- No nie wiem...
- No proszę, obiecuje że nie będzie bolało.
- Kastiel...wolałabym nie.
- K***a! - popatrzył na mnie już stanowczym wzrokiem
- Eh...no dobra. - uradowany chłopak wziął igłę lekarską i zszył moją rozwaloną rękę. Pewnie zastanawiacie się jak to się stało? A więc od początku...*Dwa dni temu*
- Ona wróciła i chce cie odzyskać.
- Mam ją w dupie! Kocham Viv, tak naprawdę związek z nią to była od początku manipulacja.
- Wiem, ale...po prostu bądź ostrożny.
- Kto wrócił? - zapytałam wychodząc z łazienki. Lysander bardzo zdziwil się gdy mnie zobaczył w za dużej koszulce czerwonowłosego.
- O witaj...czy wy..?
- Nie! - wypaliłam szybko i oblałam się rumieńcem, postanowiłam wrócić do poprzedniego tematu. - nie odpowiedzieliście na moje pytanie.
- To bez znaczenia. - odpowiedział mój chłopak.
- Powinieneś jej powiedzieć, w końcu pewnie i tak się spotkają.
- Ja tu jestem! Czy ktoś mi w końcu wyjaśni o co chodzi?
- Jak ty jej zaraz tego nie powiesz to ja to zrobie.
- Kochanie...muszę ci o czymś opowiedzieć. Lysander miło było że wpadłeś. - powiedział do białowłosego który chyba dostrzegł, że stoje w samej koszulce...ups, Kastiel również zauważył tą sytuację.
- Mogłaś się ubrać.
- Wstałam i poszłam do łazienki, nie wiedziałam, że ktoś przyszedł.
- To nie zmienia faktu, że pożerał cię wzrokiem.
- O co ci chodzi? To nasz przyjaciel.
- Oho...przyjaciel? Czyli przed innymi przyjaciółmi też chodzisz półnaga?
-Uspokój się.
- Jak mam się uspokoić?! Lubisz jak ktoś patrzy na ciebie jak na dziwke?! - zabolało. Nic takiego się nie stało, a Kastiel zrobił awanturę..kiedy podniósł głos poczułam spływające po moich policzkach łzy, przypomniała mi się sytuacja z Jade..czy znowu źle wybrałam?
- Jezu...przepraszam Viv..nie płacz. - powiedział z zamiarem przytulenia mnie, ale odsunełam się. Musiałam to przemyśleć. Wbiegłam po schodach na górę, przebrałam się i wyszłam. Czerwonowlosy próbował mnie zatrzymać, na marne. Nie chciałam wracać do domu, ale nie chciałam też iść do przyjaciółek, bo nie potrzebowałam rozmów czy porad...chciałam się zabawić. Zadzwoniłam do Alexy'ego.
< Hejka! Masz jakieś plany? >
<<Niee, propozycje?>>
<Impreza...albo chlanie w domu>
<<Nie pytam. Wpadaj teraz do mnie!>>
<Jesteś sam?>
<<Z Arminem i Kentinem...pasuje ci?>>
<Jasne, zaraz będę.>
Parenaście minut później byłam już u bliźniaków. Piliśmy i śmialiśmy się ze wszystkiego, było świetnie, ale po jakimś czasie wzięło mnie na żale. Zaczęłam opowiadać chłopakom o dzisiejszym zdarzeniu, a oni jak na dobrych kumpli przystało mnie pocieszali. Później postanowiłam się położyć, brunet poszedł za mną, położyl się obok i mocno mnie przytulił, było mi cudownie w jego objęciach, czułam się bezpieczna. Popatrzyłam w jego niebieskie oczy, a on popatrzył w moje. Po chwili złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Oddałam go. Obsypywał mnie kolejnymi, zjeżdżając coraz niżej. W momencie kiedy jego ręcę zaczęły błądzić po moich plecach dotarło do mnie co się dzieje.
- Armin przestań. - posłuchał mnie.
- Dlaczego?
- Jestem z Kastielem...
- K***a...co on ma takiego? W czym jest lepszy ode mnie? Viviane potrafiłbym dać ci wszystko czego zapragniesz...kocham cię, ale ty wolisz tą rudą małpe, która nie ma do ciebie szacunku...- mówił spokojnie, nie chciał mnie zranić, a mimo to jego słowa były przykre. Miał rację...tylko, że Kastiel w głębi duszy jest małym, samotnym i po prostu zagubionym chłopcem. Wiedziałam, że jego rodziców nigdy przy nim nie było i to wprawia mnie w smutek, ale czy dlatego z nim jestem? Z litości? Sama nie wiem..
- ...przepraszam za to jaka jestem, on chyba ma rację - zachowuje się jak dziwka, zwodzę was wszystkich.
- Nie prawda! Nigdy tak nie myśl. Dziewczyno masz tyle zalet, że malo kto by ci się oparł. J-ja....eh...będę na ciebie czekał nawet wieczność.
- Kocham cię...przyjacielu. - ponownie mnie przytulił, zmorzył mnie sen.
Następnego dnia odwiedził mnie kac morderca. Wzięłam tabletkę i poszłam do siebie. Dopiero w domu zobaczyłam, że mam trzydzieści sześć nieodebranych połączeń i dwadzieścia cztery sms-y. Większość była od Kastiela, pare od Lysandra i Rozalii. Nie chciało mi się z nimi rozmawiać, ale wiedziałam, że taka Rozalia zbyt łatwo się nie podda więc napisałam, jej że wszystko ze mną ok. Po osiemnastej stwierdziłam, że tak nie mogę, dlategoteż poszłam do mojej rudej małpy, w końcu trzeba się gniewać, żeby umieć później przebaczać. To co zastałam u niego w domu wyprowadziło mnie z równowagi. Na fotelu siedział czerwonowłosy a obok niego jakaś brązowowłosa cizia.
- Widzę, że szybko się pocieszyłeś.
- Viviane! Martwiłem się...gdzie byłaś?
- Obchodzi cię to? Woow.
- Nie wygłupiaj się.
- Może nas sobie przedstawisz?
- Jestem Debra, dziewczyna Kastiela. - powiedziała dziewczyna uśmiechając się niewinnie. Dotarło do mnie znaczenie jej słów, że co k***a?!
- Była dziewczyna, mówiłem ci, że nie masz już czego tu szukać. Wykorzystałaś mnie i zostawiłaś, a teraz kiedy wszystko poszło się j*b*ć wracasz?
- K-Kastiel...kotku. kocham cię! Musiałam wyjechać.
- Nigdy cię nie kochałem, a w ogóle poznaj Viviane - to jest moja dziewczyna. - nigdy nie pytałam go o jego byłe, więc byłam zdziwiona całą tą sytuacją. Debra wyglądała na intrygantkę. Po drobnej wymianie zdań wyszła, lecz uprzedziła, że jeszcze wróci. No i tak zbliżamy się do dnia dzisiejszego, mianowicie rano ta głupia siksa przyszła do domu Kasa i mnie okropnie wkurzyła, więc się pobiłyśmy, przez to mam rozwaloną rękę.
- Oj chłopie nie masz gustu!
- Wiesz, że właśnie obraziłaś sama siebie?
- A...no tak. (jaka spostrzegawcza) Cóż, najwyraźniej jestem najlepszą dziewczyna w twoim życiu skarbie.
- Oj tak. Przepraszam cię za to co się stało pare dni temu...
- Kastiel...moja reakcja nie była spowodowana bezpośrednio tym co mówiłeś. Ja również miałam nieciekawą historię miłosną..
- Ktoś cię skrzywdził? Znam go?
- To już nie ważne, naprawdę - teraz jest dobrze.
- Kocham cię, ale jeśli dowiem się kto to to go zabije.
- Nie dowiesz się. Ja ciebie też☆☆☆
Noo i to by było na tyle w tym rozdziale. Za wszystkie błędy przepraszam, jeśli jakiś znajdziecie to piszcie :)