Rozdział 5 Inni...

571 18 2
                                    

Stało się tak jak się spodziewałam.

Minęły dwa tygodnie i nikt już praktycznie nie pamiętał o strasznych wydarzeniach. Nawet ojciec trochę się uspokoił i wrócił do wystawiania mandatów za szybką jazdę, przesłuchiwania podejrzanych oraz łapania drobnych złodziejaszków.Zaczynałam się coraz bardziej przekonywać do Forks. Tata widząc jak dobrze sobie radzę dawał mi pełną swobodę , ale nie byłby sobą, gdyby mnie nie skontrolował, ot tak dla samego upewnienia się, że nic mi nie grozi. Mama czuła się dobrze, choć była to już jej 4 ciąża. Postanowiła, że jak tylko będzie mogła przyleci odwiedzić grób babci. To był bardzo miły gest z jej strony.

 Intensywniej myślałam także nad tym, czy nie zostać w Forks do końca wakacji. Poznałam cudownych ludzi i ciężko byłoby mi się z nimi rozstać, poza tym widziałam jaki ojciec był szczęśliwy. Jasna sprawa, że będę tęskniła za moją rodziną w Miami, ale w głębi serca czułam, że jestem to ojcu winna. On na razie nic nie wiedział, chciałam mu to powiedzieć zaraz jak tylko zaczną się wakacje.

Miałam nadzieje, że pogoda w Forks dopisze, tata weźmie urlop i wyjedziemy gdzieś razem na parę dni. Moje rozmyślania przerwała Madison, która właśnie upuściła wszystkie książki, jakie miała w szafce.Stałyśmy przy szkolnych szafkach w oczekiwaniu na Aidena, Chada i Harper. Madi, jak zwykłam ją pieszczotliwie nazywać po raz dziesiąty w ciągu 20 minut starała się znaleźć odpowiednią książkę na hiszpański.

Ja w tym czasie miałam historię i było trochę ciężko, nie miałam tam takich dobrych kumpli. Zresztą kto by się z kimś zaprzyjaźniał na 3 tygodnie przed końcem szkoły. Nikt z moich znajomych nie chodził na historię, wiec byłam tam zdana tylko i wyłącznie na siebie.Spoglądałam nerwowo na zegarek. Nienawidziłam się spóźniać i nie miałam zamiaru tego robić. - Madi, ja już pójdę zobacz która godzina - powiedziałam trochę już zirytowana zakładając plecak. 

- Eliza proszę - powiedziała Madison wyciągając książkę. Nareszcie tą właściwą. 

 - Przyjdzie Harper to obejrzy tę sukienkę — powiedziałam odchodząc od szafek — Zresztą pokażesz mi ją po szkole.Pomachałam jej i szybko odeszłam w swoją stronę.Nie spóźniłam się, ale ku mojemu wielkiemu zdziwieniu w mojej ławce już ktoś siedział. 

Nie chciałam wywoływać niepotrzebnych złości jak dzieci w podstawówce więc szybko znalazłam inne miejsce.

Nawet nie zwróciłam większej uwagi na to, kto mi ją zajął. Nasz nauczyciel jak zwykle tak zajął mnie opowiadaniami o pierwszej wojnie secesyjnej, że w mojej głowie nie było nic innego, tylko próba inscenizacji jego słów.Po skończonej lekcji ów chłopak tak szybko wyszedł z sali, że jedyne co, to poczułam jego zapach. Przepiękny zapach bzu i agrestu. Nie sądziłam, że robią takie perfumy, tym bardziej dla mężczyzn. Nim zdążyłam dojść na stołówkę było tam już pełno ludzi.

Madison i reszta mojej grupki siedzieli już razem. Atmosfera wydawała się być radosna, bo Chad kładł się już na stole ze śmiechu.

 - Siemka — uśmiechnęłam się i usiadłam koło nich.

 - Witamy Miami girl — zaśmiała się Harper — Znowu bezglutenowe kanapeczki? 

 - Oh Harper jak ty mnie dobrze znasz — zaśmiałam się tym razem ja.Zajęłam się rozpakowywaniem moich kanapek i wbijaniem słomki do napoju, kiedy zauważyłam jak Madison podskoczyła na stołku i natychmiast zaczęła poprawiać fryzurę.Spojrzałam pytająco na Harper. Chad i Aiden złapali się za głowy i wrócili do rozmowy o dzisiejszym meczu. 

 - Madison zaczyna wariować — powiedziała zrezygnowana Harper.

 - Mam dobrze włosy? - spytała Madison przyglądając mi się. 

Kiedy możesz żyć wiecznie...When you can live forever...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz