się odprężyć. Gdy wanna wypełniła się gorącą wodą z dodatkiem płynu o zapachu wanilii pozbywam się ubrań i zanurzam w niej po całą głowę. Pomyśleć  ,że  dziś jest impreza albo raczej bal (zważywszy na to jak bogaci są) u Parkerów a  już jutro wyjeżdżam z tego wrednego miasteczka  na moją uczelnie. Najbardziej cieszy mnie fakt ,że zbliżają się wakacje i uczelnia będzie opustoszała ,dzięki czemu będę się mogła swobodnie poruszać.  Kiedy woda traci temperaturę a moje ciało zaczyna się lekko trząść wychodzę z wanny i wycieram ręcznikiem. Następnie wchodzę do pokoju zapalając światło i szukam bielizny ,spodni oraz bluzki  ,które jak zwykle są czarne. Ubrana czesze włosy w koka i zakładam dużą ,ciepłą bluzę przez głowę darując sobie ponury makijaż. Patrząc na mój pokój uświadamiam sobie ,że muszę się spakować ,więc wyjmuje moją walizkę i zaczynam. Mimo ,że biorę mało rzeczy zajmuje mi to sporo czasu a słońce już dawno wisi na bezchmurnym niebie. Kiedy kończę dostrzegam starą, zniszczoną książkę z wyszytą  złotą nicią lilią na okładce. Zaciekawiona odkładam pełną walizkę pod ścianę i biorąc książkę siadam na łóżku po turecku. Po otwarciu wszystko mi się przypomina. Piękna i Bestia.Ta książka była moją ulubioną do czasu gwałtu. Ukrywałam w niej liściki ,zdjęcia ,wysuszone kwiaty i wszystko co było dla mnie ważne. Ta opowieść zawiera większość wspomnień. Zarówno tych złych jak i dobrych. Mój stary świat i jego reguły. Delikatnie otworzyłam książkę na przypadkowej stronie. Był na niej rysunek pięknej i bestii tańczących  na tarasie. Obok był liścik. Ostrożnie sięgnęłam po zniszczoną karteczkę ,której kolor przypominał kawę z mlekiem a długopis był ledwo widoczny. "Masz ładne oczy" głosił liścik a ja uśmiechnęłam się do przeszłości. To był pierwszy liścik od nie byle jakiego chłopaka bodajże z drugiej klasy podstawowej. Moim adoratorem był niejaki John Parker ,który od chłopczyka miał niezłe powodzenie. Teraźniejszy chłopak panny "jestem najlepsza a ty to ścierwo" był uroczym brunetem o czekoladowych tęczówkach i słodkich dołeczkach. Już chciałam zobaczyć kolejną stronę ,gdy usłyszałam wołanie:

-Lil ,Tom chodźcie  tu zaraz jedziemy-głos mamy rozniósł się po domu a ja z przerażeniem stwierdziłam ,że jest dziewiętnasta. Niestety nie uda mi się zostać ,więc odkładam mój "pamiętnik" na biurko i z cichym jękiem zakładam adidasy ,biorę słuchawki oraz telefon ,by nie musieć słuchać tych wrednych istot i po chwili schodzę ślamazarnie na parter a następnie do garażu ,gdzie czeka mama i blondyn o zielonych ślepiach ,czyli mój brat. Wsiadam do czarnego jeepa i zaczynam słuchać muzyki. Po kilku piosenkach docieramy na miejsce a mama wręcz nas wygania. Oczywiście Tom  od razu kieruję się do domu Parkerów natomiast ja do ich spokojnego ogrodu z milionem kwiatów. Siadam na ławce przy tarasie i rozkoszując się świeżym powietrzem wpatruje się w basen. Jeżeli zostanę tutaj może wytrzymam do przyjazdu matki. Niestety po kilku minutach mój spokój przerywa trójka nastolatków wychodzących na papierosa. Okazuje się ,że to Megan ,rudowłosy Stan i blondwłosy Karl. Co nie wróży nic dobrego.

-O kogo my tu mamy?-w powietrzu roznosi się lekko skrzękliwy głos Megan- Czyżby to nasza pojebana łamaga ,której nikt nie lubi a jej wygląd przypomina śmiecia?-zaśmiała się sarkastycznie co powtórzyli jej "pomagierzy"-  Na twoim miejscu rzuciła bym się z mostu mając taki ryj!-kolejny raz usłyszałam jej śmiech pełny kpiny. Nie chcąc tego słuchać wstałam i skierowałam się w stronę drogi ,ale Stan złapał mnie za ramię umożliwiając ucieczkę na co wyrwałam rękę z uścisku i odprowadzana ich okropnym śmiechem wyszłam na chodnik. Ruszyłam w stronę domu i wszystko było by dobrze gdyby nie fakt ,że jakaś dziewczynka przede mną była ciągnięta  do samochodu jakiegoś mężczyzny. Od razu ruszyłam w ich stronę a gdy porywacz mnie zobaczył uciekł zostawiając małą na ulicy. Szybko do niej podbiegłam i  wzięłam na ręce małą brązwłosą dziewczynkę ,którą okazała się być najmłodszą z Parkerów. Gdy mała mnie rozpoznała ,wtuliła się bardziej i zaczeła szlochać. Zaczęłam iść w stronę jej domu przy okazji pocieszając kruszynkę. Kiedy dotarłam na miejsce zobaczyłam rozgorączkowanego Johna i jego przyjaciela Sama. Naglę..

Pomogę Ci Aniele Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz