8 | Książka

6.9K 540 185
                                    


- Co ci się stało, kochaneczku? - zapytała pani Pomfrey z przerażeniem, kiedy Ron przyprowadził Pottera do Skrzydła Szpitalnego. Harry wychrypiał coś niezrozumiałego, bo podczas drogi z dormitorium zaczął tracić głos, a jego źrenice niebezpiecznie się rozszerzyły.
- Podprowadź go tutaj, do łóżka. - poprosiła pielęgniarka Rona donośnym głosem, a Weasley posłusznie wykonał polecenie. Teraz, kiedy pani Pomfrey miała przed sobą zadanie do wykonania, nie przypominała już tej niewinnej staruszki. Gryfon bąknął coś o tym, że musi iść, ale Pomfrey nawet go nie usłyszała, zajęta oglądaniem Wybrańca. Machnęła tylko ręką, aby zamknął drzwi i przystąpiła do ratowania życia.
Harry stracił ostrość widzenia - tym razem mgła przed oczami nie ustępowała nawet kiedy miał na nosie okulary. Nie był to dobry znak. Gryfon jęknął, kiedy Pomfrey dała mu do wypicia ohydny w smaku eliksir, przypominający trochę błoto. Mimo to chłopak wypił go duszkiem, bo był zbyt słaby, aby się temu sprzeciwić. Nawet nie zauważył, kiedy otumaniony eliksirami nasennymi zasnął. Ostatnią rzeczą jaką czuł, była pulsująca w jego ciele krew.

Draco szybko zbiegł po schodach i zatrzymał się dopiero przed dużymi drzwiami od skrzydła szpitalnego, gdzie, według otrzymanych informacji, leżał Harry - prawdopodobnie była to jego wina. Ślizgon cały drżał i wciąż przygryzał wargę, raz po raz oblizując pojawiającą się na niej krew.
"Jaka szkoda, że moja własna krew nie jest w stanie nakarmić wampira..." myślał, zaciskając dłonie w pięści. Nie mógł wytrzymać napięcia, towarzyszącego czekaniu - chciał zobaczyć Pottera, dowiedzieć się, jak się czuje, jednak wiedział, że kiedy drzwi sali są zamknięte, lepiej przez nie nie wchodzić - wbrew pozorom, przeszkadzanie pani Pomfrey w pracy było bardzo ryzykowne.
Draco ukląkł pod ścianą, bo wydawało mu się, że to zminimalizuje poczucie winy. Pozycja, w której się znalazł okazała się bardzo wygodna. Zacisnął więc zęby i z zamkniętymi oczami czekał, aż Pomfrey otworzy drzwi. Zaryzykował nawet ominięcie kilku lekcji, bo chciał być pierwszym, który zobaczy Harry'ego w szpitalu.
Dopiero teraz, kiedy miał szansę pomyśleć, zdał sobie sprawę jak bardzo zależy mu na Potterze... jak bardzo go pragnie - w każdej chwili, o każdej porze. Nie chciał stracić relacji, która przypadkiem ich połączyła, bo odkrył, że tego właśnie pragnął.
Malfoy schował twarz w dłoniach, a jego szare oczy zrobiły się szkliste. Był idiotą. Totalnym zerem. To wszystko jego wina - jak mógł ugryźć Harry'ego?! Dlaczego pozwolił drugiej naturze przejąć nad sobą kontrolę?
Po jego zimnych policzkach spłynęło kilka gorzkich łez, które blondyn szybko otarł rękawem szaty.
"Super." Pomyślał rozgoryczony "Teraz jeszcze się popłakałem. Czy można być bardziej żałosnym?".
W tym momencie szkolna pielęgniarka otworzyła drzwi. Draco zerwał się na równe nogi, przybierając zwyczajną, pewną siebie minę - tylko jego oczy pozostały smutne i wystraszone.
- Pani profesor! - zwrócił się do Pomfrey, która zatrzymała się, mierząc go wzrokiem - czy jest tam Harry? Harry Potter?
Kobieta posłała mu miły uśmiech i ruchem ręki zaprosiła go do środka. Zaprowadziła go do łóżka, na którym leżał Gryfon. Kiedy jednak Ślizgon go zobaczył, uczucie szczęścia spowodowane wejściem do sali zostało brutalnie stłamszone przez nowe emocje wykluwające się wewnątrz blondyna - wyrzuty sumienia i żal tak mocny, że chłopak poczuł autentyczny ból po lewej stronie klatki piersiowej.
Wybraniec wyglądał... okropnie. Draco zadrżał i otworzył usta widząc, w jakim stanie jest jego ukochany.
- Co... co mu się stało? - wyjąkał, chociaż to właśnie on potrafił najlepiej udzielić odpowiedz na to pytanie. Pani Pomfrey smutno rozłożyła ręce.
- wygląda mi to na ugryzienie wampira. Wygląda jednak inaczej niż te, o których mnie uczono... nie jestem więc w stanie całkowicie stwierdzić, czy dam radę go uleczyć. Myślę, że jest tutaj odrobina... - kobieta przełknęła ślinę - ... czarnej magii. - dokończyła,a Malfoy pobladł na twarzy. Odwrócił wzrok od pielęgniarki i znowu spojrzał na Pottera, leżącego nieprzytomnie na łóżku. Nie mógł wybaczyć sobie tego, co zrobił. Nie chciał sobie tego wybaczyć. Blondyn zacisnał pięści tak mocno, że jego paznokcie wbiły się we wnętrze dłoni, zostawiając podłużne ślady. W tym momencie zasługiwał na śmierć.

Halloween Dance || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz