Rozdział 3 Nowości ciąg dalszy

566 24 2
                                    


Ple­cak mia­łam już dawno spa­ko­wany. Wła­ści­wie to spa­ko­wa­łam go już w week­end, uzna­łam, że nie będę miała ani siły ani ochoty pako­wać się w ponie­dzia­łek.

Kiedy usły­sza­łam budzik wie­dzia­łam że mój czas wła­śnie nastał a jego koniec jest dzi­siaj. Kiedy wsta­wa­łam do szkoły w Miami pro­mie­nie słońca jakoś bar­dziej zachę­cały do roz­po­czę­cia dnia. Okropny deszcz i zimny wiatr powo­do­wał tylko, że mia­łam ochotę zostać w łóżku i nie wycho­dzić z niego do momentu kiedy będzie cie­plej niż 13 stopni.

Sły­sza­łam jak mój ojciec krząta się po kuchni, nie­zdar­nie wręcz jak to miał w zwy­czaju. Po tylu latach jej nie uży­wa­nia to musiała być dopiero nowość. Prze­cią­gnę­łam się lekko i pobie­głam do łazienki chcąc przy­go­to­wać się do szkoły. Poranna toa­leta zawsze spra­wiała mi wiele rado­ści. Z potworka zamie­nia­łam się powoli w Elizę, którą tak uwiel­bia­łam. Włą­czy­łam radio, odro­bina muzyki potra­fiła natych­miast posta­wić mnie na nogi. Zabra­łam ple­cak i zeszłam na dół do kuchni.

– Jak się spało? – spy­tał tata, wyjąt­kowo dzi­siaj rado­sny.

– Nawet dobrze – powie­dzia­łam pod­cho­dząc do lodówki po sok.

– Czyli week­end nale­żał do uda­nych? – spy­tał ponow­nie tata i mru­gnął do mnie oczkiem.

– Tato... – szep­nę­łam, chcia­łam zro­bić też nie­zbyt przy­ja­zną minę – Jason to jest tylko kolega.

– Córeczko nie musisz mi mówić – zaśmiał się – Ja w Twoim wieku, też mia­łem tylko, kole­żanki"

– Nie wiem jak było z Tobą, ale dla mnie Jason to tylko kolega – uśmiech­nę­łam się iro­nicz­nie – Nawet go nie znam, jedno popo­łu­dnie to zde­cy­do­wa­nie za mało, żeby się w kimś zako­chać

– Jaso­nowi chyba wystar­czyło – znów uśmiech­nął się tata.

– Boże jacy Wy jeste­ście – usia­dłam i zaczę­łam ubie­rać buty.

– Zjesz ze mną? – spy­tał ocho­czo.

– Dzięki, zjem coś na mie­ście – powie­dzia­łam zakła­da­jąc płaszcz

– Wiesz jak doje­chać do szkoły? – spy­tał ponow­nie tata z wielką tro­ska

– Wiem – uśmiech­nę­łam się – Jason mi wszystko poka­zał.

Kiedy wycho­dzi­łam deszcz roz­pa­dał się jesz­cze bar­dziej. Nie było szans, żeby dzi­siaj wyszło słońce, więc pierw­szy dzień w nowej szkole spę­dzę wła­śnie przy takiej pogo­dzie. Przy­sta­nek auto­bu­sowy był odda­lony od domu taty jakiś kilo­metr, cóż to za dystans dla mło­dej dziew­czyny. Wiele mło­dych osób z coraz więk­szą cie­ka­wo­ścią spo­glą­dało na mnie. Posta­no­wi­łam, że nie będę zwra­cała na to uwagi. Wło­ży­łam słu­chawki do uszu i puści­łam mój ulu­biony kawa­łek. Obser­wo­wa­łam cały czas drogę sta­ra­jąc się nie myśleć, że będę głów­nym tema­tem roz­mów na sto­łówce. Przy­naj­mniej nie potrwa to długo, jakoś prze­bo­leje ten mie­siąc a póź­niej wra­cam do Miami.

Auto­bus zatrzy­mał się na przy­stanku za 15 ósma. Zało­ży­łam ple­cak na ramię i wol­nym kro­kiem kie­ro­wa­łam się w kie­runku szkoły. Musia­łam na prawdę wyglą­dać cie­ka­wie. Opa­lona dziew­czyna, wyma­lo­wana lekko aby pod­kre­ślić urodę a nie się oszpe­cić. Przede wszyst­kim dziew­czyny jak i faceci przy­glą­dali się w jaki spo­sób się poru­szam, oraz w to co jestem ubrana. Styl ubie­ra­nia dziew­czyny z Miami, znacz­nie róż­nił się od mło­dzieży z Forks.

Kiedy możesz żyć wiecznie...When you can live forever...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz