Plecak miałam już dawno spakowany. Właściwie to spakowałam go już w weekend, uznałam, że nie będę miała ani siły ani ochoty pakować się w poniedziałek.
Kiedy usłyszałam budzik wiedziałam że mój czas właśnie nastał a jego koniec jest dzisiaj. Kiedy wstawałam do szkoły w Miami promienie słońca jakoś bardziej zachęcały do rozpoczęcia dnia. Okropny deszcz i zimny wiatr powodował tylko, że miałam ochotę zostać w łóżku i nie wychodzić z niego do momentu kiedy będzie cieplej niż 13 stopni.
Słyszałam jak mój ojciec krząta się po kuchni, niezdarnie wręcz jak to miał w zwyczaju. Po tylu latach jej nie używania to musiała być dopiero nowość. Przeciągnęłam się lekko i pobiegłam do łazienki chcąc przygotować się do szkoły. Poranna toaleta zawsze sprawiała mi wiele radości. Z potworka zamieniałam się powoli w Elizę, którą tak uwielbiałam. Włączyłam radio, odrobina muzyki potrafiła natychmiast postawić mnie na nogi. Zabrałam plecak i zeszłam na dół do kuchni.
– Jak się spało? – spytał tata, wyjątkowo dzisiaj radosny.
– Nawet dobrze – powiedziałam podchodząc do lodówki po sok.
– Czyli weekend należał do udanych? – spytał ponownie tata i mrugnął do mnie oczkiem.
– Tato... – szepnęłam, chciałam zrobić też niezbyt przyjazną minę – Jason to jest tylko kolega.
– Córeczko nie musisz mi mówić – zaśmiał się – Ja w Twoim wieku, też miałem tylko, koleżanki"
– Nie wiem jak było z Tobą, ale dla mnie Jason to tylko kolega – uśmiechnęłam się ironicznie – Nawet go nie znam, jedno popołudnie to zdecydowanie za mało, żeby się w kimś zakochać
– Jasonowi chyba wystarczyło – znów uśmiechnął się tata.
– Boże jacy Wy jesteście – usiadłam i zaczęłam ubierać buty.
– Zjesz ze mną? – spytał ochoczo.
– Dzięki, zjem coś na mieście – powiedziałam zakładając płaszcz
– Wiesz jak dojechać do szkoły? – spytał ponownie tata z wielką troska
– Wiem – uśmiechnęłam się – Jason mi wszystko pokazał.
Kiedy wychodziłam deszcz rozpadał się jeszcze bardziej. Nie było szans, żeby dzisiaj wyszło słońce, więc pierwszy dzień w nowej szkole spędzę właśnie przy takiej pogodzie. Przystanek autobusowy był oddalony od domu taty jakiś kilometr, cóż to za dystans dla młodej dziewczyny. Wiele młodych osób z coraz większą ciekawością spoglądało na mnie. Postanowiłam, że nie będę zwracała na to uwagi. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam mój ulubiony kawałek. Obserwowałam cały czas drogę starając się nie myśleć, że będę głównym tematem rozmów na stołówce. Przynajmniej nie potrwa to długo, jakoś przeboleje ten miesiąc a później wracam do Miami.
Autobus zatrzymał się na przystanku za 15 ósma. Założyłam plecak na ramię i wolnym krokiem kierowałam się w kierunku szkoły. Musiałam na prawdę wyglądać ciekawie. Opalona dziewczyna, wymalowana lekko aby podkreślić urodę a nie się oszpecić. Przede wszystkim dziewczyny jak i faceci przyglądali się w jaki sposób się poruszam, oraz w to co jestem ubrana. Styl ubierania dziewczyny z Miami, znacznie różnił się od młodzieży z Forks.
CZYTASZ
Kiedy możesz żyć wiecznie...When you can live forever...
Novela Juvenil18 letnia Eliza Edwards mieszka wraz z matką, ojczymem i przyrodnimi siostrami w słonecznym Miami. Wiedzie beztroskie i dostatnie życie. Jej życie zmienia się diametralnie kiedy umiera babcia dziewczyny. Przyjeżdża do rodzinnej miejscowości na pogrz...