Siedziałam w pociągu w jednym przedziale z moimi przyjaciółmi. Harry i Ron o czymś zawzięcie dyskutowali, tak samo jak ja z Ginny. Opowiedziałam jej wszystko wcześniej, tak by chłopcy tego nie słyszeli. Teraz doradzała mi co mam robić. Właściwie to wiedziałam. Chciałam napisać do Victora od razu jak znajdę się w domu. Chociaż może lepiej poczekać? Nie chce wyjść na jakąś zdesperowaną, poszukującą miłości kujonkę. Nie obiecuję sobie, że będzie z tej relacji coś więcej. W sumie to ja sama nie wiem czego chce. Krum jest nawet przystojny, ale czy mogę się w nim zakochać?
- Hermiono, uważam, że powinnaś napisać do niego w połowie wakacji. Przynajmniej trochę poczekać, nie wiadomo czego on od ciebie oczekuje. Nawet gdyby mielibyście być razem, to czy związek na odległość ma sens?
Ginny miała rację. Zostańmy po prostu na etapie przyjaciół, nie będę dawać mu nadziei na coś więcej. Może on wcale nie chce być ze mną? Mnie przyjaźń w zupełności wystarczy. Na moje nieszczęście, wszystko usłyszał Ron, który zrobił się cały czerwony ze złości. Właśnie przypomniałam sobie, że miałam z nim porozmawiać. Z tego wszystkiego o tym zapomniałam. Cudowna ze mnie przyjaciółka. A znając temperament Rona, zaraz rozpęta się wielka kłótnia.
- Nie miałaś czasu ze mną porozmawiać a z Krumem na randki się umawiasz?! - wrzasnął na mnie rudowłosy.
- Ron, to nie twoja sprawa. - starałam się być opanowana, jednak to może być trudne.
- Nie moja?! Ignorujesz mnie, a za Krumem latasz?
- Ignoruje? To ty w tym roku przypomniałeś sobie, że jestem dziewczyną! Jakbyś tego nie widział przez te wszystkie lata. Może czasami warto zainteresować się innymi a nie tylko sobą?
Powiedziawszy to spojrzałam na niego z dumą i wyszłam z przedziału. Niech się dzieje co chce, nikt nie będzie mi mówił - a tym bardziej Ron - co mam robić. Nigdy nie ingerowałam w jego życie uczuciowe, bo może takowego nie miał? Cóż, to nie moja sprawa. Gdyby chciał o tym porozmawiać to dawno by to zrobił. Teraz tym bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że bardzo dziwnie się zachowuje, nawet jak na niego.
Stanęłam przy jednym z okien na korytarzu. Obok naszego przedziału siedzieli bliźniacy wraz z Lee Jordanem. Oczywiście zauważyli mnie i postanowili dotrzymać mi towarzystwa. Wprost o tym marzyłam.
- Hej, Hermiona! Co się stało? - spytał mnie, Fred.
- Czyżby Ron? - dodał George.
- Tak. Nie rozumiem o co mu chodzi. - westchnęłam ze skwaszoną miną.
- To proste, nasz braciszek wstał lewą nogą!
- Albo raczej myśli o Krumie i do niego szlocha! - zawył Fred na cały korytarz tak, że drzwi od mojego przedziału otworzyły się i wyszedł z nich Ron.
- Dacie mi święty spokój? - warknął na nich, a kiedy zobaczył, że jestem razem z nimi dodał ze wściekłością. - Hermiona, chodź tutaj.
- Nigdzie nie pójdę. - oburzyłam się.
Podszedł do mnie i zaczął ciągnąć za rękę. Co on do cholery wyprawia? Zaczęłam się szarpać, bo coraz mocniej mnie ściskał. Bliźniaki widząc to zaczęli go ciągnąć na wszystkie strony aby mnie puścił. Nie wiem jak to się stało, ale uderzyłam głową i szybę. Uderzenie było na tyle mocne, że straciłam przytomność. Usłyszałam jeszcze słowa jednego z bliźniaków.
- Oszalałeś idioto?
~*~
Ocknęłam się. Musiał być to bardzo mocny wstrząs, bo miałam wrażenie, że długo byłam nieprzytomna. Byłam już w rodzinnym domu, leżałam w swoim pokoju. Jak bardzo brakowało mi tego miejsca. Wrzosowe ściany, z białymi meblami i szarymi dodatkami. Szkoda, że w Hogwarcie nie mogłam mieć takiego pokoju. Tam panował burgund, ostra czerwień. Powoli wstałam i pomasowałam tył głowy. Poczułam niewielkiego guza dobrze, że włosy go przykryją.

CZYTASZ
Fremione - Zacznijmy Od Nowa
FanfictionCałkiem nową opowieść o Hermiona Granger i Fredzie Weasley'u. Ona: ułożona, dobra, pomocna dziewczyna, która kocha naukę. On: wieczny żartówniś, beztroski, kawalarz, który kocha dowcipy. Co ich połączy? Tego dowiecie się w moim opowiadaniu!