5

2 0 0
                                    


- Alison! - ktoś potrząsał moim ramieniem. - Kochanie obudź się. - otwarłam oczy, a obok mojego łóżka stali rodzice.

- Tak? - zapytałam zaspanym głosem.

- Nie chcieliśmy juz wczoraj iść do ciebie bo sądziliśmy, że poszłaś spać, a Dylan wyszedł dość późno, więc musimy ci powiedzieć teraz. - wyjaśnił tata.

- Która jest godzina? - zapytałam...jezeli bedzie przed dziesiąta to ich zastrzele.

- Siódma. - zaśmiałam się mama.

- To dobranoc. - wyszczerzyłam się.

- Jedziemy z tatą nad jezioro, chcesz jechać z nami? - zapytała moja rodzicielka. Podniosłam głowę i wyjrzalam przez okno. Padał deszcz. Rodzice lubili jeździć nad jezioro kiedy padało, tata na ryby, a mama po prostu dotrzymywała mu towarzystwa. Czasem jeździłam z nimi, żeby się po opalać, ale nigdy gdy padało.

- Nieeee - odpowiedziałam przeciągając ostatnią samogłoskę. - Pada. - zaśmiali sie w raz z mojej reakcji.

- O której wrócicie? - zapytałam.

- Jutro. - uśmiechnął sie tata. - Jakbyś chciała iść na zakupy na stole zostawiamy twoją kartę.

- Moją kartę?? - zapytałam zaskoczona. - Ja nie mam swojej karty.

- Niespodzianka! Teraz masz. - krzyknął radośnie tata. - Stwierdziliśmy, że ci sie przyda i przelaliśmy sporą sumę pieniędzy. Więc mozesz zaszaleć. - zaśmiał sie. - Dobrze my juz idziemy, do jutra!

- Tylko nie wydaj wszystkiego! - dodała mama ze śmiechem.

Była siódma rano i nie miałam zamiaru jeszcze wstawać, więc przekręciłam się na drugi bok i zasnęłam.

*
Poczułam uginający się pode mną materac oraz kogoś kto przysuwa mnie do siebie łapiąc w talii. Gwałtownie otworzyłam oczy i obróciłam sie w drugą stronę. Był to nie kto inny niż Dylan Scott na moją minę wybuchł śmiechem.

- Co ty tu robisz? - zapytałam zdenerwowana.

- Leżę sobie obok mojej księżniczki. - odpowiedział jak gdyby nigdy nic.

- Tak po prostu tutaj sobie wszedłeś? Masz klucz? - zapytałam. Przecież rodzice zamknęli dom, a mój klucz znajdował sie na biurku.

- Wszedłem balkonem, masz drzwi otwarte. - odpowiedział na moje pytanie ze śmiechem.

- Balkonem? Jak? Przecież tu jest wysoko.

- Zapomniałaś o czymś. - dodał.

- A no tak...wampir. - na wyraz mojej twarzy odsunął się.

- Przperaszam, powinien dać ci troche przestrzeni, czasu na przemyślenie tego wszystkiego. - wstał z łóżka i skierował sie w strone drzwi. Nie wiele myśląc wstałam z łóżka podbieglam i złapałam go za ramię.

- Wszystko jest w porządku. - powiedziałam do chłopaka, ale nie był zbytnio przekonany. - Na prawdę. Dylan jest okej. - zapewniałam go. Podniósł rękę do mojego policzka, ale za nim go dotknął opuścił spowrotem. Patrzył na mnie ze skruchą w oczach. Przytuliłam sie do niego.

- Jest dobrze, nie przejmuj się. - powiedziałam bardziej do jego torsu niż do niego.

- Co będziesz dziś robić? - zapytał zmieniając temat.

- Mam w planach jechać na zakupy, a co?

- Czym masz zamiar jechać? - zapytał zdziwiony.

- Jest cos takiego jak komunikacja miejska i autobus. - szturchnęłam chłopaka w ramię.

Chłopak, który zmienił wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz