Rozdział 5 - Ojcowska Tajemnica

33 3 1
                                    

    Alice obudziła się z ostrym bólem głowy, czuła się jak na kacu, otworzywszy powoli oczy, wytrzeszczyła je i usiadłszy gwałtownie na łóżku, rozejrzała się. Wszystko było na swoim miejscu, nawet jej telefon, okno było zamknięte, a na pulpicie komputera skakała po całym ekranie, robiąc różne miny, szara myszka w czapce z daszkiem i butach. Spojrzała na zegarek z kwiatami wiśni, który od zawsze stał na komodzie nocnej, obok łóżka, przy lampce, była 6:05. Zawsze była rannym ptaszkiem, jednak ten ranek wydawał jej się dziwny, zgiąwszy nogi, położyła ręce na kolanach i oparłszy na nich brodę, przebadała spojrzeniem każdy milimetr pokoju.

    To mi się przyśniło? - pomyślała.

    Przeciągając się, przejechała dłońmi po jeszcze śpiących oczach i usiadłszy do komputera, poruszyła myszką, zamiast wygaszacza ujrzała swój pulpit z tapetą, którą sama robiła w kilkunastu programach. Sklejka ze zdjęć, na których była ona, Katerina i Chloe, z dodanymi różnymi filtrami i efektami pięknie się prezentowała na dużym ekranie monitora. Uśmiechnąwszy się delikatnie, zmaksymalizowała przeglądarkę i zaczęła sprawdzać Facebooka. Pierwsze co rzuciło jej w oczy to wiadomość od Chloe, była zaskoczona, gdyż pierwsze wiadomości od niej zwykle pojawiały się w okolicach godziny dziewiątej.

    5:58

Chloe:

    ZNIKNĄŁ! NIE MA GO! MIAŁAM GO W TORBIE POD PODUSZKą! NIE MA GO DO CHOLERY!

    6:10

 Alice:

   Pistolet? :S

Chloe:

   NIE!

   SMOK!

   SMOK PRZEPADŁ! NIE MA GO! KTOŚ GO UKRADŁ! ALE NIKOMU O NIM NIE MÓWIŁAM ORAZ

NIKT NIE GRZEBIE W MOICH RZECZACH, BO WIE W JAKI SZAŁ WTEDY WPADAM!

Alice:

   Chloe, uspokój się, najwidoczniej te bajeczki były prawdziwe, a los dał ci szansę na poprawę, dlatego smok zmienił właściciela :'D :'D :'D

Chloe:

   TO NIE JEST ŚMIESZNE KU.

 Alice:

   Nawet nie próbuj tego dopisywać ;3

   Jesteś wnerwiona, za szybko już wysyłasz wiadomości... lepiej dla moich oczu.

Chloe:

   No to napisze "cholera", zadowolona?

Alice:

   Bardzo :D

Chloe:

   Będę za godzinę.

Alice:

   Do zobaczenia.

   Westchnąwszy przeciągle, założyła wiszący na krześle biały peniuar, schowała telefon do kieszeni i zeszła cicho do kuchni po schodach. Widząc ojca buszującego już przy składnikach, zaczęła iść na palcach w jego stronę, gdy była dostatecznie blisko mężczyzny, skoczyla na niego, obejmując go za szyje.

   - A pan czemu nie czeka aż córka wstanie?

   - Na Boga! Alice, nie strasz mnie tak! - przeraził się Markus - dzisiejszej nocy... tak spokojnie spałaś, że nie chciałem cię budzić, poranna krzykaczka widzę, że się na razie uciszyła.

Strażniczka Dusz: Początek (Tom I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz