Ciepła krew Harry'ego dotarła do spragnionych ust Dracona. Poczuł, jak spływa przez jego gardło, wypełniając go radością. Mimo że czuł się winny, że ugryzł chłopaka, uczucie głodu zanikało, uspokajając jego krwiożerczą naturę. Delektował się każdym łykiem słodkiej krwi Pottera, rozpalającej wszystkie jego zmysły, niczym najmocniejszy napój energetyczny. Nie mógł się oprzeć i wciąż pociągał więcej i więcej. Przylgnął do ciała Gryfona tak,że nie było pomiędzy nimi ani centymetra wolnej przestrzeni. Brunet przestał reagować, osłabiony ubytkiem krwi. Malfoy położył dłonie na jego policzku i brzuchu, wyczuwając delikatnie zaznaczone pod koszulką mięśnie. Gdyby Potter był zwyczajnym mugolem, nie przeżyły takiego ubytku krwi, jednak u czarodziejów te zasady nie obowiązywały. Draco, jak zwyczajny ćpun ciągnął więcej i więcej czerwonej krwi, nie panując nad ilością. Powinien przestać, ale nie był w stanie. Napój zbyt dobrze nawilżał jego usta i gasił pragnienie, pozwalając mu odpłynąć.
" Taki pyszny... taki pyszny..." myślał, dotykając palcami różnych miejsc na jego ciele.
"Przestań. On nie przeżyje." Odezwał się w jego głowie głos rozsądku, głos drugiej osobowości Dracona.
Blondyn dopiero teraz zrozumiał, co robi. Momentalnie oderwał się od nieprzytomnego ciała czarodzieja, patrząc na niego z przestachem. Oddychał. Na szczęście oddychał.
Z rany na szyi jeszcze sączyła się krew, którą wampir zatamował za pomocą zaklęcia. Oblizał czerwone usta delektując się krwią Harry'ego aż do ostatniej kropli. Był syty, a jego druga natura nareszcie poszła spać.
- Harry? - spytał cicho, ale w odpowiedzi usłyszał tylko cichy oddech leżącego na ziemi Wybrańca.
Draco upadł na kolana i przysunął się do chłopaka, podziwiając jego przystojne rysy twarzy.
- Potter! - powiedział donośnie, potrząsając go za ramiona. Kiedy Gryfon nie zareagował, Malfoy przygryzł wargę, ponownie próbując swoich sił. Na całe szczęście, Potter otworzył oczy, łapiąc oddech. Usiadł na podłodze z szeroko otwartymi, przestraszonymi oczami. Drżącą od ubytku krwi ręką dotknął rany na szyi, której nierówna struktura dawała mu pewny obraz jej wyglądu.
- Czy ty...
- Tak. Zrobiłem to. - powiedział blondyn niepewnie. - jak się czujesz?
- Czuję się... dziwnie. - odparł Potter, poprawiając włosy i okulary, poczym spojrzał na Ślizgona nieobecnym wzrokiem.
- Na pewno wszystko dobrze? - Draco nie był przekonany co do stanu chłopaka. Miał jednak nadzieję, że Harry jest jakimś cudem odporny na wampirzą truciznę. I chociaż rozsądek podpowiadał mu, że to nie jest możliwe, Draco wciąż żywił płomyk nadziei.
- Ja... nie wiem... czy... - Potterowi plątał się język. Wyraźnie chciał coś powiedzieć, chociaż nie potrafił ułożyć swoich galopujących myśli w zdania. Malfoy ukląkł przy nim, patrząc mu prosto w oczy. Chwycił jego delikatne dłonie, pragnąc dodać mu otuchy.
- Spokojnie. Nic... mam nadzieję, że nic ci się nie stanie. - szepnął Ślizgon. Ostatnio często szeptał.
Harry przełknął ślinę I po raz kolejny wziął głęboki oddech.
- Słabo mi. - stwierdził łamiącym się głosem.
- To normalne. Chyba. Straciłeś dużo krwi. - rzucił Draco odrobinę zawstydzony.
- A chociaż byłem dobry? - spytał z łobuzerskim, słabym uśmiechem. Malfoy się uśmiechnął. Nawet w takiej sytuacji Potter umiał żartować.
- Tak... twoja krew była... przepyszna. Naprawdę. - stwierdził blondyn, odgarniając włosy z czoła i znacząco się oblizując. - Teraz już powinno być spokojnie... w sensie... nie powinienem już czuć głodu. -
Harry uśmiechnął się na myśl, że pomógł nowemu przyjacielowi. Kiedy jednak próbował wstać, niebezpiecznie zachwiał się na nogach.
- Nie wstawaj. Musisz odpocząć. - powiedział Ślizgon, przytrzymując go za ramiona. Jego dotyk rozbudzał w Gryfonie przyjemne uczucie czegoś w rodzaju... komfortu.
Malfoy usiadł pod ścianą tak blisko Pottera, że stykali się biodrami. W tym samym czasie spojrzeli przed siebie, aby wspólnie móc podziwiać czarne niebo rozświetlone milionem jasnych gwiazd. Draco powoli i niepewnie chwycił leżącą na ziemi dłoń Pottera i położył ją sobie na udzie. Obydwoje poczuli zalewające ich ciepło i pewnego rodzaju bliskość, wywołaną tym nieśmiałym ruchem.
- Myślałem, że jesteś zupełnie inny. - powiedział nagle Potter, nie odrywając wzroku od gwiazdozbiorów.
- Co masz na myśli? - spytał Draco, gładząc wierzch dłoni chłopaka.
- Nie spodziewałem się że jesteś taki wrażliwy. - stwierdził, delikatnie podnosząc kącik ust.
Ślizgon uniósł brwi.
- Oczywiście, to był komplement. - dodał szybko Harry, widząc minę Malfoya, na co ten odpowiedział krzywym uśmiechem. Przestał głaskać wierzch dłoni Wybrańca- nie lubił pokazywać swojej niewinnej, ciepłej strony.
Tym razem jednak obeszło się bez słów. To Harry przejął inicjatywę, idąc o krok dalej niż jego partner. Chwycił obydwie jego dłonie i zaplótł je sobie na szyi, a następnie rozrkrocznie usiadł na chłopaku, zbliżając do niego swoją twarz. Odległość pomiędzy nimi zniknęła, ustępując miejsca niesamowitej jedności. Światło księżyca odbijało się w szkłach jego okularów, tworząc przez oczami Dracona jego własny wszechświat.
Jego dłonie rozpoczęły swoją podróż w dół ciała Ślizgona, zaczynając od kościstych obojczyków. Draco czuł, jak wybucha w nim kolejny fajerwerek rozkoszy, kiedy Harry dotykał jego skórę. Nie chciał pozostać bierny, więc jednym ruchem ściągnął ręce z szyi Gryfona, kładąc je na plecach i zjeżdżając coraz niżej, aż dotarł do końca bluzki. Oblizał się i delikatnie wbiegł palcami pod tkaninę, czując pod rękami rozpalony tors Wybrańca. Szedł dłońmi w górę, w stronę jego twarzy, a Potter na odwrót- od twarzy, w której zdążył się już zakochać, podążał w dół ku mięśniom brzucha i niżej tam, gdzie nie sięgało już światło księżyca.
Dracon jęknął w euforii czując niebotyczną przyjemność zaistniałej sytuacji. Bezceremonialnie macał tors Pottera, zachwycając się każdą jego częścią. Harry, chcąc ułatwić Malfoyowi odkrywanie swojego ciała, szybkim ruchem ściągnął z siebie koszulkę. Mimo że nadal było mu słabo na skutek ubytku krwi, teraz odnalazł w sobie pokłady jakiejś niesamowitej energii, która tylko czekała na odpowiednie wykorzystanie.
Blondyn, nie czekając długo aż Harry skończy zachwycać się mięśniami na jego brzuchu, zbliżył swoje pełne, blade usta do ust Pottera, na co ten zareagował kocim, seksownym pomrukiem. Draco pocałował go namiętnie, nie szczędząc w gestach; jego spragnione dotyku dłonie wciąż badały każdą część jego ciała. Kiedy ich usta się złączyły, Potter zrozumiał, że czekał na ten moment całe swoje życie. Wampir całował naprawdę dobrze, momentami delikatnie przygryzając jego wargę. Ich języki walczyły między sobą o dominację. Draco, w przypływie emocji zaplótł swoje dłonie w zmierzwione włosy Gryfona, teraz błądzącego w okolicach jednej z... ciekawszych części ciała Dracona. Obydwoje zamknęli oczy, chcąc w pełni oddać się swojej nowej ulubionej czynności, rozbudzającej w nich pożądanie i, wręcz, żądzę miłości, której nie mógł zapewnić im nikt inny. Malfoy jęknął z zachwytu; jeszcze nigdy nie doświadczył niczego tak emocjonującego, co tak bardzo sprawiałoby, że zapomniałby o rzeczywistości. Przez jego głowę przepłynęła myśl, że już wie jak zaspokoić obie swoje osobowości - jedną dzięki krwi, a drugą... właśnie tak, jak teraz.
Gdyby to od nich zależało, ta chwila z pewnością trwałaby przynajmniej całą wieczność. Rzeczywistość jednak nie była im równie przychylna.
- CO WY TU ROBICIE?! - odezwał się chłodny, apodyktyczny głos jednego z nauczycieli,zaganiających uczniów do łóżek po imprezie, brutalnie kończąc ich zbliżenie. Chłopcy instynktownie odskoczyli od siebie, a Harry'ego oblał czerwony rumieniec.
W drzwiach wieży astronomicznej stał z groźnie spelcionymi na klatce piersiowej rękami ich ulubiony nauczyciel- Profesor Snape.
CZYTASZ
Halloween Dance || Drarry
FanfictionKiedy Harry idzie na szkolny bal Halloweenowy nie spodziewa się, że jego życie zmieni się całkowicie... ani, że jego nowy przyjaciel okaże się wampirem! Zapraszam do komentowania ^^ All characters and everything except some story lines belongs to J...