3 going to hell

143 12 1
                                    

Kolejny tydzień mijał spokojnie, rano szkoła, wieczorem praca, w międzyczasie zaprzyjaźniłam się z Arminem, Alexym, Rozalią, Lysandrem a nawet z Kastielem. W weekend pracowałam na dwie zmiany, aż wreszcie nadszedł poniedziałek.
- Cześć, musisz zapisać się do jakiegoś klubu, nie jestem pewna czy są jeszcze gdzieś miejsca...no może klub ogrodników albo koszykówki.- przywitała mnie Roza.
- Oh...koszykówka nie jest dla mnie, zmęczyłabym się samym podniesieniem ręki do góry. - zażartowałam sama z siebie. Obie zaczęłyśmy się śmiać, jednak kiedy pomyślałam, że muszę zapisać się do klubu ogrodników, również nie byłam zadowolona.
- A mogę się nigdzie nie zapisywać?
- Niestety nie. Nie lubisz roślin?
- T-to nie o to chodzi. Nie ważne, trudno. Do kogo mam się zgłosić?
- Nataniel powinien wiedzieć. Wiesz gdzie jest pokój gospodarzy?
- Mhm..ok to ja tam teraz pójdę żeby później mieć to z głowy. - tak też zrobiłam. W pokoju gospodarzy zauważyłam blondyna i Melanię, która, gdy mnie zobaczyła spojrzała wrogo i wyszła z pomieszczenia...dziwne.
- Hej. Przyszłam zapisać się do klubu...jest jakieś wolne miejsce gdzieś indziej niż w klubie koszykówki i ogrodników?
- Witaj. Tak, tak wiem i nie ma miejsca. - powiedział lekko zarumieniony.
- Uhm..ok. Zapisz mnie do klubu ogrodników.
- Okej. J-jeszcze..
- Dlaczego się rumienisz? - przerwałam mu.
- J-ja...nie często rozmawiam z takimi ładnymi dziewczynami. - zaśmiałam się.
- Nataniel, wyluzuj. Nie musisz sie przy mnie niczego wstydzić. - pocieszyłam czerwonego chłopaka. - Mniejsza o to. - chciałam odejść, ale Nataniel delikatnie złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę.
- Musisz dzisiaj po lekcjach pójść do ogrodu, tam powinien być chłopak który się nim zajmuje..hm jak mu było...- zastanowił się przez chwilę po czym wypowiedział imię od którego zakręciło mi się w głowie. - Jade. - stałam jak wryta, ale po chwili ocknęłam się i pomyślałam, że na świecie jest dużo chłopców o tym imieniu.
- Ta, spoko. - odpowiedziałam i poszłam na zajęcia artystyczne, była to lekcja dość chaotyczna i nauczycielka nie zwracała na nas większej uwagi. Nie zdziwiło mnie więc, że podszedł do mnie Armin.
- Szatanico, coś mi się przypomniało. - powiedział szeroko się uśmiechając.
- Pff, jaka szatanico, przecież ja jestem aniołkiem. - zatrzepotałam rzęsami. - No, ale mów, co ci się przypomniało.
- Nie dałaś mi buziaka. - byłam trochę skołowana, faktycznie zapomniałam o tym. Nie wiele myśląc pocałowałam chłopaka w policzek. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że jesteśmy w klasie i wszyscy się na nas patrzą...nawet nauczycielka która przeważnie ma swój świat. Przygotowałam się na jakieś pouczenia tymczasem kobieta o piwnych oczach, krótkich rudych włosach i szczupłej sylwetce zaskoczyła mnie i to bardzo.
- Ojej! Jakie to piękne! Na następnej lekcji zajmiemy się ujęciem miłośći na kartkach. - po czym wróciła do swoich zajęć. Armin zaczął cicho chichotać a ja wraz z nim, ale przestaliśmy gdy zobaczyliśmy pytające wzroki naszych rówieśników, klasa ta była jak rodzina i wszyscy praktycznie wszystko o sobie wiedzieli, dla mnie była to nowość.
