Rozdział 17

106 15 0
                                    



"Działanie jest najlepszym lekarstwem na rozpacz"

- Joan Baez




O moim małym wypadzie do Liotto nie powiedziałam nikomu. Zostawiłam natomiast list, który sugerował gdzie, w razie jakichkolwiek kłopotów w Lesto, mogą mnie znaleźć.

Postanowiłam udawać młodą uciekinierkę z Loarii, której udało się zbiec aż do tej wioski. Po raz kolejny nałożyłam na siebie iluzję. Wyglądałam tak samo, jak przy wizycie w "Cherubie". Różniło się tylko to, co miałam na sobie i uzbrojenie, jakie miałam pochowane.

Przy Susan nauczyłam się jednego - nigdy nie jest bezpiecznie i zawsze trzeba spodziewać się ataku.

Jej rady wzięłam sobie do serca, ponieważ zawsze wiedziała, co mówi. Nigdy jednak nie powiedziała mi, czy z własnego doświadczenia, czy dlatego, że tak nauczali ją przy treningu maga bojowego.

Nie nadarzyła się jednak okazja, aby ją o to zapytać. Mam jednak nadzieję, że kiedyś jeszcze będę mogła to zrobić.

Przygotowałam parę rzeczy - ubranie na zmianę, podstawowe rzeczy do użytku codziennego, suchy prowiant. Wszystko to upchałam w swoim ulubionym, trochę już zniszczonym, plecaku.

Przez całą noc przyrządzałam także eliksiry - różnorakie trucizny, które zabijały zarówno szybko, jak i wolno, a także napary, po których człowiek cierpiał na agoniczny ból oraz wywar prawdy, dzięki któremu nie mógł skłamać.

Je również zamierzałam mieć przy sobie i użyć w razie konieczności. Nie chciałam jednak, żeby ktokolwiek odkrył moją tajemnicę, tak więc fiolki z poszczególną zawartością ukryłam naprawdę dokładnie. Przypuszczałam, że w razie schwytania i przeszukania mnie - i tak je odkryją.

Nie chciałam martwić się jednak na zapas. Miałam misję, miałam cel i miałam możliwości, aby to osiągnąć.

***

Na środku swojego pokoju narysowałam białą kredą pentagram. Kontur zaś dodatkowo umocniłam solą i mieszanką ziół. W poszczególnych ramionach gwiazdy umieściłam po jednej kolorowej świecy, zapaliłam je i stanęłam w centrum pentagramu.

Obracałam się do każdej poszczególnej świecy, która reprezentowała jeden żywioł i szeptałam słowa modlitwy i prośby o pomoc w realizacji celu, który sobie postawiłam.

W jednym z ramion stała fioletowa świeca, która była moim specjalnym znakiem Chaosu. Do niej również skierowałam swoje słowa.

Kiedy skończyłam, przymknęłam oczy. Poczułam siłę płynącą z poszczególnych żywiołów, które były zamknięte wraz ze mną na tak małej przestrzeni, jaką tworzył kontur pentagramu.

Uczucie to było oszałamiające. Nigdy nie sądziłam, że można być aż tak blisko magii, a jednocześnie na tyle daleko, że nie dałoby się jej pochwycić.

Czułam, jak dodawały mi energii i otuchę, że one na zawsze są ze mną. Od początku do końca.

Byłam ciekawa, jak magowie tylko jednego żywiołu odbierają pobyt w pentagramie. Czy odczuwają tylko jedno z uczuć i zjawisk, które teraz mnie otaczają?

Jeśli są magami ziemi, czy czują tylko ciepło ziemi, które mają pod stopami?

Jeśli są magami wody, czy czują tylko pulsowanie swojej krwi?

Jeśli są magami powietrza, czy słyszą tylko powietrze, które ich otacza?

Jeśli są magami ognia, czy czują tylko potencjał płomienia świecy?

Po raz pierwszy użyłam pentagramu w taki sposób. Znałam jednak teorię do każdego wykorzystania tego symbolu.

Nigdy nie sądziłam jednak, że tyle tracę poprzez strach, co mnie tam czeka.

Od zawsze sądziłam, że magia jest tylko środkiem, którym możemy się posługiwać, aby coś osiągnąć.

Myliłam się jednak.

Moc była częścią nas - nie była nam poddana do służenia dobru, czy też złu, ale była nam potrzebna prawie jak tlen do tego, abyśmy mogli być kompletni.

Zamiast czuć więc strach i trwogę powinniśmy szanować ją i czerpać jak najwięcej z tego, że wybrała akurat nas.

Łzy ulgi spłynęły po moich policzkach.

Może straciłam już wszystkich, ale miałam jeszcze coś, o czym nie wiedzieli.

Posiadałam coś, co zdecydowanie należało do moich tajnych broni.

Byłam pobłogosławiona przez wszystkie żywioły.

Byłam pobłogosławiona przez Chaos.

Loaria [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz