Wyjrzałam przez okno. Teren nie wyglądał jakoś nadzwyczajnie. Zwykłe pola truskawek i jakieś wzgórza.
Ryan wysiadł z samochodu i ruszył w górę zbocza więc zrobiłam to samo. Kiedy dotarliśmy na szczyt zaparło mi dech w piersiach. Ze wzgórza roztaczał się piękny widok na plażę, pola truskawek, niewielkie jezioro i pole bitewne.. Zaraz. Pole bitewne?! Nie zdążyłam się przyjrzeć uważniej, bo wierzcie lub nie ale środkiem pola galopował centaur! Nie, nie żartuję serio! Od pasa w dół facet miał ciało ogiera. Kiedy dotarł na górę wyciągnął rękę na powitanie. Żeby nią potrząsnąć, musiałam unieść ramię na wysokość szyi.
- Witamy nową obozowiczkę! - uśmiechnął się - Jestem Chejron, trafiliście w samą porę na kolację i wieczorne ognisko!
Pokłusował z powrotem w dół. Nam z Ryanem zajęło to troczę dłużej. Chejron uderzał kopytami o marmurową posadzkę czegoś w rodzaju tarasu, tylko że miało wysokie kamienne kolumny dookoła. Mnóstwo dzieciaków siedziało przy kilknastu różnych stolikach. - Chciałbym przedstawic wam nową obozowiczkę, Coral - powiedział Chejron i zachęcił mnie gestem żebym podeszła bliżej. Nieśmiało zrobiłam kilka kroków do przodu po czym potknęłam się i runęłąm twarzą w piach. Usłyszałam kilka parsknięć i chichotów. Podniosłam się do pozycji siedzącej i pomacałam twarz. Na szczęście nos był na swoim miejscu. Tylko z rozciętej wargi strużka krwi pociekła mi na brodę. Próbowałąm ją otrzeć kiedy tuż przed oczami pojawiła mi się dłoń. Podniosłam wzroku szukając właściciela.Wysoki, niebieskooki brunet uśmiechał się lekko podając mi rękę. Złapałam ją i wstałam z ziemi. Na policzkach poczułam wykwitające rumieńce.
- Dzięki - wybąkałam i ze spuszczoną głową podreptałam do stolika. Czułam na swoich plecach palące spojrzenia wszystkich.
Chejron odchrząknął, po czym krzyknął:
- A wiec.. Zdrowie bogów!
Wszyscy powtórzyli okrzyk, ale z mniejszym entuzjazmem, i zabrali się za jedzenie. Ja zupełnie nie miałam apetytu. Skubnęłam jedno czy dwa winogrona i popiłam szklanką soku grejfrutowego. Mojego ulubionego.