- Nie jesteśmy razem jeżeli o to wam chodzi. - powiedziałam dość głośno żeby nikomu nie umknęło. Wszyscy natychmiast wrócili o swoich zajęć, dziś mieliśmy narysować siebie wraz z przyjaciółmi. Byłam wniebowzięta, kochałam rysować od dziecka, czasem udawało mi się nawet jakiś rysunek sprzedać. Usiadłam w kącie na podłodze, wyjęłam telefon i słuchawki i postanowiłam posłuchać muzyki, to pomagało mi w tworzeniu. Wypadło na piosenkę " The Pretty Reckless - Going to Hell". [ media ] Rozpływając się przy muzyce postanowiłam narysować całą naszą klasę, wiedziałam, że nie skończę tego na tej lekcji, ale czy ktoś mówił, że mamy oddać nasze prace od razu? Skądże. Gdy zmęczyłam się już po narysowaniu siebie, Rozalii, Violetty i Iris, postanowiłam dokończyć w domu, a tymczasem przejść się po klasie i pooglądać prace innych. Ku mojemu zdziwieniu większość rysowała bardzo ładnie. Violetta narysowała wszystkie dziewczyny z klasy w uścisku..a raczej wszystkie z wyjątkiem świętej trójcy. Po lekcjach tak jak kazał mi Nataniel udałam się do ogrodu, był piękny, co nie powinno być zadziwiające w szkole która nazywa się " Słodki Amoris" i jest w pastelowych kolorach. Napawałam się naturą, aż zobaczyłam przed sobą zobaczyłam zieloną czuprynę, chłopak stał tyłem i grabił jesienne liście...obawiałam się zobaczyć jego twarzy, ale musiałam to zrobić.
- Hej! Przyszłam tu w sprawie zapisania się do klubu ogrodników.
- Hej, jeste....- odwrócił się w moją stronę i już wiedziałam. Przede mną stał mój były chłopak, byłam wściekła, dlaczego po tym co mi zrobił znów go spotykam. Codziennie w nocy śni mi się to wydarzenie, choć tak bardzo chciałabym zapomnieć.
- Viv...
- Nic nie mów, zaraz przepiszę się do innego klubu. - powiedziałam i chciałam odejść, ale nie było mi to dane. Jade zagrodził mi drogę patrząc na mnie błagalnie.
- Czego chcesz do cholery!?
- Pogadajmy, uciekłaś ode mnie. Zdaje sobie sprawę z tego co zrobiłem. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem na siebie wściekły...Vivi chodziłem do psychologa, psychiatry...już taki nie jestem.
- Biłeś mnie Jade. Nigdy tego nie zapomnę, byłeś jedynym powodem dla którego żyłam i zawiodłeś mnie, myślałam, że musi tak być, ale gdy zdałam sobie sprawy, że robisz to z każdego możliwego powodu to uciekłam...codziennie w nocy śni mi się jak mnie kopiesz, codziennie rano mam to przed oczami...nie wiesz jak to boli, a teraz stajesz przede mną i mówisz, że jesteś na siebie zły i się zmieniłeś. Gówno mnie to obchodzi! Nie chcę już cierpieć. - powiedziałam i rozpłakałam się na dobre. Nie lubiłam pokazywać swojej słabości, ale w tej chwili nie mogłam tego pochamować. Zielonowłosy przytulił mnie, chciałam go odepchnąć, ale nie miałam siły, po chwili rozmyśleń powiedziałam coś czym zaskoczyłam siebie i jego.
- Kocham cię. Nadal cię kocham, mimo wszystko, ale to co było nigdy już nie powróci bo się ciebię boję.
- Możemy się chociaż kolegować?
- Nie wiem...chyba tak. Gdzie twoje blond włosy?
- Zmieniłem się, a jak to mówią - nowa fryzura, nowe życie. - powiedział i uśmiechnął się. Kolegowanie się chyba jest lepsze niż wrogie nastawienie.
- Skąd się tu wzięłaś?
- Zależało mi na odizolowaniu się od przeszłości, a ty?
- Tak samo. Vivi tęskniłem cały ten czas. - oznajmił smutno, nie wiedziałam co powiedzieć, ja płakałam bardzo często. Mimo swojej agresji Jade był niesamowicie sympatyczny. Musiałam jakoś przerwać ciszę która panowała między nami.
- Ekhem...to ile razy muszę przychodzić do ogrodu? - Dwa razy. Będziesz musiała podlewać kwiatki itp, myślę, że wiesz mniej więcej.
- Dlaczego tu jesteś?
- Natura mnie uspokaja. - kiwnęłam głową na znak zrozumienia, następnie powiedziałam, że muszę już iść. Odwróciłam się i wpadłam na kogoś.
- Przepraszam. - powiedziałam nie podnosząc wzroku i już chciałam iść, ale wtedy osoba na którą wpadłam odezwała się.
- Wszystko w porządku? -
Była to Rozalia.
- Tak.
- Przecież widzę, że nie! Idziemy teraz do mnie i nawet nie próbuj odmawiać. Napijemy się kawy i powiesz mi co cię gryzie. - mrugnęła do mnie okiem. Nie mogłam się sprzeciwić, Roza była naprawdę dobrą przyjaciółką. Poszłyśmy do niej, a właściwie do niej, Lysandra i Leo. Pierwszy został zdaje się na kółku muzycznym a drugi był jeszcze w pracy więc nikt nam nie przeszkadzał. Dom był urządzony w starodawnym stylu. Weszłyśmy do środka, i skierowałyśmy się do kuchni. Usiadłam przy stole a białowłosa zrobiła nam kawy, po czym również się przysiadła.
- A więc opowiadaj.
- Spotkałam dzisiaj swojego byłego. Jak już wiesz miałam ciężkie dzieciństwo, pewnego razu, gdy byłam w sklepie i liczyłam drobniaki, podszedł do mnie. Zapytał czy wszystko w porządku, zdziwiło mnie jego pytanie choć nie powinno bo byłam wychudzona, w podartych ubraniach i cała się trzęsłam z zimna. Odpowiedziałam mu że tak, ale nie uwierzył. Poznaliśmy się bliżej, był dla mnie bardzo miły, przygarnął mnie. Miał siedemnaście lat i mieszkał sam. Po pół roku naszej znajomości wyznał mi miłość a ja to odwzajemniłam. Byliśmy ze sobą szczęśliwi..do czasu, gdy zaczęłam pracę w barze zrobił się bardzo zazdrosny, zaczął mnie wyzywać, po pewnym czasie także bić. Było mi przykro, myślałam, że robię coś źle, lecz gdy opowiedziałam o tym mojej szefowej a zarazem przyjaciółce, nie pozwoliła mi do niego wrócić. Zamieszkałam więc z nią i jej partnerem. Jade pare razy o mnie pytał, ale oni udawali, że nic nie wiedzą. Nie chciałam sprawiać im problemu więc przeprowadziłam się..przywiało mnie aż tutaj.
- Biedactwo. Szkoda że nie poznałyśmy się wcześniej! Zadbam o to żebyś teraz była szczęśliwa. Nie wiem czy powinnam zapytać, ale wiesz jaka jestem, ciekawość to moje drugie imię. Podoba ci się ktoś z liceum?
- Em...w zasadzie to tak. Armin, Kastiel i Lysander są całkiem przystojni...no i Alexy jest słodki. Nie zmienia to jednak faktu że nadal czuje coś do Jade...wiesz mojego byłego.
- Chwila, chwila. Po pierwsze Viv jesteś tolerancyjna w stosunku do homoseksualistów?
- Tak, dlaczego pytasz?
- Alexy jest gejem. Wielka szkoda prawda? Byłby świetnym chłopakiem. - ta wiadomość nie zdziwiła mnie za bardzo, domyślałam się.
- Po drugie twoje obiekty westchnień są całkiem różne, ale każdy jest uroczy, a po trzecie Jade? Ten z klubu ogrodników? - zapytała zaskoczona.
- Tak. - powiedziałam opuszczając głowę w dół.
- O stara! On wydaje się taki grzeczny.
- Podobno się wyleczył..- przyjaciółka chciała mi coś odpowiedzieć, ale w tym momencie ktoś wszedł do kuchni.

Jest i kolejny rozdział :) wyświetlenia i głosy bardzo motywują :) wszystkim czytającym dziękuję, jeśli są jakieś błędy to bardzo przepraszam.

Łzy SercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz