5 scars

107 9 0
                                    

Przez pare dni po piątkowych wydarzeniach starałam się unikać kontaktu z Priyą i Violettą. Nadal coś mi w tym nie pasowało, ale nie mieszałam się. Życie nauczyło mnie, że z wtykania nosa w nie swoje sprawy mogą być nie miłe konsekwencje. Przez cały czas Jade był ze mną i mnie wspierał..no prawie cały czas. Nadal go kocham, on mnie chyba też, lecz to zbyt trudne. Nie da się naprawić mojego lęku przed nim, chociaż...może mogłabym spróbować? Z moich rozmyśleń na szkolnym dziedzińcu wyrwał mnie Kastiel, trwała właśnie druga lekcja czwartkowego dnia. Mogłam się go spodziewać. Co dziwne nie wyglądał jak zwykle, miał pogięte spodnie, niewyprasowaną koszulkę, niechlujnie zarzuconą kurtkę i rozczochrane włosy.
- Stało się coś? - zapytałam, gdy usiadł obok.
- Nie. - powiedział chłodno i odwrócił wzrok. Miałam wrażenie, że chodzi o mnie...
Oh Viviane nie wszystko musi się kręcić wokół ciebie - powiedziało moje drugie ja.
- Dlaczego kłamiesz? Myślałam, że się przyjaźnimy.
- Co ty nie powiesz. Tekst o przyjaźni możesz wsadzić sobie w dupe.
- O co ci do cholery chodzi? - teraz stanął nade mną, złapał mnie za rękę i zaczął gdzieś ciągnąć. Byłam zła za jego odzywki, ale martwiłam się więc z nim poszłam. Znalezliśmy się na dachu szkoły. Było pięknie, z wrażenia musiałam oprzeć się o ściane.
- Jest pięknie, ale nie wiem po co mnie tu przyprowadziłeś. - Kastiel spojrzał i stanął naprzeciwko, po chwili jego ręce były oparte po obu stronach mojej głowy, właśnie zdałam sobie sprawę, że oparcie się o ściane było złym pomysłem.
- Nie było cię w tamtym tygodniu w szkole, nie wiedziałem co się z tobą dzieje, a teraz, przez cztery dni nawet na mnie nie spojrzałaś, a ja..- tu przerwał i patrzył na mnie przeszywającym wzrokiem. Czułam jakby muskał oczami każdy skrawek mojej twarzy. Miałam wyrzuty sumienia, że go tak potraktowałam, ale nie umiałam powiedzieć nic mądrego, nic co by mnie usprawiedliwiło. - jesteś cholernie seksowna jak pożerasz mnie wzrokiem wiesz? - Wyszeptał mi do ucha, dopiero teraz zorientowałam się, że cały czas się w niego wpatruje. Byłam zdezorientowana, chciałam go odepchnąć, ale był zbyt silny. - czemu mnie odpychasz kochanie? - to robiło się już nie przyjemne.
- Odsuń się. Przez chwilę miałam wyrzuty sumienia za to jak cię potraktowałam, ale teraz widzę jaki z ciebie dupek. - syknęłam.
- Lubie kiedy jesteś taka zadziorna.
- Masz jeszcze coś do powiedzenia?
- Do powiedzenia? Nie. - poczułam jak jego usta wpijają się w moje. Odwzajemniłam to, chyba nie miejąc tego w planach.
- Wiedziałem. - powiedział odrywając się ode mnie i uśmiechając się pewnie.
- Skarbie...takich pocałunków miałam tysiące, dlaczego miałabym zrezygnować z jeszcze jednej przelotnej przyjemności? - uśmiechnęłam się kpiąco, droczyłam się z nim, ale widać, że go to uraziło bo przygryzł wargę i zacisnął pięści. Dobrze mu tak. Korzystając z okazji wyminęłam go. Schodząc po schodach rzuciłam przez ramię.
- Jak naprawdę będziesz chciał pogadać to daj znać.

Przez resztę lekcji czerwownowłosy pożerał mnie wzrokiem, a ja udawałam, że tego nie widzę. Dziś był dzień w którym musiałam pomóc w ogrodzie, dzień spotkania z Jade. Weszłam do ogrodu i od razu go zobaczyłam. Uśmiechnął się czarująco, był to uśmiech tak mi znany..
- Cześć. - przywitał się. - Słuchaj, słyszałaś o imprezie hallowen'owej którą wyprawia ta..hm..Kim? - w tym momencie przypomniało mi się, że do jutra miałam dać jej odpowiedź.
- Tak, czemu pytasz?
- Zabierzemy się razem?
- Em..no dobra. Dasz mi swój numer?
- Mam ten co kied..ah, pewnie go usunełaś.
- No...tak, ale nadal go pamiętam. Napisze ci adres sms'em. - tak zakończyła się nasza niezręczna rozmowa. Pomogłam mu przez chwilę i poszłam do domu. Nadeszła sobota. Na imprezę u Kim postanowiłam przebrać się za wampirkę. Założyłam czarno czerwoną rozkloszowaną sukienkę z gorsetem, czarne półbuty na obcasie, a do tego złoty naszyjnik i kolczyki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a jako makijaż służyły mi usta pomalowane blado różową szminką i oczy podkreślone czarną kredką oraz rzęsy pomalowane tuszem. Jako kłów użyłam tipsów. Stwierdziłam, że wyglądam ładnie - ta skromność. Około godziny osiemnastej usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko ubrałam jeszcze czarną marynarkę i wyszłam. Jade był w stroju zombie. Kiedy mnie zobaczył od razu skomplementował mój strój.
Dotarcie na miejsce zajeło nam ok. Dwudziestu minut. Prawie cała drogę milczeliśmy.
- Hej laska. Zajebiście wyglądasz. Siema Jade. - przywitała nas Kim, która była w stroju Cleopatry. Było dużo osób, ale najbardziej moją uwagę przykuła Rozalia wraz z Leo, byli przebrani za parę wampirów - wyglądali razem niesamowicie. Niedaleko nich zauważyłam Lysandra przebranego za olśniewającego kościotrupa, Nataniela jako szalonego naukowca, Armina jako słodkiego pirata, Kastiela w stroju seksownego diabła a także Iris przebraną za krwawą panne młodą. Wszyscy bawili się w najlepsze, kiedy nagle podeszła do mnie Priya przebrana za wilkołaka.
- Hej.
- E..cześć.
- Dlaczego mnie unikasz?
- To nie tak!
- Nie, wcale. Słuchaj, skoro tak bardzo cię to trapi to ci powiem. Jestem bi, Violka trochę mi się podoba, ale ona serio myślała o tym tylko jak o nauce.
- Okej, cieszę się, że mi to powiedziałaś Priya. - powiedziałam i ją przytuliłam. Poszłyśmy tańczyć, zastanawiałam się jak to jest być z dziewczyną...
- Byłaś już z jakąś dziewczyną?
- Tak.
- Jest inaczej niż z chłopakiem?
- Trochę. Z dziewczyną przynajmiej nie zajdzie się w ciąże. - powiedziała i puściła mi oczko, chyba wolałam tego nie wiedzieć. Postanowiłam się dziś upić, chociaż raz zastracić się w świecie bez trosk. Jak chciałam tak zrobiłam. Już o dwudziestej pierwszej byłam nieźle wstawiona. W pewnej chwili poczułam że grunt pod nogami mi się kończy. Przygotowałam się na upadek, ale ktoś mnie złapał. Przyjrzałam się, był to Lysander.
- Nie powinnaś już pić.
- Hahaha. T-t...tatsiu...ku...- nie byłam w stanie nic powiedzieć, plątał mi się język, próbowałam się wyszarpać z uścisku Lysandra, ale on trzymał mnie mocno i powiedział, że zaniesie mnie do sypialni, żebym mogła pójść spać. Wcale nie miałam ochoty iść spać. Chciałam się bawić. Darłam się żeby mnie puścił i błagałam wszystkich żeby mnie od niego zabrali bo nie chcę iść spać. Moim wybawicielem okazał się Kastiel.
- Stary zostaw ją, skoro chce się bawić to czemu ma tego nie robić?
- Nie widzisz, że ona jest kompletnie zalana?
- No i co? Jak nie chcesz jej niańczyć to ja mogę się tym zająć. - powiedział czerwonowłosy szeroko się uśmiechając, Lysander był tak zły, że postawił mnie na ziemię. Chłopcy zaczeli się kłócić, a ja wykorzystałam to i odeszłam. Nie chciałam iść do Rozy bo pewnie była zajęta wraz z Leo, pijanej Priji trochę się obawiałam, a innych nie bardzo miałam w zasięgu wzroku. Podeszłam więc do Armina i Alexy'ego. Siedzieli z chłopakiem z mojej klasy....nie pamiętałam jak się nazywał.
- Czeee...e Armiś, Alexy ii...ty?
- Vivi to jest Kentin. Dobrze że przyszłaś trzeba rozkręcić tą imprezę. - Bliźniacy wstali w jednym momencie i złapali mnie za ręce i nogi. Przenieśli mnie na podwórko i nim sie obejrzałam byłam w basenie. Po chwili uświadomiłam sobie, że nie umiem pływać, a alkohol jeszcze pogarszał sprawe, zaczęłam panikować, ale po chwili moje ciało stało się ciężkie. Pochłonęła mnie ciemność.

Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze! ;) Mam nadzieję, że teraz będzie ich przybywało :D

Łzy SercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz