III

257 7 0
                                        

Wczoraj wróciłam z Hiszpanii. Było cudownie! O takich wakacjach marzyłam i byłam bardzo wdzięczna rodzicom za to, że postanowili mnie zabrać ze sobą. Ginny oczywiście zaczyna wariować, poskarżyła się na bliźniaków bo ci nie chcą ukarać Rona. Jestem tego samego zdania co oni, że to w ogóle nie jest potrzebne. Powoli wybaczam Ronowi, jednak jestem na niego bardzo zła. Najbardziej za to, że jest tak arogancki w stosunku do mnie. Zachowuje się jakbym była jego własnością, a ja sobie na to nie pozwolę. 

Za godzinę mają zjawić się bliźniacy aby zabrać mnie do Nory. Pomimo napiętej sytuacji cieszyłam się jak nigdy dotąd, że spędzę tam praktycznie całe swoje wakacje. Dzisiaj był wyjątkowo upalny dzień dlatego ubrałam sukienkę. Założyłam białe trampki i zniosłam swój wielki bagaż na dół. Postanowiłam, że poczekam na bliźniaków przed telewizorem. Moich rodziców już nie było, bo musieli pracować a ja pożegnałam się z nimi rano.  

Ta godzina trwała jakby wieczność. Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi prawie podskoczyłam z radości. Czułam, że ta wakacje będą inne niż wszystkie! 

Otworzyłam drzwi i zamiast dwóch bliźniaków zobaczyłam tylko jednego. Mianowicie chodziło o George'a. Byłam zaskoczona ale jednocześnie starałam się aby bliźniak nie zorientował się, że w głębi duszy liczyłam, że i Fred się zjawi. 

- Mionka! - powiedział radośnie George. - Jak dobrze cię widzieć, wyglądasz wspaniale!

Zdziwiłam się tym radosnym zachowaniem rudowłosego wobec mnie. Nigdy mnie nie komplementował raczej ze mnie żartował. Oczywiście mi to nigdy nie przeszkadzało, wiedziałam że nie chcą mnie urazić.

- Tego samego nie mogę powiedzieć o tobie. - postanowiłam, że tym razem ja się z nim podroczę. 

- Ah, to na pewno ty, ta sama Hermiona Granger! 

Oby dwoje zaśmialiśmy się. Lubiłam George'a,  był on naprawdę świetnym i zabawnym przyjacielem. Czasami przesadzał z żartami jednak bliźniaków nie dało się nie lubić nawet za ich działalność z różnymi smakołykami i gadżetami. Oni już tacy byli i ten kto nie poznał ich bliżej nie wiedział, że tak naprawdę są bardzo inteligentni a nie tylko zabawni z szalonymi pomysłami. 

- To co, gotowa? 

Kiwnęłam głową na tak. George chwycił walizkę i mnie za ramię. Byłam bardzo podekscytowana spędzeniem kolejnych, bardzo długich wakacji w Norze. To miejsce jest moim drugim domem, gdzie zawsze panuje ciepło rodzinne. Bardzo ceniłam sobie gościnność Pani Moly oraz jej męża, Pana Artura. Byli naprawdę wspaniali i mieli złote serca wobec swoich dzieci urwisów. A także wiele wyrozumiałości jeśli chodzi o ciągłe, niespodziewane wybuchy w pokoju bliźniaków. Prowadzili oni tam różne eksperymenty, które nie raz kończyły się hałasem. Czasami żałowałam, że nie mam rodzeństwa jednak rodzina Weasley'ów zastępowała mi je. 

Poczułam charakterystyczny skurcz w brzuchu. Miałam wrażenie, że obraz zaczyna się kręcić i wirować, i tak faktycznie się stało. Tylko zamiast Nory ujrzałam zupełnie coś innego. Nie było już koło mnie George'a a ja sama znalazłam się na ulicy Pokątnej. Nie rozumiałam co się stało jednak po chwili zrozumiałam co dzieje się wokół mnie. To sprawka Śmierciożerców. Wśród nich nie mogłam rozpoznać nikogo ponieważ mieli maski. Było ich trzech na mnie jedną. Nie wolno mi było używać czarów poza Hogwartem, dlatego zdecydowałam się na ucieczkę. Biegłam ile sił w nogach a zaraz za mną słudzy Lorda Voldemorta ciskali we mnie zaklęciami typu Crucio oraz Avada Kedavra. Byłam przerażona i próbowałam zgubić ich za wszelką cenę, jednak to nie było takie proste.

