- Nie bądź śmieszna wtedy raczej bym cię nie ratował.
Zaciskam zęby, kiedy pod powiekami czuje łzy. To dla mnie zbyt wiele.
- W takim razie czego chcesz? - chcę powiedzieć, ale moje usta opuszcza jedynie jęk.
Ciało mam tak obolałe, że ostatkiem sił powstrzymuje się od płaczu.
Co gorsza, jestem zdana jedynie na łaskę porywacza.- Ciebie
Zamieram, kiedy docierają do mnie te słowa. Mogłam przysiąc, że właśnie taką odpowiedź słyszałam, kiedy zadałam to samo pytanie facetowi o kocich oczach.
- Mówisz tak jak on - stękam, próbując załagodzić ból kręgosłupa, pocierając dłonią o plecy.
Na szczęście mężczyzna stoi do mnie tyłem i nie widzi, jak łatwym jestem celem.Po moich słowach spiął się, wyciągnął szyję, patrząc w niebo i zastygł w takiej pozie, jakby miał poderwać się do skoku.
Nie zawracam uwagi na ścisk w żołądku, kiedy myślę o tym, że on szykuje się do walki, bo niby z czym? Jeśli powietrze nie jest jego przeciwnikiem, to ja już nie wiem, co nim jest.
Ma szeroko rozpostarte ramiona i pochyla się do przodu zupełnie tak, że jego ciało od upadku chronią stopy, które utrzymuje na betonowej płycie.
Odrywam od niego wzrok co parę sekund, kiedy muszę odgonić mroczki, jednak zaraz wracam do obserwacji.
Nie wiem, czego się po nim spodziewam, ale nie ufam mu i wolę mieć pewność, że kiedy się odwrócę, nie zepchnie mnie z dachu.„Pewnie po to ocalił mi życie" myślę ironicznie.
W końcu się cofa, podchodzi do mnie, szybko bierze pod ramiona i bez wysiłku stawia na nogach. Nie wiem, co zamierza, mogę być pewna tylko tego, że będzie bolało.
W myślach wyzywam go od sadystów, póki ból nie przeszywa mi drugiego boku. Krzywię się, zgrzytam zębami i ostatkiem sił walczę o zachowanie przytomności, choć pewnie byłoby lepiej, gdybym zemdlała.
- Musimy iść.
- Dokąd?... Nigdzie z tobą nie pójdę. Odstaw mnie do domu. Chce wrócić do swojego życia, a ty lepiej znajdź sobie innego zakładnika, bo ja nic nie zrobiłam, nie ma nawet pieniędzy, wiec okupu nie dostaniesz. Nic za mnie nie dostaniesz, rozumiesz?. Jestem sama.
Zanim zdążę kontynuować, odzywa się.
- Możesz się przymknąć? Nie będę tego wysłuchiwać przez całą drogę do bezpiecznego miejsca, a jeśli tak bardzo interesuje cię, co będzie dalej, zabieram cię stąd, rozumiesz?.
Lepiej się pożegnaj z tym miastem, bo już tu nie wrócisz.Cichnę jedynie na chwilę, żeby przetrawić to, co powiedział.
- Dlaczego to powiedziałeś? - pytam za ostro, bo jakby nie patrzeć od niego zależy moje życie.
Wygląda na zaskoczonego, ale milczy.
Prowadzi mnie przez ukrytą w dachu klapę. Jest tak ciemno, że ledwo widzę, ale kiedy przyglądam się dłużej, dostrzegam szczeble drabiny.
Ignorując jego obecność, chwytam pułap. Jest zardzewiały, mam wrażenie, że kiedy chwycę pewniej, skruszy mi się w dłoniach.
Opieram nogi o najwyższy, żeby go wypróbować i lekko odrywam stopy, żeby skoczyć. Od ruchu boli mnie kręgosłup, ale chcę się upewnić, że mnie utrzyma. Nie wiem jakim cudem zawlókł mnie na dach facet niecierpliwiący się za moimi plecami, ale drabina wydaje się być nienaruszona.- Pospiesz się - odzywa się nisko za mną, a ja nie wiem, dlaczego mnie nie płoszy. Na samą myśl o tym, że nad moim ramieniem denerwuje się coraz bardziej porywacz, powinnam czuć paraliżujący strach, ale wygląda zupełnie tak jakby to on chciał przed czymś uciec. To nie tak, że się nie boję wcale, byłbym idiotką, gdyby ten facet wzbudzał we mnie pozytywne uczucia.
Krzyczę, kiedy jeden z prętów upada z łoskotem na dół. Silna ręka łapie mnie za ramię, nim zdążę upaść wraz z nim.
Liczę do pięciu i ponownie wsuwam stopę na szczebel. Mężczyzna nie puszcza mnie, póki nie widzi, że jestem bezpieczna, po czym wsuwa się za mną.Porusza się szybciej ode mnie i prędko łapie rękami za szczeble, z których zdjęłam ręce.
- Przed czym uciekasz? - pytam, przeglądając się rurkom pode mną.
Kołysze się przez krótką chwilę i schodzę w dół, łapiąc kolejny stopień.
Ostre bóle rozchodzą się po moim ciele, ale staram się nie zwracać na nie uwagi.- Nie tylko ja chcę cię zabrać.
Za długo na niego nie patrzę, podnoszę wzrok, widząc zamiast niego ostatni promień słońca, a potem ogarnia nas ciemność.
Ręce mi się trzęsą, stawiam nogę na kolejnym pręcie niżej.
Wszystkie myśli koncentruje na równomiernym oddechu.Wdech.
Wydech.
Wdech.
Wydech.
Poruszam się w tym samym rytmie.
Ręce bolą mnie od szczebli, a ciało zaczyna drżeć. Uświadamiam sobie, że to nie wysokość mnie przeraża a on. Zadaje sobie pytanie, co się stanie, kiedy dotrzemy już na dół i przez to omal nie trafiam na kolejny drążek.
Klnę cicho i opuszczam się dalej.- Czego ode mnie chcesz? Dlaczego ja?
Pytam, kiedy znów czuje twarde podłoże pod stopami. Nie widzę wiele i dlatego nie mogę być pewna czy jeśli spróbuję uciec, nie złapię mnie szybciej, niż zdążę się znacząco oddalić.
„Później. Przecież nie zabierze mnie daleko. Jesteśmy na obrzeżach w jednym ze starych budynków. A stąd tylko kilka przecznic do mieszkania".
- Żebym sam to wiedział
CZYTASZ
Ursa
FantascienzaUrodzona pod osłoną nocnego nieba w dniu, w którym nieznana gwiazda przelatywała pierwszy raz nad ziemią od setek lat, świadcząc o tym, że jest ona zdolna do wielkich rzeczy. Jej rodzice uznali to za zobowiązanie i dlatego nadali jej imię jednej z w...