"Wiem, że codziennie wali się niebo"
- Tahereh Mafi
- Nie wiem, gdzie jest mój syn! - krzyczał dowódca powietrznych strażników podczas przesłuchania. - Lucas Harrison dla mnie nie istnieje. Nie jest już moim synem. Zdradził system, zdradził magów, zdradził rodzinę.
Wsłuchiwałam się w jego głos. Oczywiście musiałam być obecna przy przepytywaniu go, choć było to dla nie naprawdę trudne wyzwanie.
- Księżniczko - zwrócił się do mnie dowódca wodomagów - masz jeszcze jakieś pytania?
- Nie mam - odpowiedziałam mu. - Możecie go puścić. Mówi prawdę. I zapewne pomoże nam schwytać Lucyfera.
Skinął.
- Jeśli tylko tak twierdzisz... - rzucił.
***
Życie ze świadomością, że chłopak twoich marzeń jest twoim wrogiem niszczy twój świat tylko do połowy.
Wiadomość, że woli on chłopców... niszczy całe twoje życie.
Nie jest bowiem pewne, że zawsze będziecie stali po przeciwnych stronach. Czasem twój największy wróg okazuje się twoim największym sprzymierzeńcem. Często jednak tak nie jest.
Orientacji jednak nie da się zmienić.
Ja nie widziałam szansy na to, aby cokolwiek miało odmienić się w relacji pomiędzy mną, a Lucasem.
Pragnęłam zemsty.
Pragnęłam poczuć jego krew na swoich dłoniach.
Pragnęłam tego, aby patrzył na mnie z niemym błaganiem o litość.
***
- Monitorujcie poszczególne strefy - zarządziłam. - W patrolach ma być więcej magów i mają one częściej zmieniać swoje warty. Dobry strażnik to czujny strażnik, a niektórzy po pewnym czasie są zbyt zmęczeni, aby dobrze wykonywać swoje obowiązki. Oprócz tego każda osoba patrolująca ma nosić maskę gazową. Dzięki temu szybciej będą mogli zareagować na poszczególnie ataki powietrza. Chciałabym również, żeby przesłuchać wszystkich magów władających tym samym żywiołem co Lucas. Oczywiście w podobnym wieku. Może zaprzyjaźnił się bliżej z którymś, albo którąś i zdradził im chociaż strzępek informacji na temat przyszłych planów lub swojej kryjówki. Przecież nie mógł zniknąć tak z dnia na dzień! Szczególnie, że ma jeszcze mojego dziadka, który też jest powietrzomagiem. Nic więc dziwnego, że nie jest on sam się wydostać z miejsca, w którym go uwięził.
Dowódcy zgodnie kiwali głowami. Wiedzieli, że bunt szybko ucichnie, jeśli nie będzie miał go kto rozniecać.
Susan położyła dłoń na moim ramieniu. Chciała dodać mi otuchy. Chciała pokazać mi, że moje decyzje są dobre i konieczne do tego, by móc przywrócić pokój w Lesto.
- Będzie dobrze... - wyszeptała do mnie po raz kolejny, a ja miałam już dość tych słów. Nie chciałam nigdy więcej usłyszeć tego sformułowania. Zaczęłam pałać do niego nienawiścią. Ktokolwiek powiedział do mnie, że będzie dobrze, to albo odszedł, albo zginął. Ewentualnie wbił mi nóż w plecy i odwrócił się ode mnie wtedy, kiedy najbardziej go potrzebowałam.
- Fajnie by było - stwierdziłam tylko. Nie miałam jednak żadnej pewności, że tak się właśnie stanie.
- To co? Idziemy na trening? Obiecałaś mi kiedyś, że poczuje, jak to jest rzucać mną o matę - przypomniała mi.
- Na to zawsze jestem chętna - wysiliłam się na entuzjazm. Nie chciałam zranić jej uczuć. Była jedyną bliską mi osobą od czasu śmierci Alexandra i odkrycia spisku Lucasa. Mimo wszystko wolałabym zejść teraz do części więziennej i porozmawiać jeszcze trochę z Gabrielem... Muszę przyznać, że chłopak doskonale rozumiał, czym jest strata najbliższych i doskonale umiał słuchać.
Susan mnie wspierała i sprawiała, że ruszałam z miejsca, ale czasami potrzebowałam też kogoś, komu mogłam się po prostu zwierzyć. Gab wydawał się do tego idealny. Nie mógł uciec, nawet, gdyby chciał.
Postanowiłam jednak rozruszać trochę mięśnie i zostać pobitą przez Su (zdecydowanie była lepsza ode mnie i doskonale zdawała sobie z tego sprawę). Niemniej jednak wiedziałam, że czasem potrzebuje kopa, żeby się otrząsnąć i móc pomyśleć. W tym wypadku całkiem dosłownie.
O wiele lepiej szło mi strzelanie z łuku. Żeby być dobrym łucznikiem wystarczyło trochę cierpliwości, samokontroli i dużo praktyki. Starałam się opanować wszystkie te aspekty. Nie spodziewam się natomiast, aby wybuchowa Susan była lepszym strzelcem niż ja. Ona wolała bić się z bliska, ja natomiast preferowałam walkę dystansową.
Czy byłam masochistką, skoro zgodziłam się na propozycję Su?
Oczywiście, że nie. Po prostu lubiłam wyzwania. Tak też traktowałam sparing z nią - jako kolejne doświadczenie.
Tym razem dotarłyśmy do celu bez żadnego problemu. Ten jednak wywołał we mnie falę wspomnień. Zagryzłam wargę. Gniew dodawał mi siły, chociaż sprawiał, że działałam nierozważnie.
Kiedy w końcu stanęłyśmy na macie, Susan uśmiechnęła się do mnie złowieszczo. Oprócz nas w zasięgu wzroku nie było nikogo.
- Zadzwoń już po lekarza - powiedziała.
- Nie potrzebuję - odgryzłam się.
- Ale będziesz, gdy z tobą skończę - rzuciła.
Zachichotałam. Wiedziałam, że jej słowom trzeba wierzyć.
Wymierzyłam pierwszy cios, ale zanim dotarł do celu, został szybko i skutecznie zatrzymany.
Ja niestety nie zdążyłam uniknąć tego, który mi zadała i jej pięść wylądowała na moim brzuchu. Gwałtownie zaczerpnęłam oddech. Wiedziałam, że będzie bolało, a Su nie będzie delikatna, ale nie spodziewałam się, że jej pierwszy cios będzie tak silny.
W konsekwencji po paru minutach leżałam na podłodze i wiłam się z bólu. Nic nie uszkodziłam sobie na poważnie, ale siniaków będę miała jutro pełno.
Susan stanęła nade mną, nachyliła się i wyszeptała:
- Masz już dość?
- Tylko twojej gęby - odrzuciłam, a ta roześmiała się i poprawiła swoje włosy. Chwilę później podała mi rękę i pomogła mi wstać.
- Dobra walka - przyznała.
- Wiem - odpowiedziałam jej i dokładnie to miałam na myśli. Pozwoliła mi chociaż na chwilę zapomnieć o innych problemach i sprawiła, że mój gniew znalazł w końcu ujście.
- Trzeba się zabrać za wycieczki po okolicznych wsiach - rzuciła nagle Susan.
Spojrzałam na nią zaskoczona.
- Masz rację - wypowiedziałam. - Trzeba sprawdzić także pobliskie tereny. Mógł wykorzystać walory przyrody do tego, aby się ukryć. Dalej nie wiem jednak, dlaczego zdecydował się na to, aby obalić system.
- Ja również. Zapytasz go o to, kiedy już go dorwiemy - obiecała mi Su.
- Co powiesz na mały spacerek po okolicy? - zwróciłam się do niej.
- Z chęcią. Połączymy przyjemne z pożytecznym. A co! - powiedziała wesoło.
CZYTASZ
Loaria [✔]
FantasyErin straciła już chyba wszystko - dom, rodzinę, poczucie bezpieczeństwa. Nie straciła jednak mocy i siły, które pozwoliły wykonać jej ostatnie postawione sobie zadanie - zabić wszystkich tych, którzy skrzywdzili jej najbliższych. Czym jest jednak...