Życie jej biegło powoli
Dopóki nie straciła kontroli
Darzyła uczuciem nie tego co miała
Niepotrzebnie mu miłość wyznała
Nie tego się spodziewała
Że to tak ja zaboli
Koniec miłości był początkiem niedoli
To czego się tak naprawdę bała
Kresu cierpienia poszukiwała
W końcu lina ukojeniem dla niej się stała
Dopiero na pogrzebie on zauważył
Ile tak naprawdę dla niej znaczył
Czy ona na prawdę tak się poświecić musiała?
Ciągła tęsknota w nim narastała
Bez niej już go nic nie zadowoli
Tylko skok z mostu jego serce wyzwoli
Znalazł się tam gdzie ona już przebywała
Dziewczyna, która dawniej tak go kochała
Czy jego ofiara znów ich zespoli?
Ani jego, ani jej duszy nic już nie ukoi...