Skręciłam w jakąś nieznaną mi uliczkę, starając się zatrzeć za sobą wszelkie ślady. Co chwilę obracałam głowę w tył aby zobaczyć jak blisko mnie są Śmierciożercy.  Schowałam się w pierwszej lepszej knajpie i tak zgubiłam ich trop. Miałam jednak przeczucie, że dalej będą mnie szukać a ja jestem w pułapce. Mogli odwiedzić mój dom i zrobić coś moim rodzicom, a ja jak na razie jestem tutaj uwięziona i nie mam pojęcia jak wybrnąć z tej sytuacji. Musiałam zastanowić się co dalej. 


~*~

Teleportowałem się pod Norę. Jednak zamiast Hermiony obok mnie zobaczyłem tylko jej walizkę. Spanikowałem strasznie i od razu pobiegłem do matki. Opowiedziałem jej co się stało a ona podniosła raban na cały dom. Po chwili w kuchni zjawiło się moje rodzeństwo. Nie widziałem nigdzie Freda. Po chwili przypomniało mi się, że znajduje się on na Pokątnej z polecenia matki. 

- George, jak to się stało! Przecież to niemożliwe żeby od tak zniknęła! Może w ogóle jej nie złapałeś? 

- Mamo! Przecież już ci mówiłem, położyłem jej rękę na ramieniu! Nigdy wcześniej coś takiego mi się nie zdarzyło... 

- Dzieci nie mamy wyjścia musimy zawiadomić Ministerstwo, to może mieć fatalne konsekwencje. Nigdy nie słyszałam żeby ktoś odłączył się podczas teleportacji. Do głowy przychodzi mi tylko rozszczepienie, ale przecież Hermiona byłaby tutaj z nami... Poszukajcie jej i dajcie znać Fredowi. 

~*~ 

Miałam rację, moja różdżka została w walizce. Wiem, nie wolno używać czarów poza Hogwartem ale w obronie własnej wyglądałoby to trochę inaczej. Dalej siedziałam w jednej z knajp. Zastanawiałam się nad rozwiązaniem tej beznadziejnej sytuacji. 

Jednak szczęście się do mnie uśmiechnęło. Do lokalu wszedł ktoś bardzo dobrze mi znany... Fred! Podbiegłam do niego i jak najszybciej zaciągnęłam do miejsca, w którym wcześniej stałam. Teraz nie było widać nas przez okna i mogłam spokojnie mu wytłumaczyć co się dzieje. Rudzielec wyglądał na bardzo skołowanego. 

- Hermiona? Nie powinnaś być w Norze? - zapytał zdziwiony Fred. 

- Miałam być gdyby nie mały problem przy teleportacji. Dostałam się tutaj, gonili mnie Śmierciożercy. Musimy stąd uciekać. 

Fred wydawał się na bardzo zdenerwowanego. Chyba przez chwilę mi nie dowierzał bo aż otworzył usta ze zdziwienia. 

- Fred! Halo, ziemia do Freda! - zaczęłam machać mu ręką przed oczami, bo czasu na takie zawieszenie nie mieliśmy. - Po prostu teleportuj nad do Nory!

Zanim Fred zdążył zareagować do lokalu wpadli Śmierciożercy. Było ich trzech tak jak wcześniej. Zlękłam się i schowałam się za Fredem, jednak nie zauważyłam, że tuż za mną jest kolejny sługus Czarnego Pana. Fred podjął szybką decyzję. Złapał mnie za rękę i po chwili poczułam charakterystyczny skręt w pępku. Jednak stało się coś czego żadne z nas nie mogło przewidzieć. Śmierciożerca, który stał za mną w trakcie teleportacji również złapał mnie za rękę. Poczułam straszny ból, jakby część mojego ciała zaczęła się oddzielać. 

Wylądowaliśmy tuż przed drzwiami Nory. Czułam się źle, obraz rozmazywał się a ja wiedziałam, że tracę przytomność. Próbowałam wyjąkać parę słów w stronę Freda jednak to nie było potrzebne. Odwrócił się w moją stronę i zaczął coś mówić ale kiedy zobaczył co się ze mną stało zaraz przestał być radosny. 

- Hermiona, mój boże! 

~*~

Wiem, dawno mnie nie było. Obiecuje, że jeśli tylko wena nie ucieknie to rozdziały będą ;) 


Fremione - Zacznijmy Od NowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz