Rozdział 17

50 6 4
                                    


Niech Pan powie, że ona żyje...

- A więc... - zaczął mówić, patrząc na jakąś kartę badań. - Marta powinna dużo odpoczywać. Najlepiej, żeby nic nie mówiła, ponieważ może to pogorszyć sprawę. Możecie ją odwiedzać, ale nie codziennie, najlepiej co dwa, trzy dni - dokończył, a mi chciało się płakać.

Przyjechałem tu wcześniej, żeby ją zobaczyć i spędzić z nią jak najwięcej czasu. Będę przychodził tu co dwa dni, a nawet codziennie. Co tam szkoła, ona ważniejsza.

- Dobrze, dziękujemy za informację - powiedziałem - a można do niej wejść? - dodałem.

- Ehh... Tak, ale żeby nic nie mówiła... - powiedział lekarz i zniknął za rogiem korytarza.

- To niech Pani Ola wejdzie jako pierwsza - powiedziałem do mamy Marty, a ta bez odpowiedzi weszła do pokoju, w którym znajdowała się jej córka.

W sali zapadła cisza. Ja patrzyłem na Martę i trzymałem ją za rękę. Miałem nadzieję, że zaraz się obudzi.

- Ueem... Uhh... - wymamrotała Marta, a ja się usmiechnąłem.

- Nie możesz nic mówić. Tak lekarz kazał. A co do Tomka... - powiedziała jej mama.

- To on do mnie zadzwonił, że jesteś w szpitalu. Miły z niego chłopak. A jak się poznaliście, hmm? - powiedziała prosto z mostu, a Marta spojrzała na mnie wzrokiem "kiedy indziej".

- Możemy przełożyć tę rozmowę na inny dzień? To nie jest dobry moment, żeby teraz o tym rozmawiać - powiedziałem, nadal patrząc na Martę. Uśmiechnęła się.

*Marta*

Jeszcze nie wiem co ze mną jest. Usłyszałam jedynie od lekarza słowa "Coś tu nie pasuje... Chyba coś jest źle". Nie byłam w stanie czegokolwiek powiedzieć, ponieważ gardło mnie bolało.

Leżałam tak z pięć minut, aż nagle do sali wszedł Tomek i moja mama. Chłopak podszedł do mnie i usiadł na krześle trzymając mnie za rękę.

- Ueem... Uhh... - tyle zdołałam powiedzieć, a Tomek uśmiechnął się.

- Nie możesz nic mówić. Tak kazał lekarz. A co do Tomka... - powiedziała, a moje serce zaczęło bić szybciej. Nie chciałam o tym gadać. W takim momencie.

Jak zawszę wybierze sobie najbardziej odpowiedni moment do takich rozmów. Kochana mama...

Po chwili ciszy, odezwała się.

- To on do mnie zadzwonił, że jesteś w szpitalu. Miły z niego chłopak. Jak się poznaliście, hmm?

Że co? Nie jestem w stanie nic powiedzieć, a ona chcę wiedzieć coś takiego.

Spojrzałam na Tomka, który patrzył się na mnie. Starałam mu dać znak, że to nie jest dobra pora.

- Możemy przełożyć tę rozmowę na inny dzień? To nie jest dobry moment, żeby teraz o tym rozmawiać - powiedział Tomek, który ciągle na mnie patrzył.

Dwa dni później...

Czuję się dobrze. Jutro mam opercję nogi, na szczęście nie trzeba amputować. Była godzina czternasta pięćdziesiąt, więc postanowiłam zadzwonić do Pauliny lub Zuzy i wytłumaczyć im, dlaczego mnie nie będzie w szkole przez najbliższy czas.

Wybrałam numer do Pauliny. Po dwóch sygnałach usłyszałam jej głos.

- Cześć! Dziś mnie nie było w szkole, ponieważ jestem w szpitalu. Miałam wypadek i jutro mam operację nogi - powiedziałam, patrząc się w mały telewizor, na którym leciał rosyjski film.

- Co Ci się stało? Masz mi wszystko opowiedzieć jak wrócisz! - krzyknęła.

- Dobra, dobra. Jutro powinnaś zobaczyć mojego tatę w szkole. Idzie zanieść zwolnienie z zajęć tanecznych i wychowania fizycznego. Ja muszę lecieć, mój chłop... kolega przyszedł, cześć! - powiedziałam jej, gdy zauważyłam Tomka, który stał przed drzwiami.

W jego ręku znajdowały się róże. Były takie... piękne. Aww...

- Cześć, kochanie - powiedział i pocałował mnie w czoło.

- Cześć. Chyba muszę się przyzwyczaić do tego "kochanie".

- Na pewno Ci się uda. To kiedy Cię wypuszczają? - powiedział, a na jego twarzy pojawił sie uśmiech.

- Tego jeszcze nie wiem. Jutro mam operację nogi. Miałam Ci wczoraj powiedzieć, lecz nie było czasu. Wybacz.

- Tobie zawszę.

Oglądaliśmy przez pół godziny telewizję, w której leciał "Postaw na milion". Tomek trzymał mnie za rękę. Nagle do pokoju wszedł Tata.


Internetowa Miłość /poprawianie/zawieszone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz